tag:blogger.com,1999:blog-3435874771778723902024-03-05T08:56:22.455+01:00Płk Kiszczak's ShadowlandUnknownnoreply@blogger.comBlogger1050125tag:blogger.com,1999:blog-343587477177872390.post-81830524193901978192023-05-23T17:07:00.001+02:002023-05-23T17:09:32.899+02:00Rekiny są starsze niż drzewa<p>Kiedyś wakacje to była cała epoka.</p><p>Dziś to trzy wypłaty</p><p>(sieć)</p><p><br /></p><p>Chory. Potykam się o własne, miękkie nogi. Ciśnienie wewnętrzne rozsadza myśli i opieka ograny, przychodzi potopem mrozu kostniejących nóg i falami termojądrowego ciepła sunącego pod klatką żeber. Momentami nie wiem co widzę, nie rozumiem co myślę. Mruczy pulsometr, Serwer w przychodni zapada się pod ciężarem służby zdrowia. Bez zwolnień, bez nadziei idę do ogrodu by przez sześć godzin bujać się delikatnie pod majowymi gałęziami drzew. Jest tak pięknie i świeżo. Nowiutkie słońce prześwietla nowiutką zieleń liści.</p><p>Ostatnio odkryłem lepką oślizgłość USG</p><p>Jeszcze nie wiem co ze mną będzie, czy będę jeszcze mógł się pochylić bez zawrotów głowy. Czy pójdę do pracy, czy pójdę się przejść, czy pójdę.</p><p>Ostatecznie okazuje się jednak, że gdy zbliżamy się do krańców to zostajemy sami. Nikt z nami nie idzie do końca. Trzeba więc kochać i szanować tych, którzy idą z nami najdalej. Kolejny krok na czarnym piasku, niebo nigdy nie jest tak zimne i bezkresne jak wtedy gdy się boimy.</p><p>Nie zostawiaj mnie</p><p>Przytul</p><p>SOS </p><p>* </p><p> </p>Unknownnoreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-343587477177872390.post-5256050995563747002022-12-10T18:16:00.002+01:002022-12-10T18:16:34.369+01:00Załamania krawędzi<p> A ci, którzy tańczyli zostali uznani</p><p> za szalonych, przez tych, którzy</p><p> nie słyszeli muzyki</p><p><br /></p><p>{Nietzsche}</p><p><br /></p><p>Przerwa w opadzie, mam budzik nastawiony na 3, ale zapewne tylko wstanę i wyjrzę za okno. Dziś nie spadną gwiazdy ani śnieg. Potem opadnę w kolejkę snów. W pracy zaczynam uchodzić za szaleńca, rozdaję igły opinii, które nie chcą już spoczywać w wrośniętych w kościec futerałach grzeczności. Ludzie okazali się najbardziej zawodnym elementem rzeczywistości, dziurami w osnowie przez które dochodzi światło i głosy z innego miejsca, nazwijmy je wspólną płaszczyzną myśli i idei. Zaglądam tam przez te dziury i coraz bardziej jestem przekonany, że to nie bajka dla mnie. Nie ma we mnie potrzeby dostosowania ani akceptacji przez gatunek, którego zachowanie i egzystencja opiera się w większości na wytrenowanej automatyce i systemowych błędach. Nie chce mi się reagować na interpretację mnie w obcych umysłach. Czasem owocuje to totalną wymianą ognia, ostatnio ostrzeliwałem się jak Bismarck, na dwa fronty, w samochodzie gdzieś u stóp Moreny, na krawędzi lasów Migowa.</p><p> Jestem sam w domu, czekam na opad, wyjechał nawet pies. Zimy mają smak soli, słucham jak Sannah marzy o stadionie i czytam hurtem heksalogię Jadowskiej. Chciałbym rzucić pracę, by odzyskać czas i odczuwanie magii tętniącej pod brukami Miasta. Zmęczenie i ból odbiera mi wszystko czym jestem. Kiedyś Kerry King spytał mnie czym jest wolność. Dziś odpowiem, choć tytan ten padł już tak dawno, że wiatr rozwiał nawet azbestowy pył, jaki wzniecił ten upadek. Wolność to odrzucenie bezpiecznej rutyny, rozpięcie pasów i zamknięcie oczu, życie z dnia na dzień bez podstaw i zabezpieczeń, wolność to życie na krawędzi zniszczenia, to pęd w kuli ognia przez niebo, na sekundę przed wypaleniem. By opaść miękkim, gorzkim popiołem na twarze wpatrzonych w gwiazdy zakochanych i marzycieli</p><p>Źyj co dzień jakbyś miał żyć wiecznie,</p><p>pomylisz się tylko raz </p><p>*</p>Unknownnoreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-343587477177872390.post-10042498571636028082022-06-30T20:56:00.006+02:002022-06-30T21:01:13.068+02:00Talia znaczonych barw<p> Oto nasz świat. Drobna kulka</p><p>zawieszona na promieniach słońca</p><p>(Sagan)</p><p><br /></p><p>Na zewnątrz powoli sunie burza. Odległe gromy rozbrzmiewają gdzieś pod powierzchnią świata. Spokojnie wyciągam drzazgi z rąk, słuchając Luca Evansa śpiewającego, że miłość to pole bitwy. Kiedyś właśnie tak chciałem wyglądać i taki mieć głos. Dziś wygląd staje się dla mnie czymś abstrakcyjnym. Nie patrzę w lustra, nadmiar tego co w środku zasnuwa płynną watą to co na zewnątrz. Zazwyczaj definiuję się jako myśl.</p><p>Fala upałów jest czymś zupełnie innym, gdy pracujesz pod otwartym niebawem, to pojedynek woli, czy wytrzymasz, czy to zniesiesz gdy świat powoli oddziela twoje ciało od kości. </p><p>Byliśmy ostatnio w Przywidzu, to moja przystań dobrego samopoczucia. Jeżdżę tam, żeby się nie ruszać i patrzeć jak woda odbija światło. Obecny wyjazd minął pod znakiem "Przemijania", gadaliśmy z Krzyśkiem, sącząc różne roztwory, o przeszłości, o ubytku objętościowym dni i sekund. Lasy i wzgórza opływały nas spokojnie, a my siedzieliśmy, gadaliśmy i patrzyliśmy jak świat przemija w własnym tempie.</p><p>Cudownie jest się starzeć. Czuć jak centrum wszechświata pokrywa się powoli z naszym centrum. Galaktyki w moich żyłach, cień mgławic pod powiekami. Gigantyczna czarna dziura ziejąca nieukojoną żarłocznością w miejscu serca.</p><p>Wpadł też ostatnio Marzan, zapraszałem na ciepłą wódkę, ale było zimne piwo, dużo zimnego piwa. Zapoznałem, go z Umierającą Ziemią Vanca i Opowieściami z Siekierezady pisanymi gdzieś tam daleko, w mojej ukochanej Cisnej, przez ostatniego bodaj Mad Maxa polskiej literatury. Skończyliśmy słuchając do nocy z Tuba ukraińskich i rosyjskich punkowych kawałków, które nawet gdy są wesołe, to śpiewane są z krawędzi grobu. Wczoraj upał, praca i alkohol, złożyły wota w umęczonej świątyni mojego ciała i posłały mnie na kilkanaście godzin w krainę snu. Było tak cudownie bezmyślnie, że nie żal mi utraconego na nic czasu.</p><p>A dziś jest ostatni dzień istnienia Samu w Brzeżnie. Jest to miejsce, które znałem całe życie. Robiłem tam pierwsze zakupy i stałem pod nim w śniegu, przez całą noc w kolejce po kawę. Szło się całą rodziną, rozstawiając strategicznie w kolejce, bo był limit na osobę. Tam też widziałem jak zmieniał się świat. Twaróg, serki homogenizowane i lody kalipso zmieniały się w ocet i skamieniałe pierniczki katarzynki. Potem Ptyś i Irysy z makiem, a potem eksplozja lat 90, kiedy wszystko wypełniły kolory i niepowstrzymany nadmiar, który pokochałem.