sobota, 30 grudnia 2006

Żar


Dogorywa stary rok. W Brzeźnie na pętli palą się różnokolorowo świece pod powiewającym strzępem policyjnej taśmy. Na torowisku świeży piach a spod niego przebijają się ku niebu zrudziałe plamy. Była noc pełna wiatru porywającego dusze z parapetów a tej kobiety nie zauważył ani motorniczy ani pasażerowie. Ciało było ciągnięte pod wagonem kilkanaście przystanków i porozrywane na strzępy uniemożliwiające identyfikację. Nie miała dokumentów. Po mojemu zwyczajnie położyła się przed ruszającym tramwajem. Widziałem dziwniejsze rzeczy a podobno świąteczna samotność uderza mocniej w kobiety niż w mężczyzn.
Moja zmywarka przy otwieraniu wydaje odgłos rodem z Matrixa. Nigdy nie otwieram jej w nocy. Przy Manhattanie zaś jakiś ćwierćinteligent ustawił szopkę z przebranymi sklepowymi manekinami. Józef z siekierą, biustem, mikołajową brodą i podkreślonymi kredką oczami wygląda doprawdy intrygująco.
Tau daje Zwierzowi garść tabletek. Zwierz żuje je przez moment a potem, tfu tfu wypluwa je sobie na rudą brodę. podnosi jedną i mówi: Tej nie znam...
Tau na to: To tabletka z dziurawca. A Zwierze smutnym głosem: Chcesz żebym był dziurawy?... My zaś rechoczemy z boku, że Zwierz ma w policzkach takie specjalne torby na tabletki, jak koty, że mogę proszki wypluć po paru godzinach.
Nadal trwa bohaterska, i skazana na klęskę, walka Void o odzyskanie książek od Duna. Dune kryje się zaś w mroczznych zaułkach, ścigany rykoszetani telefonów i smsów i przesiaduje w otchłannym wnętrzu "Flisaka", gdzie ma wszystko: piwo, komp i strzałki do rzucania, a gdzie Void nigdy się nie zapuści z przyczyn zasadowo - estetycznych.
Nabijaliśmy się ostatnio w herbaciarni, że gdy Dune zakończy wreszcie swoja bytność na tym łez padole i wyląduje w piekle, nagle w kieszeni zaćwierka mu telefon. "Gdzie moje książki!!!" usłyszy w słuchawce, włos mu się zjeży, a stojący obok diabeł z szatańskim uśmiechem stwierdzi: dostaniesz wolne.

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz