-
Jesteś piękna gdy tak jesz...
-
Aha, gdy jem... nigdy już
nie
przestanę
(My)
No
więc z tą wycieraczką Nergala to było tak. Tego dnia uprawialiśmy
dirty dancing tudzież wirujący sex w wąskich i wyjątkowo stromych
kiszkach klatek na Apartamentach, znaczy się pucowaliśmy tamtejsze
posadzki za pomocą maszyn wirująco - tryskająco - ssących.
Szczerze mówiąc straciłem już nadzieję na umiejscowienie drzwi
Nergala, sądząc, że w kłębinach i rozstępach domowych pieleszy
poddał się fali słodkopierdzącego konformizmu i przed drzwiami
położył jak pozostali autochtoni jakiś słomkowy wiecheć z
tekstem Welcom Home, ale nie. Wlazłszy na ostatnie piętro i
ominowszy wyglądający wyjątkowo diabolicznie, czarny rower
trafiłem na jedyną w moim życiu czarną wycieraczkę z płonącą
czaszką i napisem: Welcome to hell. Brawa za konsekwencję do
ostatniej kropli kwasu. Zanim sprzątneliśmy, szturchnąłem ją
parę razy dla pewności na wypadek, gdyby kryła się pod nią
zapadnia z wirującymi ostrzami, tudzież zasuszone jelito cienkie
ministranta.
Tymczasem
do portu dopłynął kontener z trzema zabytkowymi samochodami, było
w nim ciepło i przyjaźnie, a po podłodze i ścianach biegały
sobie dziesiątki pająków, którymi nasi rozrywkowi dokerzy rzucali
się radośnie dla żartu i wpychali za kołnierze, dopuki nie
dowiedzieli się, że to przybyłe turystycznie z Kaliforni czarne
wdowy. Potem mogłem obejrzeć sobie na TVN24 moją matkę, która
akurat rządzi wszelką biomasą, która przekracza w obie strony
naszą morską granicę. W jednym z wozów, w zasnutym szczelnie
pajęczyną bagażniku, było gniazdo z setkami jajeczek. Zachowano
trzy okazy potworów na pamiatkę. Dwa pierwsze włożone do jednego
słoika natychmiast się pomordowały. Trzeci konał 7 godzin w
spirytusie pukając nogogłaszczką w szybkę i zapewne bełkocząc
coś o wychowaniu w trzeźwości.
Wciąż
nie dostaliśmy trzeciego budynku na 3żaglach, ale podobno
konkurencyjną firmą zarządza koleś, którego żona jest oficjalną
kochanką prezesa Impro, więc można powiedzieć, że naszemu
szefowi nie staje nieco nieco "głębi argumentów".
Ostatnio
też usłyszałem, że mógłbym wpaść na Brętowo i w godzinkę
zamieść chodnik wzdłuż Słowackiego. Wpadłem, poodkopywałem go
przez 6h, pocierając głową (dosłownie) o przejeżdżające
autobusy i ujawniając przy tym niepokojąco głębokie dziury i
zapadliska, w których zapewne zniknąłby nie jeden emeryt, gdyby
nie okazało się, że za dwa dni wpada tam ekipa z koparką i
wszystko rozpiży w pizdu. Wspomnę tylko, że robota była na tyle
fascynująca i absorbująca, że ciskając za siebie mięsistą,
bogatą w różnorakie formy życia pacynę błota, zdjąłem łopatą
z roweru jakąś kobitę. na szczęście była w takim szoku, że po
otrzepaniu biustu z gąsienic i glonów udała się w dalszą podróż
nie strasząc prokuraturą ani sądem ostatecznym.
Coś
jeszcze? Aaa, chłopaki na Brętowie mieli coś poprawić na dachu
Cmentarnej Wieży. Cały szczyt budynku to Penthaus z wyjebiście
wielkim balkonem. I właśnie na tym balkonie, gdy kolesie wychynęli
zza winkla, ich oczom ukazała się opalająca się w pierwszych
wiosennych promieniach słońca naga, młoda dama regulująca sobie
maszynką strefę bikini... Podobno wrzaski było słychać 17 pięter
niżej.
-
Wciśniesz się przez to
okienko w łazience.
-
Super, chyba w kawałkach
(My)
*