</p><p>Zamknięcie Samu kończy pewną epokę, moją. Ostatnio wszystko zaczęło się zmieniać, osiedla wkraczają na ostatnie brzeźnieńkie dzikie pola, rozwijają się drogi. Grodzona jest martwa linia kolejowa, która nie jest już martwa. Wszystko zostaje usystematyzowane i ostatecznie zamknięta, a ja tkwię między stronami, nie mając dokąd pójść. To ostatni rozdział mojej opowieści. Wygląda na to, że go przetrwam. Trzeba będzie zacząć pisać coś nowego. </p><p><br /></p><p>Czyż z reguły tak nie jest, że zabija</p><p> nas to co najbardziej kochamy?</p><p>( Wyimaginowania rozmowa z Lennonką, podczas jakiegoś spaceru)</p><p>*</p>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-343587477177872390.post-38645020498461642021-12-06T16:13:00.004+01:002021-12-06T16:16:55.325+01:00Boli mnie krew<p>- Po co istnieje cierpienie?</p><p>- Żebyśmy zmieniali nasze zachowanie,</p><p> jak przy dotknięciu żelazka. </p><p> Brak cierpienia może zabić.</p><p><br /></p><p>(Weber)</p><p><br /></p><p>Jakże trudno zacząć pisać, Piach w trybach idei. Samotność wywołuje skróty w myślach, które rozumiemy tylko my sami w sobie. To dlatego starsi ludzie wydają się dziwaczni, słyszymy tylko część dialogu.</p><p>Delikatny nalot zimy. Codziennie o 3 szykuję się do drogi. Miasto o czwartej rano jest puste i należy do mnie. Muzyka i ciepło rozsadzają kabinę wozu. Elfia srebrzystość zewnętrza pod uciekającym chmurom księżycem. Każdy cień ostry w swej czerni kryje niezmierzone tajemnice. Ostatni bastion niezwykłości nim masa odpali się światłem w kuchniach, wypachni kawą i wyleje otworami drzwiowymi w rynny ulic i obowiązków. Po powrocie zwijam się w koc i psa i śpię. Mój dzień zaczyna się o dwunastej gdy wszyscy są zajęci, rzeczywistość dopada mnie dopiero po południu.</p><p>Okropnie bawią mnie ludzie, którzy krzywią się na mój widok. Obraz robola z szuflą w workowatym, szarym stroju. Cieszą się swoją wyższością klasową, średnim metrażem swych minimalistycznie wyposażonych komór mieszkalnych, w stonowanych kolorach, w kolejnym betonowym kurniku. Określeni regularnością spłaty kredytów, uwiązani jak łańcuchowe kundle do godzin pracy. Przeciwstawiam im powolne jedzenie skrajnie złożonych kanapek (bułka, margaryna przeciw cholesterolowa, pasztet z jelenia z kurkami i żurawiną, odrobina maggi, majonez, ogórki kiszone, cebulka i szczypta warzywka), early greya w półlitrowym kubalu i nową książkę Pilipiuka. Pamiętaj nie płacą nam pieniędzmi, płacą nam czasem naszego życia.</p><p>Śledzę kursy walut, tak jak przewidywałem, rozdawnictwo pieniędzy skończyło się inflacją, opróżniamy konta i idziemy w Euro, byle dalej na zachód od ekonomicznej bolszewii. Wkrótce na poważnie ruszą kredyty, raty przerosną płace. Przewrotnie cieszy mnie to bo ofiarami będę głównie ci co w to piekło nas zepchnęli. Czekam aż zaczną znikać w wstecznym lusterku.</p><p>To w ogóle zabawni ludzie. Pislam wbrew wszelkiemu rozsądkowi nie wprowadza obostrzeń covidowych, bo te uderzyłyby w ich twardy elektorat. Mądrzejsi odważniejsi już się wyszczepili. Nie powiem to też mnie bawi. Bardzo popieram antyszczepionkowców, czym więcej ich zdechnie tym mniej zostanie idiotów i wyborców piSSu, do tego jeszcze wrosną nam emerytury.</p><p>Radosne czasy, celebracji nieszczęść i składania ofiar. Jakże kocham ten kraj wypełniony i iluzją, natchniony obłędem i pełen nieokiełznanego, radosnego rozpierdolu. Żyjemy z złej bejce. Mylimy ból z przyjemnością.</p><p>Ufo - Podbiliśmy wasz kraj i</p><p> zabiliśmy przywódców...</p><p>Polacy - Kurwa, nareszcie!</p><p><br /></p><p>*</p><p> </p>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-343587477177872390.post-50436796487033231112021-01-05T16:39:00.016+01:002021-01-05T16:46:14.206+01:00Popiół pod jej stopami<p>Wielu ludzi wierzy, że życie na ziemi posiali kosmici. Ja należę do tych, których niepokoi fakt, że kiedyś powrócą zebrać plon.</p><p>(sieć)</p><p>Przeczytałem ostatnio stareńką, trzystustronicową książkę, której główna akcja trwa jakieś 7 minut. Żeby nie zagęszczać opowiada o ludziach będących w danej chwili w różnych odległościach od punktu zero eksplodującej bomby wodorowej. Poznajemy ich na parę minut przed końcem. A potem towarzyszymy im przez chwilę niebiańskiego blasku przenikającego przez wszystko, aż do chwili całkowitego wyżarzenia ostatniego zęba na płynącym w podmuchu fali uderzeniowej asfalcie, rozsmarowania po jezdni dwutonowym kawałkiem dachu czy powolnej śmierci od poparzeń, które układają się na ciele w kształt wzorów, które akurat mieliśmy na ubraniu. Wszystko to opisane lekkim tonem, okraszone masą interesujących szczegółów i obserwacji. I faktycznie czyta się to lekko aż do końca, ale jest to lekkość gwiazd miażdżonych horyzontem zdarzeń na poszarpane kawałki atomów, w drodze do wyjącej przerażeniem czarnej ostateczności. Na koniec zaś odkrywasz, że i ty jesteś pośród bohaterów tej książki. </p><p>* </p><p> </p><p><br /></p>Unknownnoreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-343587477177872390.post-57497248082228119752020-03-05T18:23:00.000+01:002020-03-05T18:23:13.631+01:00Chyba jestem wybrakowanym bogiem<br />
Codziennie ciężko pracuję na dragi,<br />
dziwki i lasery... eee, znaczy chleb<br />
<br />
(Kacper)<br />
<br />
Gdy zmierzchały wielkie wojny dawnych czasów, gdy wiek pary pokrywać poczęła śniedź przyzwyczajeń i ognistowłosa Lady Rdza, wtedy rosnące na prowincji jednego z imperiów Miasto postanowiło zmodernizować linię kolei żelaznej z Nowo powstałego Portu do samego centrum. Na podmokłych łąkach nieopodal jeziora Zaspa pojawili się geodeci i inżynierowie, pokiwali mądrze głowami i zdecydowali, że tory pójdą po nasypie. Opadał własnie pył po ostatniej z wszystkich wojen, miasto demilitaryzowano, więc ich wzrok opadł na spiętrzoną cegłą i betonem, najeżoną lufami harmat Festung Brosen, Twierdzę Brzeźno. Były to czasy gdy niczego nie marnowano, w ruch więc poszły młoty, powietrze rozdarły eksplozje. To co skruszono przewieziono obok i rozsmużono długą linią w kierunku Miasta Miast. Z Twierdzy pozostawiono zaledwie jedną pierzeję w której schronach ludzie porobili garaże, a w betonowych kręgach gdzie niegdyś były osadzone potężne dzieła przeciwlotnicze 88mm, paliliśmy ogniska, opiekając radioaktywne kiełbaski "ogniskowe", które w chwili nieuwagi potrafiły zapłonąć błękitnym ogniem.<br />
Ostatnio linię kolejową znowu rozpruto w szale modernizacji. Wędrowałem z psem Kluskiem ponad wykopem i patrzyłem na ukryte w gruncie warstwy cegieł, wyszukując co jakiś czas perełki w stylu: pokrzywione, pancerne drzwi, zawleczki od handgranatów, czy resztki skrzynek po amunicji. <br />
Ci którzy tu kopali. byli pewnie zdziwieni.<br />
