Matka - A jak Górale wylewnie witali
Jarka. Krzyki, konie, „panie prezydencie!”
Ojciec – Bo to lud ciemny i głupi, Kardynał
Dziwisz wskazał im pomazańca to krzyczą.
Te wybory to w ogóle starcie między stroną
ciemniejsza a jaśniejszą stroną.
Ja – O rany, ależ onanizm emocjonalny...
(Z cyklu: Ponad porannym twarożkiem)
Starszy pokazał nam film z wyjazdu byków do Uzbekistanu.
Babka z matką się poryczały, bo biedactwa ruszały na kraj świata, bo mordki
wystawiały przez kratki. Zupełnie jakby to były różowe, puchate króliczątka z
oczkami ze Shreka a nie dwutonowe, nabite testosteronem buhaje ciągające za
sobą na postronkach oborowych niczym puch dmuchawca. Wprowadzanie ich na
naczepę wyglądało bardziej jak okiełznanie gigantycznego, szatańskiego oseska
zionącego sarinem: No wejdź do autka, no nie zapieraj się o słup oświetleniowy
go to boli, sam popatrz jak się wygiął...
Wrażenie za to niesamowite robi to czym bestie jadą. Mam
wrażenie, że ucierpią wszystkie mosty i linie energetyczne po drodze. Całość
była niebieska i chyba z pięciometrowa, gdy przesuwało się toto z tymi
okienkami obok, wyglądało jak ściana wychodzącego w morze transatlantyka.
Wrażenie robiły też papiery przewozowe, jeden gruby segregator, tak na oko ze
trzy kilo. Trasa do Taszkientu to prawie 7000 km. Podobno bydlaki
wciąż jeszcze jadą. Starszy rusza w piątek. Polski drag nach osten staje się
faktem.
My za to witaliśmy powracającego z czteroletnich wczasów w
Sztumie Bielszego. Bielszy jest złym bliźniakiem i jedynym skinem, którego
tolerujemy w naszym towarzystwie. Znamy go przez jego siostrę, która ma
zwodniczą urodę elfa i umysł z wirujących żyletek, a Bielszy? Bielszy, no
cóż... Ksywkę uzyskał w drodze osmozy, gdy o nasz napuchnięty, z lekka już
ziejący oparami etylenu kłąb zahaczyło czarne BM. Wypełniająca go treść była
bardziej zainteresowana obcierką lakieru niż zbierającym się z asfaltu S. Ich
było trzech a nas tylko sześciu, mieli więc miażdżącą przewagę i zgarnialiśmy
już niezłe bęcki, gdy ze stuporu ocknął się Bielszy, wtedy jeszcze Michał i
wpadł w tą hekatombę z bojowym rykiem rannego łosia. Może po dwóch minutach
stojąc pośród ruin i pogorzeliska darł się tym swoim załamującym się od mutacji
głosem: Ktoś chce jeszcze doświadczyć wyższości rasy białej?! Ktoś chce?!
- My też jesteśmy biali – rozległo się z poziomu gruntu. Na
to dictum osobnik od tej chwili zwany Bielszym, pogrążył się na chwile w
zadumie, po czym doszedłszy do jedynej, słusznej konkluzji odrzekł: Ale nie tak
biali jak ja.
Od tej chwili, zupełnie jak w wypadku Franca Maulera,
zaczęto zapraszać go na imprezy i polowania. Choć raczej starano się go od razu
upoić i trzymać w tle, bo miał tendencje do śpiewania Horst Wessel Lied tudzież
publicznego zamawiania pięciu piw, a przecież tak można komuś wybić oko.
Ale wracając do meritum. Tak jak Dżesika ma splątek brzytew
w głowie, tak jej młodszy braciszek jest po prostu cymbałem. Niektórzy twierdzą
(potem podam ci ich imiona Bielszy), że w głowie ma połówkę kuli do kręgli, z
otworami na palce do góry i gdyby otworzyć mu czaszkę to można by mu ten mózg
spokojnie wyjąć a Bielszy nie zauważyłby różnicy. B jest tak głupi, że gdy
zamówił na allegro wymarzony mundur SS to przysłali mu równie czarny, ale
jednak nieco inny mundur czołgisty.
Do Sztumu jechał dość chudy i żylasty. Teraz wygląda jak
mały czołg, podobno całe cztery lata spędził na zakładowej siłowni a w celi
umieścili go z dwoma gejami, z którymi grał w karty...
*