-
Moja ty kopytkująca antylopo...
-
Antylopo?! Kopyta mam, i rogi...
i
rogi?!
(My)
Czas
to kołdra wypełniona szeleszczącym pierzem chwil. Nakrywam się
nim jak dziecko kryjące się przed strachami zasiedlającymi noc.
Odcinam się na chwilę od "muszę" i "chcę".
Obejmuję dowodzenie. Captain on deck! Zaciskam ręce na kole
sterowym. Ja jedyny i niepodzielny władca mego świata, zmieniam
kurs tej planety, opuszczam parkingową orbitę i ruszam w dół, jak
najdalej od dogasającego blasku słonecznego ogniska. W dół, w
ciemność, ku nowym gwiazdom i nowym początkom.
Nadchodzi
świt wraz z dźwiękiem budzika, powstaję z martwych, szukam mózgu
i kawy. Wypijam magnez i potas i wapń. Krystalizują mi się myśli.
Boli mnie trochę mniej nadchodzący dzień.
Stałem
na betonowym jęzorze pośrodku choinki gottenhavskiego portu i
patrzyłem na przedziwne kształty naszej floty uderzeniowej. Za mną
kurczył się zbombardowany niegdyś transatlantycki dworzec,
wszystko zalewał złoty blask. Szliśmy wzdłuż portowych narośli.
Każda miała swoją historię.
Przewodnik
- Gdy przyszli Niemcy, zerwali
oczywiście
płaskorzeźbę z orłem, napis i
zniszczyli
wszystkie kamienne kule...
Krzysiu
- Orła rozumiem, napis też, ale
czemu
kule?
Ja -
Ja też nie rozumiem tej nieuzasadnionej,
niemieckiej,
głębokiej niechęci do kul.
Niczym
pajęczyna osnute były opowieściami stare magazyny i chłodnie, na
niebie majaczył szkielet olejarni, we wnętrzu pirsów spały snem
wiecznym stare pomosty. Przy urzędzie polski bunkier wyglądający
jak piramida, jedyny taki na świecie. Kończyły się lata
trzydzieste i więcej takich nie zdążono już wybudować. Dom
stojący na pogrążonych w ziemi mostowych przęsłach i pospinany
od tyłu nitowanymi klamrami, park podzielony przez Niemców na
działki z kartoflami. Przeszliśmy pośród filtrów wielopiętrowego
bunkra z trzymetrowymi stropami, którego ponury opiekun, szary jak
beton, wieścił niechybną zagładę. Drugi taki bunkier, tylko
mniejszy był w miejscowej stoczni. Gdy Amerykanie bombardowali ją
dywanowo pozostał tylko on pośród morza gorącego popiołu i
poskręcanego metalu. W końcu odeszliśmy w miasto, słońce zaszło.
Na dnie toru wodnego śniły wciąż o chwale rozrzucone szczątki
Gneisenau.
Sms
od Lennonki:
Ale
jaja! Odkryłam pierwszy
siwy
włos (na lewej...
Piersi!
Myślę z lekkim szokiem,
przesuwam
dalej:
...skroni)
Nie myślałam, że mnie
to
spotka.
*