Słyszeliście o koleinach pozostawionych 12 milionów lat temu w dolinie frygijskiej, w Turcji. Wyglądają jak zwykłe ślady ciężkiego samochodu, rozchodzą się tam gdzie skręcał, zostały nawet ocieruchy na skarpach obok trasy przejazdu, wszystko skamieniałe.<br />
Mnie to dziwi, i trochę bawi. Jak to pisał Lec: Ile było potopów bez Noego?<br />
Ostatnio czytałem, że znaleźli wrak okrętu wikingów na dnie Missisipi<br />
<br />
Opowiadam o czymś przy robocie.<br />
Boh - Ty to zawsze jakąś głupotę wyczytasz.<br />
Kacper - Ale czyta...<br />
<br />
*Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-343587477177872390.post-13803884117095039222019-12-06T17:55:00.001+01:002019-12-06T17:55:27.856+01:00Seryjny samobójcaPo tej stronie snu<br />
nie ma ateistów<br />
<br />
(Grzędowicz)<br />
<br />
Nie mogę czytać tej książki dłużej niż godzinę. Czytam ją przerywając innymi książkami, a gdy litery i zdania eksplodują płonącym gejzerem z moją czaszkę słyszę tylko szum w głowie i rozedrganie w trzewiach, jakby moje jelita zmieniały się w przesterowane struny. Radio Armageddon to potężna książka, potężna dla tych, "co przez całe, życie żyją w lęku przed nuklearną zagładą, by odczuć ostateczny spokój widząc atomowe grzyby za oknem". To opowieść której akord dołącza do zasnutego pajęczyną rytmu symfonii zniszczenia, za którą tęsknią takie stare potwory jak ja.<br />
Obecna mechanika otaczającego mnie świata jest dokładna i dopasowana. Jestem w wieku, w którym już utartym torem podąża się w kierunku otchłani i coraz bardziej niespokojnie poszukuje się zamienników emocji, które choć na chwilę przytłumiłyby niespokojne przeczucie nadchodzącego końca.<br />
Ostatnio naszą bezpłodność lekarz wsparł mi zestawem witamin i wychynąłem na moment z brei dopalony energetycznie, co też jest niepokojące, bo z reguły taki przypływ energii to ostatnie zmobilizowanie ciała do walki, przez gadzią część naszego umysłu, która zwyczajnie nie potrafi się pogodzić ze świadomością, że niedługo jej nie będzie.<br />
Dobra, koniec idę na firmową wigilię pić na koszt ciemiężycieli i podszczypywać Ukrainki.<br />
Na koniec zostawię z sobą muzykę, wystawię twarz na zimny powiew wiatru. Wezmę głęboki oddech...<br />
i wejdę w noc.<br />
<br />
Pod ziemią spędzisz więcej czasu niż nad nią<br />
<br />
(sieć)<br />
<br />
*Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-343587477177872390.post-69213356870347833462019-01-12T15:17:00.002+01:002019-01-12T15:17:47.320+01:00Pachniesz jak księga rodzaju25 dzień grudnia, pierwszy dzień świąt. Szpital nocą jest nierealny. Pulsuje bladym tętnem jarzeniówek. Korytarze zalega pylisty beton zmęczenia w którym co raz miga nagły rozbłysk panicznego strachu. Tu można spotkać znużonego Ponurego Kosiarza idącego wypełnić papiery, czy poszarzałe anioły stróże wychodzące przed drzwi OIOMU, by w krótkiej przerwie wypalić taniego papierosa. Z oddziału chorób wewnętrznych wychodzą dwie pielęgniarki, mają nałożone pluszowe różki reniferów i pchają wózek ze śmiercią. Twinkle Beels, twinkle beels dzwonią dzwony pobliskiego kościoła. 9 godzin zajęły badania i przyjęcia na oddział dziadka Szponiastej. Czas ten spędziła tam Avatar czytając tomiszcze o mikrobiologii, przesiedzieliśmy tam z nią trochę, lekko zszokowani, że na nasz widok dziadek chwycił nas zaręce i wycałował ja. Potem wpadaliśmy jeszcze co czas jakiś by obserwować kolejne fasy odpływu. 93 lata, Wołyń, wojna, sowieci, Syberia, poszukiwania ropy w Kazachstanie po którym została jedna ręka dłuższa, Gdańsk, stocznia, projektowanie statków, rodzina i kościół i dobro, jasne i przejrzyste jak w bajkach dla dzieci. Coś takiego naprawdę rzadko się ogląda. Wszystko zamknięte w tym blaknącym, wychudłym ciele, które duch opuszcza szykując się do dalszej drogi.<br />
Dziś już nie ma dziadka. Mszę prowadziło siedmiu księży w kościele na Mickiewicza, w którym dziadek był najstarszym ministrantem diecezji gdańskiej. Nawa pełna ludzi, cmentarz garnizonowy lekko przyprószony śniegiem, gdzie ludzkie węże meandrują pośród nawarstwionych grobów, i tyle, nie ma już dziadka. Pożarła go wychłodzona ziemia, pokryły kwiaty, uniósł górę dym świec.<br />
Nic nie boli, nic nie martwi i znów może jakiś słoneczny, daleki Wołyń, bez krwi na żelazie a za to pachnący łopianem i sianokosami, pylista wiejska droga i lodowata woda ze studni dająca ulgę na wieczność.<br />
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-343587477177872390.post-43240583758727719672018-11-29T16:43:00.001+01:002018-11-29T16:43:46.693+01:00Szaleństwa psa Kluska- Sprawdź Lotto, bo może nie muszę już iść do pracy.<br />
- Jak nie wrócę będziesz wiedział czemu...<br />
- A więc tylko dlatego ze mną jesteś.<br />
- Tak, żebyś mi dawał pieniądze na Lotto<br />
<br />
(My)<br />
<br />
Człowiek wciąż się uczy, ja na przykład, po obejrzeniu serii filmów "Oszukać przeznaczenie" przestałem mokrymi łapami odpalać komputer. Czas sunie zaś do przodu, nieubłaganie i coraz szybciej, podobno to odczucie subiektywne, ale ja osobiście zgadzam się z teorią, że czym bliżej końca tym czas coraz bardziej się skraca, ponieważ teoretycznie te same minuty i godziny są fragmentami coraz bardziej skracającego się okresu naszego życia. Czyli czym bliżej otchłani tym czas się zwęża, aż wyzeruje się w jedną trwającą przez wieczność chwilę biegnącą prostą linią ku nieskończoności.<br />
W sumie oznaczałoby to, że i śmierć ma swój własny horyzont zdarzeń i jak każda szanująca się osobliwość jest początkiem czegoś tajemniczego i zapewne kurewsko zaskakującego.<br />
Mamy psa. Mamy go już z rok, ale piszę tu tak jak pisze i w sumie dziś naszło mnie na garść refleksji w temacie naszej chowanej pod szafą bestii. Bestię ściągnęliśmy z jakiegoś schroniska z Ciechocinka, czy gdzie tam, gdzie powstają bestie. W ogłoszeniu podali sprytnie, że w samym Mieście więc daliśmy się nabrać, choć w sumie gdy tylko ujrzałem na zdjęciu tą upstrzoną łatami i girlandami kropek, wielkouchą, puchatą kulę entuzjazmu, zawieszoną w powietrzu w drodze do twarzy fotografa, powiedziałem Ten i żadem inny. Stwór miał być teoretycznie dla babci, bo siedzi sama i gada do siebie jak wariatka. Stwierdziliśmy więc, że tak przynajmniej będzie gadać do psa. Pies jednak pokochał miłością wieczną i pełną ociekających śliną czułości, Szponiastą, która odebrała go od podróżującej studentki.<br />
Mimo że babcia gotuje pieskowi obiady i podaje mu trzy dania na trzech osobnych talerzach bestia ciągle przesiaduje u nas, nawet jak nas nie ma. Wchodzę doma a tam w górze schodów już słychać radosny chrobot szponów i brzemienne w znaczenia pomrukiwania. Genialne w nim jest to, że gryzie tylko swoją własność. Nie rusza ani kabli, ani kapci ale jak już coś mu się da to z dziką rozkoszą rozdrobni to nas mikrony.<br />
