Czuje
się jak połamana lalka. Przesiąknięty deszczem, wypełniony
trocinami, patrzę na świat oczami z guzików wykonanymi z masy
perłowej. A świat odbija się w tych oczach i wraca wykrzywiony.
Skóra mi już wyschła, ale w środku ciągle jestem mokry i pachnę
korą. Totalny październik rozciągający się od maja po grudzień,
zmienia mnie w istotę z głębin, zakurzonych depresją kątów i
woniejący studzienek ściekowych. Zarażam ludzi tą szarością i
gubię mokre liście.
Poszedłem
nocą do parku, w błękicie zmierzchu zauwarzyłem smugę dymu
zawieszoną na wilgoci. Snuła się wprost spod ziemi, zsunąłem się
ze skarpy i zajrzałem do tego rozbitego, wielkiego bunkra
dowodzenia, a tam jakiś dzieciak w kącie na kocu, pali ognisko z
zeschłych liści i starych prezerwatyw. Patrzy w ogień i jest
nieobecny na tym świecie w swojej samotności i niechęci do
jakiegokolwiek powrotu. Gdy świat na zewnątrz rozmięka i rozmaka
on przed oczyma ma inne światy. Zadziwiające. Zobaczyłem siebie.
Na chwilę przeskoczyłem w przeszłość w te deszczowe noce, gdy
nie chciałem wracać do radioaktywnej geometrii mojego domu, gdy te
metry zbrojonego żelbetu, szeleszczący płomień, deszcz i ciemność
na zewnątrz dawały poczucie bezpieczeństwa. Czas się nie liczył.
Byłem zupełnie sam w sobie i w swojej głowie mogłem wszystko.
Ludzie
zostali stworzeni by żyć 35 lat. Potem istniejemy na kredyt i
cierpimy widząc jak wszystko wciąż się powtarza. Jeśli
kiedykolwiek osiągniemy na tej płaszczyźnie nieśmiertelność to
uczyni z nas ona niebezpiecznych szaleńców, bo w pewnym momencie
człowiek jest gotowy na najgorsze skurwysyństwo by poczuć
cokolwiek nowego.
Nie
jestem ostatnio zbyt dobry dla ludzi. Dawno nie byłem w górach.
Dawno nie byłem sam, nie wędrowałem przez noc. Nie zajmowałem się
wyłącznie sobą.
Potrzebuję
czegoś, czegoś, czegoś, czegoś potrzebuję. W moje połatane
burty nie uderza fala, dziób nie tworzy odkosu, cieknące paliwo
tworzy kolorowe plamy na lustrzanej powierzchni wody, w środku
martwej ciszy. Mroczna Pani, tyle razy razem tańczyliśmy,
zapomniałaś o mnie? Już nie czuję twojego dotyku. Proszę,
proszę, tutaj ciągle gra muzyka…
*