Siedzi
admin nocą w pracy a tu nagle
pukanie
do drzwi. Otwiera a tu śmierć
ze
śrubokrętem. Gość zbladł ale pyta:
-
Czemu ze śrubokrętem?
- Ja
do serwera...
(skądś)
Przez
Brzeźno przechodzi teraz bruzda. Tnie na pół myśli i krajobrazy.
Najnowsza droga ku przyszłości unicestwiająca miejsca wrośnięte
w naszą skórę i przyzwyczajenie. Mieliście kiedyś tak, że
pluliście sobie w brodę bo nie uwieczniliście na zdjęciu miejsca
zwykłego, przez które przechodziliście milion razy i które było
tak oczywiste, że w pewien sposób stanowiło waszą kotwicę w
rzeczywistości? Nagle zniknęły domy, działki, ulice, spod lotnych
piasków wiatr odkrywa nagle równe ułożone kostki chodnika,
horyzont jest dziwnie pusty i daleki bez nagle zagubionych drzew.
Teraz będziemy mogli mijając stadion po nowych mostach, przedostać
się pod rzeką wprost na Stogi a dalej na Warszawę. W Brzeźnie
wyrastają wielkie ronda i skrzyżowania, jakby w pół wieku po tym
jak miasto objęło tę nadmorską osadę, teraz opadła na nią
siatka ścisłego centrum. Podobno będziemy mieć tu wieżowce.
Tymczasem
pomykam pośród ruin dawnych czasów, zaglądam w wykopy w
poszukiwaniu bomb i starych szkieletów. Od spodu podchodzi woda,
jakby świat był tylko złudzeniem pływającym na powierzchni
wszechoceanu snów.
Zabawa
wertykulatorem okazała się tak przednia jak myślałem. Gnałem z
tym 40 kilowym bydlakiem pośród nigdy nieustających wiatrów
Osowej, zdzierając trawniki i wprawiając w drżenie okolicę. To
cholerstwo to taka kosiarka, tylko bardziej, ma całe mnóstwo zębów,
którymi zdziera powierzchnię planety usuwając nadmiar starej trawy
i natleniając ziemię. Wygląda trochę jak te potwory z Nausiki.
Przebierając tymi ząbkami z przodu, wyrywa się z rykiem z rąk,
jakby ją puścić to pognałaby radośnie przed siebie obalając
płoty i krzesząc iskry na polbruku.
Seba
wysłał mi zdjęcie miejsca, w którym wsiąkł w ląd. Piękna
szeroka plaża a na niej i w płytkiej wodzie przerdzewiałe wraki
wyrzuconych na brzeg okrętów. Głównym zajęciem miejscowych jest
wyławianie ryb i kontenerów, które pospadały z liniowców w
czasie sztormu. Podobno dalej na północ są plaże, na których w
czasie wielkiego oceanicznego odpływu osiadają dziesiątki min
morskich. Seba jeszcze tam nie dotarł, ale obiecał, że jak już
tam będzie to wyśle mi zdjęcie z tej plantacji kolczastych kul.
Wyszło
słońce. Zaraz ruszam pod pomnik tranzytem przez leże Pazurkowatej.
Klamerki dla Meg zapakowane, zęby przepłukane colą, humor
wisielczy. Zwarty i gotowy by iść podbijać świat, wprawić go w
niepowstrzymane drżenie i skrajny stan paniki... No dobra, niech wam
będzie. Czas iść pogryźć go trochę w łydki.
Jak
pozbywać się ludzi zaczepiających
cię
na ulicy i mówiących:
- O
jaki ładny piesek!
- A
jaki dobry w łóżku.
(skądś)
*