Uwielbiam jak skacze za czymś z łóżka, jest ze trzy razy dłuższy niż wysoki i gdy skacze nie robi tego normalnie, odbijając się wszystkimi łapami, nie, daje wszystkie kończyny równocześnie do przodu i leci bezwładnie jak pianino, na zasadzie: Niech się dzieje wola nieba.<br />
Oglądanie go jak biega nigdy się nie nudzi. Ten organizm nie zna zmęczenia, ni litości i przeczy zapewne co najmniej paru prawom fizyki.<br />
I tyle wylałem się jak starsza pani opowiadająca o kochanym kotku, który zapewne za czas jakiś będzie pożerał jej zapomniane , zalegające w małym, blokowym mieszkaniu, zwłoki. Teraz też siedzę, z kolumn leci "1980" Końca świata, a z kanapy spogląda na mnie grudka puchu. I dobrze, tak ma być. Człowiek bez swojej bestii jest niekompletny. Bestia bez swojego człowieka jest smutna. Takie organiczne feng shui ze spacerami w pakiecie.<br />
<br />
- Widziałeś jego zęby?<br />
- Są malutkie<br />
- Ale ile<br />
<br />
(My)<br />
<br />
*Unknownnoreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-343587477177872390.post-44798656690194149182018-10-08T16:18:00.004+02:002018-10-08T16:18:55.136+02:00Zawsze gdzieś jest nocJeśli to tępy żywioł jeno, spojrzałbym<br />
w oko tego rozpierdolu<br />
<br />
(Orbitowski)<br />
<br />
Ostatnio ciągle w drodze. Nawet w pracy, odpływam w chwili dotknięcia gruntu a potem budzę się w samochodzie obolały i pocięty na 100 nowych, odkrywczych sposobów. Pokryty potencjalnym pyłem wszystkich przebytych światów. Książki i myśli zakrzywiają czas, gdy pytają mnie ile mam lat, mówię, że 10 000.<br />
Znów młoda trawa na dawnym milicyjnym osiedlu. Tam mieli park maszynowy, a tą aleją szły zwarte oddziały by wsiąść do pałowozów i wijącą się wśród lasów Słowackiego jechać gasić gorzejące buntem Miasto. Krople deszczu spływają mi po twarzy, zza okien patrzą starzy zomowcy. Niespodziewanie ze ściany zieleni wychodzi kobieta z wózkiem. Tuż przed nią skocznym truchtem wybiega Boh o ochlapanych nogawkach.<br />
Widok jest zamknięty tym gąszczem obrastającym stary poskręcany płot i martwe serpentyny drutu kolczastego. Gdy wejdzie się jedną z ledwo widocznych przecinek, trafia się do jasnego, pełnego przestrzeni lasu, wprost na szeroką udeptaną ścieżkę, gotową by postawić na niej pierwszy krok i ulecieć w pizdu w krainę fantazji i niezrealizowanych pragnień.<br />
A jeśli już o niezrealizowanych pragnieniach mowa, kumpel Boha udał się w przepastną głębinę gęstej kniei, w celu uzyskanie grzybów licznych i dorodnych i i w szklanych słojach internowanych. Łaził pół dnia, aż o pierwszym zmierzchu natknął się na czterech miejscowych cyganów, którzy kazali mu wywrócić kieszenie. Nieborak nic nie miał, więc zabrali mu grzyby i kazali spierdalać.<br />
Cofnijmy się trochę. Znowu deszcz, gdzieś pod Wejchertown. Stara baza obrony rakietowej, dotykam chropowatego pancerza ISU 152, wokół przygarbione sylwetki czołgów, w planie muzeum saperskie, gdzie ujrzę kamienną kulę spod Teatru Szekspirowskiego, szklane miny spod Stadionu Lechii i miny zabawki, które gdy podniosło je dziecko, zmieniało kostki jego palców w szrapnele, dziurawiące twarz i szyję. Rosjanie malowali takie na czerwono, żeby je dobrze było widać na śniegu.<br />
Na placu z rykiem drifftuje ogromny ciągnik artyleryjski wypełniony wrzeszczącymi turystami. Siła odśrodkowa rozsypuje im po placu pudełka i plastikowe butelki, w dali pod wiatą płonie ognisko, dociera do mnie zapach wojskowej grochówki. <br />
Przywiozłem do domu 30-to centymetrowy pocisk przeciwlotniczy i zapach wiatru we włosach. Pies zwany Kluskiem wypełnił podłogę serpentynami radości, a na koniec przylgnął ciepłym bokiem do mojego boku, westchnął z ulgą i zasnął.<br />
Ja zacząłem nowy tydzień<br />
<br />
- Będą mieli nad nami dużą przewagę liczebną<br />
- Przyda im się<br />
<br />
(Currie)<br />
<br />
*Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-343587477177872390.post-68199042878142347312018-07-05T17:46:00.001+02:002018-07-05T17:46:22.579+02:00Pocałuj mnie pomiędzy łopatki Nie jesteśmy tym co osiągamy<br />
tylko tym co przezwyciężamy<br />
<br />
(skądś)<br />
<br />
Noc, upał, etniczny rytm miasta rozbrzmiewa w kościach. Muzyka pośród lepkiej jak melasa ciemności. Życie gna jak szalone, nie zadaje pytań, nie ogląda się wstecz. Mknę przez ciemność jak płonący Challenger, gubiąc rozżarzone kawałki, gdzieś w dole, w ciemności czeka twarda realność Matki Ziemi, lecz to na razie nieważne, czuję jak powietrze przepływa po mojej skórze, obracam się powoli wokół własnej osi, ciesząc się pędem.<br />
Wracaliśmy wczoraj z Rumi po 11 godzinach walki z niekończącym się żywopłotem, toczący nad nami nierówny pojedynek z z dachem Ukraińcy przyozdobili nas w hełmy, wcisnęliśmy je na czapki i wyglądaliśmy pociesznie, jak śmiercionośne, opancerzone kaczuszki. Słońce gotowało nam żywcem krew, ale światło miało złoty kolor, wiele więc mogliśmy mu wybaczyć. Wracaliśmy potem przez miasto, okna otwarte na oścież, dziewczyny sunące po chodnikach odziane w jakieś letnie strzępki kolorów, rave in the grave na całą parę z głośników, zimne łokcie, te rzeczy. Czułem się naprawdę szczęśliwy.<br />
Agentka przywiozła mi z mundialu magnes z matrioszką, znaczki z mistrzostw i kalendarz z Putinem na 2019. Otworzę na tej stronie z torsem jak klify Dover i powieszę nad łóżkiem...<br />
Jakoś tak mimochodem przestałem orientować się co dzieje się w naszym skarlałym kraiku, nie czytam gazet, nie oglądam telewizji jest mi z tym naprawdę dobrze. Potrafię już sobie wyobrazić jak Polacy dopuścili poprzednio do zaborów, obrzydzono im ich kraj do bólu, nauczono, że są nikim i nic od nich nie zależy, skłócono i zaszczuto, a gdy u bram stanął Moskal i Prusak wszyscy odetchnęli z ulgą, że wreszcie nadszedł koniec tego wodospadu gówna.<br />
W pracy kalejdoskop, ale nie chce mi się o tym dzisiaj myśleć. Śpiewa Sarah Brihgtman do muzyki Schillera, pizza skwierczy w piekarniku, właśnie odzyskana żona rozczesuje swoje złote sploty, a pies zwany Kluskiem pożera wielokrotnie już pożarty sznurek i patrzy na mnie znacząco. Sporo czasu zabrało mi dojście do tego momentu, długo płynąłem przez oceany kwasu i skażone mielizny by dotrzeć na plażę mojego wewnętrznego spokoju, na puchatym i różowym kontynencie własnych potrzeb, znanym jako Kraina Pierdol Się Świecie. Stoję tam w słońcu gdzieś pośrodku łuku złotej plaży. Słony wiatr głaszcze mnie po skórze, a ja uśmiechając się z lekka, patrzę z zamyśleniem na czarne chmury kipiące gdzieś na horyzoncie.<br />
