poniedziałek, 26 października 2015

follen down

Tak właśnie umiera wolność
- pośród burzy oklasków

(Star Wars)

No i brunatni powrócili. Gdyby nie to, że znów się człowiek będzie wstydził, że jest Polakiem, byłoby to całkiem zabawne, patrzeć jak z piSSlamskiego misia wychodzi potwór, a ci wszyscy debile, którzy na niego głosowali, zaczynają mieć nagłe i wilgotne poczucie kupy cieknącej po udach.  W sumie już nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć miny naszej złotej głosującej młodzieży gdy zacznie się kontrola internetu, zamykanie serwisów z serialami i grami, wyroki więzienia za ściąganie z sieci czy za posiadanie marychy. Co tam, chcę zobaczyć ich miny jak zaczną ubierać ich w mundurki i zaczną wprowadzać na prawo i lewo zakazy używania słuchawek i telefonów. Jeśli jednak znowu przeforsują zakaz noszenia ciuchów kroju wojskowego to kurwa stanę i polegnę, jestem gotów na rolę więźnia politycznego w imię noszenia bojówek i panterki, i garści granatów jeśli się da.
Wyjazd integracyjny przyszedł i wyszedł. Piękne miejsce w pięknym miejscu. Mgły nad jeziorem, kolówka i dolegliwości wątroby u poszczególnych osobników. Gregory leżący przed konwojem weselnym w charakterze bramy i trzeszczący balkon pełen rozbawionych palaczy. Wracając koło 2 z korytarza, gdzie nad kadzią bigosu i baterią Kasztelana odbywały się nocne polaków rozmowy, znalazłem na końcówce smsa wysłanego o 0:20 przez szefa: Ciszej proszę!!! UPS
Zona kopytkuje na kursie salsy, zegary  przestawione na nowe czasy, zapada mrok. O tej porze roku jest najsmaczniejszy. Idę się do niego podłączyć.

PUK PUK
- Kto tam?
- ABW
- Nie wierzę!
- My właśnie w tej sprawie

*

  

czwartek, 8 października 2015

A co jeśli wszystko jest po raz ostatni?

Ilu trzeba Polaków żeby
wymienić żarówkę?
- 100 i pięciu tysięcy
Rosjan by ich powstrzymać

(Niemiecki kawał)

Ostatni dzień w Mławie był piękny, taki jaki powinien być ostatni dzień. Rodzina zebrała się w dużym pokoju by w obecności, eterycznie już z lekka zasiedlającej fotel na kółkach, babci decydować o jej losie. Odpuściłem sobie ten dramat prowadzący nieuchronnie do hospicjum i zapadłem w fotel wspomnień. Mława to moja ojczyzna, mój raj i kraina marzeń. To bezpieczne miejsce, pełne słońca i soczystych kolorów dzieciństwa, to miejsce, które normalnieje, staje się ładnym, małym miasteczkiem a tym samym umiera. Czas i nowa farba pokrywają ostatnie fragmenty mnie, pozostaje przyjemne acz obce miejsce, gruntowe drogi pokrył asfalt, warstwy ziemi pokryły ostatnie resztki krwi z rozbitych kolan.
Prawdopodobnie będę tu jeszcze dwa razy. Na pogrzebie babci i ciotki, ale raczej nie będę miał ochoty by krążyć po okolicy i szukać starych szlaków. Przyjadę postawić na płycie szklankę ognia i odejdę stąd na zawsze.
Z okiem dalej jest źle, może gorzej, ale zobojętniałem już mocno. W sumie nie potrafię się teraz za bardzo przejmować czymkolwiek. Wściec się, roztkliwić owszem, przejmować - nie za bardzo.  
Był i minął kolejny koncert CDNów, chłopaki promowali swoją nową płytę. Impreza była fest, co niektórzy w ferworze walki na parkiecie potracili obcasy a po pobliskim parku, w srebrzystym świetle miesiąca biegały pękate postacie rządne zemsty. Byłem podrywany. Po dwóch próbach wywleczenia mnie na parkiet lasia zaczęła miętosić mi ramie i mówi: to przynajmniej sobie ciebie posmeram. "A smeraj sobie" odrzekłem dosączając piwo.
Gdy szedłem wieczorem do Sopotu spotkałem na bulwarze nadmorskim lisa, który coś tam dojadał (niemowlę?), minąłem go może o 2 metry, nie przejął się zbytnio.
Po półtora miesiąca zakończył się u nas remont. Dziwnie jest nie budzić się w romantycznym poszumie folii.
Jutro jadę za Kartuzy na szkolenie i wyjazd integracyjny. Może wrócę może nie.

Ilu trzeba Niemców żeby
wymienić żarówkę?
- 1, są wydajni i nie mają
poczucia humoru

(polski kawał)

*