Dogorywa stary rok. W Brzeźnie na
pętli palą się różnokolorowo świece pod powiewającym strzępem policyjnej taśmy.
Na torowisku świeży piach a spod niego przebijają się ku niebu zrudziałe plamy.
Była noc pełna wiatru porywającego dusze z parapetów a tej kobiety nie zauważył
ani motorniczy ani pasażerowie. Ciało było ciągnięte pod wagonem kilkanaście
przystanków i porozrywane na strzępy uniemożliwiające identyfikację. Nie miała
dokumentów. Po mojemu zwyczajnie położyła się przed ruszającym tramwajem.
Widziałem dziwniejsze rzeczy a podobno świąteczna samotność uderza mocniej w
kobiety niż w mężczyzn.
Moja zmywarka przy otwieraniu
wydaje odgłos rodem z Matrixa. Nigdy nie otwieram jej w nocy. Przy Manhattanie
zaś jakiś ćwierćinteligent ustawił szopkę z przebranymi sklepowymi manekinami.
Józef z siekierą, biustem, mikołajową brodą i podkreślonymi kredką oczami
wygląda doprawdy intrygująco.
Tau daje Zwierzowi garść
tabletek. Zwierz żuje je przez moment a potem, tfu tfu wypluwa je sobie na rudą
brodę. podnosi jedną i mówi: Tej nie znam...
Tau na to: To tabletka z
dziurawca. A Zwierze smutnym głosem: Chcesz żebym był dziurawy?... My zaś
rechoczemy z boku, że Zwierz ma w policzkach takie specjalne torby na tabletki,
jak koty, że mogę proszki wypluć po paru godzinach.
Nadal trwa bohaterska, i skazana
na klęskę, walka Void o odzyskanie książek od Duna. Dune kryje się zaś w
mroczznych zaułkach, ścigany rykoszetani telefonów i smsów i przesiaduje w
otchłannym wnętrzu "Flisaka", gdzie ma wszystko: piwo, komp i
strzałki do rzucania, a gdzie Void nigdy się nie zapuści z przyczyn zasadowo -
estetycznych.
Nabijaliśmy się ostatnio w
herbaciarni, że gdy Dune zakończy wreszcie swoja bytność na tym łez padole i
wyląduje w piekle, nagle w kieszeni zaćwierka mu telefon. "Gdzie moje
książki!!!" usłyszy w słuchawce, włos mu się zjeży, a stojący obok diabeł
z szatańskim uśmiechem stwierdzi: dostaniesz wolne.
*