Miło jest w końcu oddać to co przez tyle czasu się otrzymywało<br />
<br />
Nie ma w życiu bardziej podniosłej chwili<br />
gdy ktoś do ciebie strzela...i chybia<br />
<br />
(skądś)<br />
<br />
*Unknownnoreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-343587477177872390.post-34466526497425407342018-03-01T16:53:00.000+01:002018-03-01T16:53:35.044+01:00Kuchenna magiaTen niezręczny moment pomiędzy<br />
twoimi narodzinami a śmiercią...<br />
<br />
Minął jakiś czas... tak to brzmi w opowieściach. Tymczasem to mijające nabrzmiałe treścią życie, dzień po dniu pełne znaczenia lub nicości, szczęścia, smutku, znużenia lub gniewu. Och GNIEW przejmuje mnie szczęściem po same czubeczki włosów, czasem nuży lub smuci, jednak kocham się wściekać bo wtedy czuję się jak pan zniszczenia, jak piroman biegnący z pochodnią przez rafinerię, jak rozpędzony boeing lecący wprost w wieże WTC. Czuję jak życie budzi się w zmurszałym członkach, jak inicjuje się działanie systemów, wyostrzają celowniki, nakierowują wyrzutnie. Przez moment wypełnia mnie moc, przez moment wstaję w pełni ponad światem, niczym szyderczy psychodeliczny księżyc.<br />
Magia zaś tkwi w szczegółach.<br />
Czwarta nad ranem. Wiatr niesie wirujące tumany śniegu i wyje niczym przypiekany potępieniec. Wielkie puste skrzyżowanie. Pobladłe jezdnie, zlodowaciałe tory, światła zmieniające się dla nikogo, jak po nuklearnej apokalipsie. Z wirującego, białego piekła wjeżdżają z dwóch stron, białe niczym widma przedświtu samochody naszej firmy. Stają na światłach, przepuszczając tylko śnieg i umarłych. Chwila zawieszenia, zmiana świateł, niewyraźna ręka w oknie wzniesiona w pozdrowieniu i blade czołgi naprawiaczy niedoskonałości tego świat znikają pośród wirującej bielą nocy.<br />
Akurat na moje urodziny Szponiasta dostała grypy żołądkowej. Była słabiutka, siedziała w kuchni i wskazując drżącym palcem szeptała:...a teraz na krakersy połóż bitą śmietanę. Tak więc imprezę zrobiłem, przeprowadziłem i sprzątnąłem niemal sam, choć częściowo zdalnie sterowany, jak nasz premier.<br />
Ludzie znowu mało pili i zostałem z baterią piwska, więc jak ktoś ma ochotę to zapraszam.<br />
Ostatnio Raku zorganizował też spotkanie "po latach". Pościągał ludzi z naszej klasy z podstawówki, niektórych nie widziałem od niemal ćwierć wieku. Jedni się dobrze zachowali inni nie (Teraz się będą zastanawiać).Było ogólnie dość wesoło, ale niestety dość grzecznie, no z wyjątkiem Raczyny, ale to akurat normalne, mu los przeznaczył rolę krwiożerczego szakala, który nagle wynurza się z ciemności nocy i niespodziewanie gryzie cię w zad. Gdy Rak zacznie zachowywać jak normalny, cywilizowany członek (Ooo tak) kultury europejskiej to świat rozpęknie się na dwoje a z zionącej ogniem czeluści wynurzą się radioaktywne pelikany i płonące siarkowo żyrafy by nieść ból i pożogę. W końcu jakaś równowaga musi być w przyrodzie zachowana.<br />
Tymczasem trwa Zbyt Długa Zima.W styczniu, gdy w śnieżnej brei jeździliśmy bokiem i wykuwaliśmy szyny dla samochodu w oblodzonych podjazdach, upomnieliśmy się o zimowe opony, Il Duce stwierdził, że nie ma potrzeby bo w lutym żadem śnieg już nie spadnie i będzie to najcieplejsza zima od lat. Dobrze że w końcu sami je kupiliśmy, bo pewnie już byśmy nie żyli.<br />
Nie pamiętam już kiedy miałem wolny weekend. Boss tak mocno nie wierzył w śnieg, że rozpisał w grafiku mycie hal garażowych. Wstajemy więc o 3, odśnieżamy a po południu przeładowujemy magazynki i zapuszczamy się w wypełnione toksycznym pyłem podziemia.<br />
Do tego dochodzą serdeczni i wdzięczni rodacy, którzy potrafią się specjalnie pofatygować o 4 rano, żeby ci powiedzieć: Nie syp tej soli chuju.<br />
I tyle, kolejny przedświt jedziemy przez Zasspę. Jedziemy w szalejącej śnieżycy, w lekko terminalnym stanie, wypadamy w dziurę powietrzną a tam w kolejnym szalejącym tumanie, rozświetlony niczym ranny transatlantyk tramwaj zapada się w ziemi. W sumie nas to nie ruszyło, nie takie cuda widzieliśmy już tej zimy. Potem przypomnieliśmy sobie dopiero, że tam jest przekop i tunel.<br />
<br />
- Kim ty właściwie jesteś?<br />
- Nie wiem, ciągle się staję.<br />
<br />
(Hudner)<br />
<br />
*Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-343587477177872390.post-77163488705275527732017-10-21T14:14:00.004+02:002017-10-21T14:14:42.758+02:00Bądź kimś kto cię uszczęśliwiaJestem ścieżką dźwiękową<br />
twojego dnia<br />
<br />
(Radio Zet)<br />
<br />
Zwalistego ogromu Twierdzy Grudziądz nie odkryje ten kto nie zbłądzi w ceglaną masę bastionów i wilgotną ociężałość ziemnych czap szańców. Błotniste drogi pośród labiryntu fortyfikacji, po których zasuwają testowane samobieżne haubice i działa, z warsztatów ukrytych w centrum cytadeli, Niekończący się cień korytarzy minowych, oplatających ten ceglany wszechświat ze wszystkich stron. Słyszeliście o "pruskiej dyscyplinie"? W kamasze brali sobie kogo chcieli, na 5 lat służby. Za każde przewinienie dokładali od roku do 20 lat. W czasie drugiej wojny Niemcy mieli tam walczyć do ostatniego żołnierza, w tym celu wysadzili 70% Grudziądza, żeby Ruski utknęli w ruinach, a ruski jak to ruski podjechali od tyłu po zamarzniętej Wiśle i twierdza padła do południa. <br />
Myślę, że mógłbym żyć w Grudziądzu. Większe miasto, ale na uboczu, zieleń i zawijasy dziewiętnastowiecznej architektury, no i ten ceglany klif nad rzeką... opierałbym się o niego w letnie dni z książką w ręku i patrzył jak ku morzu leniwie przepływa czas.<br />
Tymczasem nasz Il Duce przejął pół Moreny. Od dwóch dni rżniemy wszystko co liściaste a i iglakom nie przepuszczamy, w naszych piłach śpi kształt waszego świata, w błyszczących ostrzach naszych sekatorów drzemie odwieczna harmonia i sokratejski umiar. O przechodniu, powiedz Sparcie, że tu cieli jej syny, wierni jej prawom do ostatniej godziny. Więc gdy w rozsnutym mroku październikowej godziny siódmej, pośród kanionów ulicy Bulońskiej zagrzmi łańcuchowy zew naszego nadejścia, pamiętajcie...to nie szaleństwo, nie szaleństwo...<br />
Przez 4 tygodnie nie miałem praktycznie ani dnia wolnego, znużenie odkładało się warstwami, osiągając coraz to nowe nieznane dotąd poziomy... aż do dzisiaj. Dzisiaj spałem do 10 i nigdzie się nie spieszę. Po południu obchodzimy 85 urodziny babki, więc się napijemy i wypchamy ją pizzą z LaParmy, a potem będę grać i czytać i żonę obściskiwać czy coś w tym rodzaju.<br />
Kawałki na dziś: Plastic Heart z Wicka i Paint it black Ciary<br />
<br />
