Macie coś, co nazywacie... nudą.
To najrzadszy talent we wszech-
świecie.
(Pratchett)
Po czym poznacie Kiszczaka? Gdy gaśnie prąd Kiszczak nie
sprawdza korków, ani nie patrzy czy świeci się u sąsiadów. Kiszczak bierze
komórkę i sprawdza czy działa, bo to mógł być przecież impuls
elektromagnetyczny...
Istnieje w Parku Brzeźnieńskim taka aleja, która prostą
kreską przebija go na wylot. Wchodząc do parku widzimy na jej końcu linię
łączącą błękit nieba z błękitem morza. Idąc wieczorem od morza widzimy czerwone
oko (Pewnie Saurona) większej latarni morskiej, która co 6 sekund spowija
przejście w niesamowitą czerwoną poświatę. Stały tam kiedyś drewniane budynki,
teraz jednak alejka wylewa się pofalowanym asfaltem prosto w piasek plaży.
Idąc rano do roboty, zboczyłem nieco z trasy by popatrzeć
stamtąd w przestrzeń. Pomyślałem przez moment o tym jak sąsiedztwo takiego
widoku może wpływać na ludzi: myślą szerzej? Mniej się boją? Nie głosują na
PiSS?...
Niedaleko wypatrzyłem dwie dziewczyny. Powędrowałem kawałek
parkiem na betonowy ogryzek po molu i stanąłem tam, żeby na nie popatrzeć.
Widać przyniósł je tu jakiś przypadek, bo nie miały strojów i opalały się w
samych dżinsach i stanikach. Upał narastał a one nigdzie się nie spieszyły,
może były na wagarach, a może chciały opalić się spokojnie zanim dotrą do nas
hordy turystów.
Jedna z nich wstała, pochodziła po piasku, dotknęła stopą
wody. Giętka zdrowa młodości, o jędrnej, gładkiej skórze poruszająca się
odrobinę niezgrabnie jak młody źrebak.
Wydało mi się to sztuczne, nałożone. Tak jakby ciało
wiedziało swoje, ale umysł je pętał linkami myśli i kompleksów. Kiedyś Czarna
Perła znana też jako Nina napisała mi: Jedyne, co cię może powstrzymać to ty
sam. I tak jest, niesamowite ile wysiłku wkładamy na co dzień by spętać własny
potencjał tym, co mamy w głowie.
Nieopodal na piasku spoczywała prześliczna blondynka w
białym stroju. Leżała na brzuchu czytając. Można by ją taką wykuć w marmurze i
zachować przez tysiąclecia jak rzeźby Etrusków.
Ostatnio bardzo dużo myślę o czasie.
Późnym popołudniem, gdy wracałem ciężko przypieczony, stwierdziłem,
że nie mam ochoty iść do domu, znów więc wylądowałem na plaży. Morze paruje.
Wzgórza po drugiej stronie zatoki unoszą się we mgle, gdzieś, daleko na redzie
majaczą niczym duchy pordzewiałe cielska tankowców. Na plaży mnóstwo ludzi, ale
nie tłum, zachowują się też inaczej niż turyści, coś jakby przebywali w
przedłużeniu własnego pokoju. Było w tym wszystkim dużo blasku i spokoju.
Przysiadłem w cieniu czytając książkę, w której za pomoc
polskiego lotnictwa Węgrom, Niemcy i Francja najeżdżają Polskę, a nam pochód
pancernych zagonów Leopardów i LeClerków na Gdańsk, pomagają powstrzymać
Anglicy i Amerykanie, jeśli ktoś ma jakieś wątpliwości to tytuł brzmi „Kocioł”.
Jakaś dziewczyna w niebieskim stroju siedziała na plecach
chłopaka i robiła mu masaż, zresztą różnie to było, bo raz na wierzchu była ona
raz on. W pewnym momencie wstała i ze śmiechem wytrząsnęła z majteczek z kilo
piachu. Dzieciarnia kąpała się z krzykiem w morzu, a potem ganiała się po
wydmach, gdzie zmieniała ciuchy na suche. Co ciekawe, to dziewczyny bardziej
polowały na chłopaków i skradały się po krzakach komentując od czasu do czasu
szczegóły anatomiczne kolegów z bezczelną bezpośredniością.
Z portu wyszedł wielki, biały liniowiec o ostrym dziobie,
jak plaża długa i szeroka ludzie stali i patrzyli.
Przy samej linii wody siedziała gruba kobieta z trzema
podbródkami, a wokół niej ganiała mała dziewczynka z niebieskim wiaderkiem i
przezroczystych od wody majteczkach. Mimo wieku mała miała zaczątki ładnej
figury i poruszała się, hm, z klasą. Nawet jeśli wyrośnie na paszczura
szpetnego jak noc, to i tak jej sposób poruszania się będzie przyciągał rzesze
facetów. W pewnym momencie stanęła w pozie, którą za parę lat nie da się nazwać
inaczej jak prowokacyjną, i oblała się wodą z wiaderka patrząc jak spływa jej
po piersiach i brzuchu. Wszystko to na tle jasności i z błyskami słonecznego
światła uwięzionego pośród kropel. Naprawdę szkoda, że w dzisiejszych
spaczonych czasach nie można tego nazwać pięknym, bez narażenia się na zarzut
pedofilii.
Jestem jak gwiazda
Zimna samotność – jasny punkt w ciemności
Taką mnie znają
Nie czują mego ciepła
Są za daleko
Gdy słyszę twe kroki w mroku
Gdy idziesz do bram mego lodowego pałacu
Tak się boję
Jestem jak gwiazda
Spalam wszystko co się do mnie zbliży
Wszystko czego dotknę nawet siebie
Zmieniam powoli w popiół
Odejdź zanim cię zniszczę
Wróć! Tak mi zimno
(Uznański)
Słyszeliście piosenkę „Migocz, migocz gwiazdko mała...”. Co
za moc! Co za cudowna moc! Potraficie miliony trylionów ton ognistej masy,
palenisko o ogromnej mocy zmienić w piosenkę dla dzieci. Budujecie maleńkie
światy, maleńkie opowieści, maleńkie muszle, w których chronicie swoje umysły,
które trzymają nieskończoność na uwięzi i dlatego budzicie się co rano bez
krzyku na ustach!
(Pratchett)
*