Szyby lśnią jakby we wnętrzno-
ściach bloków wschodził księżyc
(Soszyński)
Po koncercie Hajdamaków, koło sceny zebrały się dziewczyny,
które szalały z nami przed chwilą na, parkiecie i zaczęły śpiewać. Po
ukraińsku, na głosy, pięknie. Coś niesamowitego. Śpiewały aż wywabiły ponownie
zespół zza kulis. Chłopaki wmieszały się w nasz tłumek i zaczęli wtórować
dziewczynom. Zabrzmiała harmoszka, perkusista wskoczył za bębny. Akordeoniarz
uściskał się z Marzanem. Dziewczyny były młode i piękne, M zapatrzył się w
niziutką Czarną Iskrę, ja łapałem
powłóczyste spojrzenia Jasnowłosej, która zasiała niepokój w moim sercu.
„Dziewczyny były niesamowite” stwierdziłem wędrując potem z M wyludnionymi
ulicami Gottenhaven, „Delicje” poparł mnie rozmarzony.
Miałem dzisiaj pisać o mojej weekendowej, trzydobowej
eskapadzie, ale dam sobie na razie spokój. Za dużo tego, za dużo tego we mnie.
Kipi to wszystko i buzuje, przewala się gorący chaosem emocji. Muszę poczekać
choć chwilę by ostygło. Zakrzepło w jakiś wyartykuowalny porządek.
Nic mi dzisiaj nie wychodzi. Jestem wkurwiony i rzucam
rzeczami, kopię komputer, a należy tu dodać, że cholernik stoi ponad moim
stołem, wymaga więc to pewnego kunsztu i ekspresji. Na zewnątrz jest obłędnie
szaro a z nieba pada gówno. Zaraz muszę tam wyjść, może moja nienawiść jest na
tyle silna i zakrzywi tor lotu tych jebany kropel.
Do trzeciej nad ranem czytałem najnowszą Honor Harrington.
Już tak mam, każdą kolejną Honor czytam jednym ciągiem, od początku do końca.
Wstałem o 7 i pomagałem typowi instalować łazienkę i skręcać meble trochę mi z
tego kapnęło. Pójdę więc gdzieś i wydam wszystko na rum, kobiety i jeszcze
jeden tom Honor bo jakiś pieprzony geniusz marketingu wydał dwa tomy na raz nie
licząc się z potęgą budżetu takich żuczków jak ja.
Panie Boże, lubiłem dżem truskawkowy
I ciemną słodycz kobiecego ciała,
Jak też wódkę mrożoną, śledzie w oliwie,
Zapach cynamonu i goździków.
Jakiż więc ze mnie prorok?
(Miłosz)
*