-Nie wystawiaj języka bo ci krowa nasika<br />
-Skąd weźmiesz krowę?<br />
-Sprowadzę<br />
-Ale wiesz, że jak wejdzie po schodach to już nie zejdzie?<br />
-Ściągnę cie na dół<br />
-E, nie zejdę.<br />
-Powiem, że to czołg to zejdziesz.<br />
-Spojrzę z góry - krowa- i nie zejdę.<br />
-Przebiorę ją za czołg. To będzie krowa trojańska<br />
<br />
(My)<br />
<br />
*<br />
<br />Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-343587477177872390.post-66283478322668963252017-10-05T12:54:00.000+02:002017-10-05T12:54:02.463+02:00Wyolbrzymiaj dobroZauważyliście, że cieszymy się, że dzień nam szybciej mija w pracy, że kończy się tydzień? To niesamowite, że z samej swojej natury nie chcemy starzeć się ani przemijać, a jednak nie wiemy co robić z danym nam czasem. Przepuszczamy go na pierdoły, rozmieniamy na drobne, wciąż na coś czekamy, wciąż czegoś wypatrujemy, ale jedyne co w końcu widzimy to dziwnie szczupła postać z kosą.<br />
Czekając aż skończy się kolejny dzień pracy tak naprawdę cieszymy się każdą sekundą zbliżającą nas do śmierci.<br />
Świat mnie dzisiaj zmęczył.<br />
Była sobie raz dziewczyna, która chciał zatańczyć walca. Miała dwie lewe nogi, figurę baryłki i twarz jak niedosmażony kotlet. Lubiła komedie romantyczne, serial "Neurotyczki i geje", znany gdzieniegdzie jako "Przyjaciele", w Boga nie wierzyła za to łatwo się wzruszała. Taką widzieliśmy ją po raz ostatni. Ostatnio spotkaliśmy ją jak łamała jakiemuś pijaczkowi palce w miejscu gdzie płonęły niegdyś Łazienki Południowe, drugi leżał na ziemi popiskując z cicha. Była wysoka, ścięta na krótko, pozbawiona tłuszczu i cycków, za to z nieśmiertelnikiem na szyi i tatuażem "Nach Kabul". Uśmiechnęła się do mnie i poznała, i wróciła z przejmującą gracją do swojego tańca. Jakże zazdrościłem jej tego pełnego pogardy i pewności celu zapamiętania.<br />
Powoli mamy się dosyć z Boh, nie wiem jak długo jeszcze wytrzymamy w jednym samochodzie. Jedna ze studentek Szponiastej jechała z matką do Polski z Nigerii i zabili je gdzieś po drodze. U nas znudzeni nieróbstwem debile lansują zablokowanie Miasta przejściami naziemnymi. Mam nadzieję że skurwysyny będą musiały kiedyś przejechać karetką z zawałem serca przez zakorkowane przez siebie centrum.<br />
<br />
Rozpacz to wytwór wyobraźni, która<br />
udaje, że przyszłość istnieje i uparcie<br />
przewiduje miliony chwil i sytuacji,<br />
tysiące dni, czym tak cię wyczerpuje,<br />
że nie potrafisz żyć chwilą, która trwa<br />
<br />
(Dubus)<br />
<br />
*<br />
<br />
<br />Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-343587477177872390.post-87895027078152199562017-09-26T19:00:00.001+02:002017-09-26T19:00:34.017+02:00Inny senProza - Jest mi smutno<br />
Poezja - Niebo osiadło na ziemi<br />
jak mysz na westchnieniu<br />
<br />
(skądś)<br />
<br />
Właśnie skończyłem czytać "Hel3" Grzędowskiego... ależ to cholernie smutne. Zapada wieczór, siedzę sam, topiąc się w płynnej platynie "Faded" Alena Walkera, ssę Strepsils i myślę o tych wszystkich kosiarzach zagubionych wśród pól chwały, gdzie ponad pęknięciami portowych kanałów, tuż przy samym korzeniu Wisły, pasą się liczne stada kolorowych Nissanów. Alkohol szkodzi zdrowiu, poprawia widzenie duszy i gubi naszych kosiarzy pośród łanów suchych traw wyrastających spomiędzy betonowych płyt obszaru wolnocłowego. <br />
Doskonale wiem, że zastanawiacie się dlaczego pierdolę jak potłuczony.<br />
Pod koniec lata byliśmy w ciepłych krajach. Dokładnie w czterech, i nie chcieliśmy wracać, naprawdę. Wciąż wiszę na granicy wyniesienia się do miejsca gdzie nie będę gnił żywcem w odwiecznym cieniu i wilgoci, gdzie w telewizji nie ma Kaczyńskiego i reszty zdradzieckich mord, a wszyscy żyją chwilą pomiędzy kolejnymi wojnami, które w tamtych okolicach są najwyraźniej oczyszczającą dziejową koniecznością. Słońce i dziewczyny piękne jak sen onanisty, piękne do bólu płynące przez powietrze na nogach długich niczym oczekiwanie na usunięcie jaskry, o skórze opalonej na złoto, świeżej i pachnącej jak smoczy sen.<br />
Nocą w Suboticy, gdy zostałem z tyłu za grupą, jedna z nich oddzieliła się od stada i dała mi wyrwany kawałek papieru, a na nim: dodaj me na faceu; Anet Ćovic. Skopie, Tirana, Bitola, Heraklea, potęga gór, soczystość dolin, Nowe wyrastające w betonowo - szklanym szaleństwie pośród ruin i pokrytych rdzewiejącym żelastwem ugorów. Bastiony monastyrów, muzyka w mroku ponad wodami jeziora Ohrydzkiego, piwo w półtoralitrowych , plastikowych butelkach, półksiężyce i krzyże i Korfu, Korfu zielona pod opadającymi rejsowymi samolotami. Wenecka i przezielona, europejska stolica kumkwatów i przeniesiona w mit pośród sal letniej ostoi melancholijnej cesarzowej Sisi . Zburzone przez NATO mosty Nowego Sadu i skamieniały statek Odyseusza u lazurowych wrót zatoki Palaiokastritsa. Rakija i Uzo. Smak letnich pomidorów i 600 000 betonowych pieczarek Enwera Hodży, który w całej Albanii kazał robić drogi wąskie, gruntowe, blisko stoków wzgórz, żeby nie mogły na nich lądować wrogie samoloty, a na koniec wzniósł sobie grobowiec - piramidę w samym centrum stolicy.<br />
Widok na dolinę z Twierdzy ponad Gjirokastra, Zapach nieskończenie przyjaznego słońca i pierwsze krople deszczu na twarzy po powrocie.<br />
Ten kraj już nie jest mój, nie czuję się tu u siebie, mam poważne problemy z nawiązaniem łączności. Bolszewicy pchają nas w ramiona swojego neocara, naród z legend okazał się skurwionym barłogiem prostytutek podbijających notowania za 500+ i niższy wiek emerytalny. Wszyscy wokół dumnie wstają z kolan bo wyjęli właśnie z ust ospermionego fiuta Kaczora a teraz nastawią niedomyte dupska Putinowi.<br />
Tak, t'ga za Jug, tęsknota za południem, teraz, gdy wciąż nie zamknęli jeszcze granic....<br />
<br />
- Daj mi Braniewo<br />
- Gdzie jest?<br />
- Między Warką a Okocimiem<br />
<br />
*Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-343587477177872390.post-16874170400381648042017-08-15T13:14:00.001+02:002017-08-15T13:14:32.290+02:00Bóg jest istota najrealniejsząUduszę cię w cebulce. Lubisz cebulkę...<br />
umrzecie razem<br />
<br />
(Szponiasta)<br />
<br />
Zburzyli mur strzelnicy. Zabrali nasyp. Łącznie z 10 - 12 metrów wysokości, najwyższy punkt Brzeźna, jeden z najważniejszych ośrodków mojego dzieciństwa, mroczna wieża stojąca pośrodku mojej krainy marzeń.<br />
Świat poszedł do przodu, czas obleczony w czerń szedł przez pustynię, lecz nie ścigał go żaden rewolwerowiec.<br />
Nie łudzę się. Zdziczałe tereny dawnej strzelnicy, lasy i bagna wokół niej, przestaną istnieć. Znikną ostatnie gruntowe drogi i ścieżki pośród chaszczy. Znikną okrągłe polanki pośród zagajników gdzie młodość pali się w ogniskach, a złomiarze uzyskują miedź. W końcu rozwiniemy się wystarczająco by pożreć ostatnie puste miejsca i powędrujemy w kierunku zachodzącego atomowego grzyba, srając pod siebie betonową kruszonką.<br />
Starzy ludzie odczepiają się od świata, w pewnym momencie przestają go rozumieć, tracą kontekst. Dzieje się tak, gdy ilość i ciężar zmian przekroczą masę krytyczną jaką jest w stanie znieść ich umysł. Wtedy wynoszą się do własnego, albo zapadają się w jedyne bezpieczne miejsce jakie znają - własne wspomnienia.<br />
Przyznam, że brak muru był dla mnie szokiem, przez dobrą chwilę nie mogłem pojąć czemu w tej części lasu jest teraz tak jasno, gdzie rozwiał się półmrok tajemnicy. Potem stałem przy płocie i patrzyłem przez druty jak gąsienice buldożerów wgniatają w plażowy piasek ostatnie przerdzewiałe kawałki metalu. To zawsze działało, przyprowadzało się kogoś pod wielki, zerodowany mur, sterczący w niebo pośrodku lasu niczym kadłub jakiegoś kosmicznego pancernika, przyklękało się na kolano i uśmiechając się z lekka brało w rękę garść piachu. Piasek osypywał się i ulatywał z wiatrem a na dłoni pozostawały pociski.<br />
<br />
W książce Piotruś Pan zabija<br />
wszystkich zagubionych<br />
chłopców, którzy dorastają<br />
<br />
(Skądś)<br />
<br />
*Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-343587477177872390.post-69459530386820282632017-07-09T13:44:00.001+02:002017-07-09T13:44:29.850+02:00Czaszki motyli- ...ale jesteśmy otoczeni.<br />
- Uwielbiam być otoczony, wtedy<br />
wszyscy na mnie patrzą<br />
<br />
(Doctor Who)<br />
<br />
Czas płynie. Życie trwa i się toczy. Zostawia koleiny, które pokryje zielem kolejna wiosna. Brak mi ostatnio mocy by robić coś więcej niż tylko wstać rano i stawić czoło rzeczywistości, a potem oklapnąć na parę godzin przed ekranem w oczekiwaniu na niebyt snu. Czasem tylko, na chwilę krótki zryw w tą czy tamtą stronę, koncert, wiersze, poszukiwanie wśród zieleni wałów Mirmiłowa nieopodal Przywidza.<br />
W pracy świętość grafiku, pamiętacie śnieg na początku maja? Pieliliśmy...<br />
Za to sytuacja na rynku pracy jest taka, że jak wspomniałem, nie do końca poważnie, że na zachodzie jest czterodniowy tydzień pracy zamiennie z sześciodniowym dniem, szef bez zmrużenia oka stwierdził: Pomyślimy o tym...!<br />
Dużo czytam, ostatnio o tym jak Masłowska zamierza opanować świat nie wychodząc z pokoju. Znowu poszło z sześć stów na książki, a w drodze jest już nowy komputer, bo stary podpalał wszystko co się do niego podłączyło. Do tego myślę o prawdziwym aparacie fotograficznym, a w oddali majaczy druga rata za wyjazd na południe...<br />
Kupiłem okulary do czytania, potem musiałem posprzątać kąty i stół bo zacząłem widzieć kurz.<br />
Arki przypomnieli sobie o nas i zaprosili do siebie, ale smakowało mi to wszystko wydmuszką. Harują oboje jak dzicy i wygląda na to, że zaprosili nas byśmy jakoś potwierdzili obrany przez nich kurs. Niestety osobiście od figurek superbohaterów i kulek do kąpieli wolałbym, żeby czasem wpadli niespodziewanie jak dawniej i wyciągnęli nas na plaże, czy zżarli z nami pizzę .<br />
W krainie naszej za to euforia, bo debil zza oceanu, najgłupszy prezydent USA, któremu zaledwie parę miesięcy po obraniu grozi impeachment i ciążą zarzuty za domniemaną zdradę, powiedział zakompleksionej pislamistycznej swołoczy parę miłych słów. Jak dla mnie mógłby nic nie mówić, za to znieść wizy. Czyny nie cuda, jak to zupełnie niedawno pokrzykiwał z każdego płotu i bilbordu nasz naczelnik narodku.<br />
<br />
- Czy jest serek heterogenizowany?<br />
- Nie, tylko homo...<br />
- To ja dziękuję<br />
<br />
(epicki znajomy Meave)<br />
<br />
*Unknownnoreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-343587477177872390.post-71089819587035853802017-04-29T14:11:00.001+02:002017-04-29T14:11:39.121+02:00Nie jestem gruby, jestem mięciutki...powrócą i wybuchnie znowu niekończąca<br />
się wojna. Wojna o czas<br />
<br />
(Dr Who)<br />
<br />
Zaczyna się życie. Śledzę je z bezpośredniej bliskości, klęcząc w pierwotnym mule i dzieląc pożyteczne od niepożytecznych. Za moimi plecami ołowiana płyta nieba krwawi deszczem pełnym niespełnionych obietnic przemysłu ciężkiego i smolistych resztek czasów małej stabilizacji. Żydzi już dawno wsiąkli w ziemię. Rosną na nich przyszłe pokolenia. Tniemy lasy, padają pnie, woda drży w szklance, lecz to nie żaden stalowy tyranozaur, to tylko bezmyślna, pancerna świnia piSSlamu ryje racicami w żywej tkance naszej kultury. Cokolwiek się stanie pozostaniemy rozdarci na wieki. Kolejny mały, zakompleksiony człowieczek odnajdzie swe miejsce w historii.<br />
Odcinam się, nie oglądam ociekających gównem wiadomości. Wylądowałem w przestrzeni, gdzie zaszyli się ludzie robiący zdjęcia. Całe dnie tworzę zdjęcia, sortuję zdjęcia, obrabiam zdjęcia. Potem je wrzucam i wszyscy na nie sobie głosujemy. To jak sport, śledzenie kolejnych fal głosów w takt obrotów Ziemi. Nocny przypływ gdy budzi się Ameryka, poranny przybój w czasie lanczu w Australii.<br />
wyostrzył mi się gust, wyciekło co nieco samozadowolenia z samorodnego gennizmu. Obecnie drapię szklany sufit braków sprzętowych. Nocami mam mokre sny z long exposure, w dzień w powiewach wiatru niosących przekleństwa i krople szlamu zastanawiam się jak oni do cholery osiągają taki efekt "tłustego prześwietlenia" i jak zadżebiście wyglądałoby zrobione w ten sposób nocne zdjęcie zaułka koło Mariackiego po deszczu.<br />
Mają puścić nowy sezon Hausa. Ja gotuje się wewnętrznie jeszcze po Dr Who. Kolejny dowód na związek niskiego budżetu z rozkwitem kreatywności. Choć ostatnio przyćmił wszystko starutki filmik na podstawie Kinga o pożeraczach czasu. Pierwszy raz oglądałem go naprawdę dawno temu i po niemiecku. Potem czytałem opowiadanie i tez byłem pod wrażeniem. zawsze uważałem, że King jest dobry, ale to nie oddaje miąszystości skali jego wizji. Idea że czas nie istnieje w sposób linowy, że rzeczywistość jest tworzona na bieżąco przed przejściem przez nią ludzkości a potem usuwana przez niepowstrzymane ścierwojady, że akt stworzenia nie nastąpił, lecz trwa w każdej sekundzie, a podróże w czasie są niemożliwe bo żadna przeszłość czy przyszłość nie istnieją... to zaiste rzuca na kolana.<br />
<br />
...poznaje węchem rocznik wina...<br />
u facetów też potrafi to zrobić.<br />
<br />
(Figurantka)<br />
<br />
*Unknownnoreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-343587477177872390.post-32152592386736173942017-03-31T15:13:00.001+02:002017-03-31T15:13:07.013+02:00Wezwij mnie jeśli jeszcze potrafiszRozświetliła pokój niczym<br />
pizza wypełniona dynamitem<br />
<br />
(Sanderson)<br />
<br />
Byliśmy w kinie z Agentką na koncercie Rammsteina z Paryżewa. Pierwszy raz zdarzyło mi się być na seansie na którym cała sala śpiewała.<br />
Byliśmy tez na "Loganie". Podobał mi się, choć przepełnił mnie smutkiem, nie tylko ze względu na treść, ale też dlatego, że jest zamknięciem pewnej epoki w moim życiu, która nigdy nie miała się skończyć. Z X - manami znałem się od wczesnej szkoły średniej, kiedy to zakupywałem marnie drukowane komiksy przed wejściem do tramwaju a potem żując nieodżałowaną czekoladę alpenrahm wędrowałem przez nie w drodze do szkoły. Potem były filmy, seriale i więcej filmów i miało to trwać bez końca. Przecież oni wszyscy mieli przyszłość. Bezczelny Gambit, smukła Psychoke i Wolverine, dziki i niepowstrzymany niczym sama natura. Śmiertelnie niebezpieczny i bezpiecznie nieśmiertelny.<br />
Wyszedłem z kina zdruzgotany, że nawet niekończące się opowieści mogą mieć koniec.<br />
Tymczasem wiosna, okres bólu i rozpaczy ludzi pracujących w ogrodnictwie. Wziąłem dziś wolne i poszedłem do Wrzeszcza robić zdjęcia, bo wczoraj, po dwóch tygodniach wertykulacji, niekończącego się grabienia i tachania czterdziestokilowych worów, miałem ochotę wszystkim jebnąć, wyrzygać żółć w twarz świata a następnie się rozlecieć i spocząć stertą wilgotnych glutów pośród wschodzących stokrotek.<br />
Byliśmy też na Sabatonie bawiąc się przednio, pomimo a może i dlatego, że jako saport wystąpili kolesie przebrani jako elfy i hobbitów z elektrycznymi gitarami (Na syntechu grał charczący nekromanta), mieli nawet szpiczaste uszka sterczące spośród srebrzystych włosów.<br />
Szponiasta wkręciła mnie na jakiś serwis fotograficzny i o dziwo okazało się, że moje zdjęcia mają jednak jakąś wartość i głosują na nie luzie z całego globu. Ostatecznie nie mogłem się powstrzymać i wrzuciłem tam też zdjęcie, na którym, ubrany wyłącznie w skórzany płaszcz głaszczę żarówiasto- pomarańczowego, pluszowego hipopotama. <br />
<br />
Każdy gatunek we wszechświecie<br />
odczuwa nieuzasadniony lęk przed<br />
ciemnością. otóż nie jest on nie-<br />
uzasadniony...<br />
<br />
(Dr Who)<br />
<br />
*Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-343587477177872390.post-78324511575189393002017-01-30T18:13:00.002+01:002017-01-30T18:13:49.306+01:00Jutro nigdy nie przychodzi. zasypiasz, budzisz się i znów jest dziś- No pokaż.<br />
- kiedy ja się wstydzę.<br />
- no pokaz czego się wstydzisz<br />
<br />
(My)<br />
<br />
W kościele jakieś pacholę w czasie intencji prosiło naszego szalonego ale jakże kochanego Stwórcę o śnieg. Ja zaś zupełnie świeżo wydobyty z paszczy śnieżnego potwora, wciąż gorący i z lekka przeżuty, widziałem tylko oczyma wyobraźni jak idę do przodu i topię bachora w chrzcielnicy pełnej płonącego metanolu.<br />
Jak być może się domyślacie Czas Śnieżnego Armageddonu doświadczyłem z bezpośredniej bliskości, można więc powiedzieć że nurzałem twarz w jego puchatym, lodowatym futerku i skakałem po różnych lokacjach Miasta unikając jego drepczących i drapiących lodowymi pazurkami łapek.<br />
To było piękne, gdy na 4 godziny przed świtem, w absolutnej ciszy rozstępowały się chmury. Na ziemię z bezgłośnym impetem opadał blask pełni, a z czarnego jak źrenica panny Atropos nieba spoglądał nagle w pełnej lodowatej chwały Orion. W samochodzie zbierała się słona woda, o nasze tanie radio uderzały i odpływały fale eteru, a ja kochałem każdą z tych pełnych bólu i determinacji chwil, kochałem nienawidzić.<br />
Na początek był szesnastodniowy maraton, święto i łikendy zaistniały tylko w teorii. Drapaliśmy do imentu, do czarnego gonieni falą uderzeniową jakiejś chorej ambicji. W tak zwanym międzyczasie pojawiliśmy się w jakiejś fabryce gdzie mieliśmy nauczyć kobietę obsługi maszyny, gdy przyjechaliśmy, kobieta właśnie uciekała a sztab wymieniał tylko: zrobicie tą, tą i tą halę, te korytarze. W fabryce praca zdaje się nigdy nie ustaje. wytrawiają płytki elektroniczne. Brud jakbym doczyszczał powierzchnię księżyca. Wokół szalejące maszyny, ryk agregatów, wrzący kwas siarkowy i olej, Wszędzie jeźdźce wózki i ludzie wyszarpujący nam w wąskich przejściach kable. Jakiś koleś pojawiający się nie wiadomo skąd i mówiący: żebyśmy się pospieszyli, bo te opary są trujące i odrapany, metalowy pojemnik z napisem - złoto. Kurwa, normalnie jak zły sen. Było tak gorąco, że po 3 godzinach mycia zbiornik na ścieki był prawie pusty, za to to co było w środku poparzyło mi rękę.<br />
Przez dwa tygodnie odśnieżaliśmy jedno z osiedli, informując sztab, że oprócz nas ktoś jeszcze je odśnieża. Po tym czasie okazało się, że to nie osiedle miało być odśnieżane, tylko promenada, które je przecinała. Odkuwaliśmy ją pół soboty. <br />
Okazało się też, że mimo że jesteśmy najstarsi, mamy też niesamowite zdrowie, bo właściwie codziennie jeździliśmy robić dodatkowo obiekty tych, którzy "zachorowali".. Gdy niebo się przejaśniło a my wypełzliśmy z tego piekła, zostaliśmy wysłani w nagrodę na Obłuże, gdzie rekreacyjnie mieliśmy doczyścić klatki, a takie maleństwa po pięć pięter. Maleństwa okazały się być nieco większe, najmniejsze zdaje się 11 z podestami 22 i po każdym z tych pięter musiałem tachać 30-sto kilową, okablowaną gęsto bestię. A potem odstawiać taniec z maszyną która jednym delikatnym dotknięciem tarczy potrafi zmienić wycieraczkę w chmurę wirujących strzępków<br />
Wiecie, że mój starszy potrafi jeszcze czasem powiedzieć mi z wyrzutem, że za mało się ruszam i powinienem ćwiczyć tudzież zapisać się na siłownie?<br />
Po tym wszystkim okazało się, że nasza firma była jedną z najlepiej odśnieżających w 3city i szefa pokazali w Panoramie.<br />
Szponiasta zrobiła ostatnio 9 kilometrów na lodowisku, odpalając jednocześnie endo mondo i tworząc na mapce twarzową plamę, tylko pomiar wysokości wskazywał że tafla miejscami wznosiła się w górę o 26 metrów, co ona tam robiła... i z kim?. Ja zaś ostatnio mam zastanawiający przypływ mocy, noszę po klatkach po dwa worki soli na raz, a w domu tańczę w ciemności aż niemal wybucha mi serce.<br />
<br />
Wlekę się wypruty po drugim<br />
odśnieżaniu tego dnia,dzwoni<br />
telefon.<br />
- Jak z pracy to mnie nie ma.<br />
- Powiem, że jesteś w drugiej pracy.<br />
<br />
(My)<br />
<br />
*Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-343587477177872390.post-30133035484861046212016-12-26T11:50:00.001+01:002016-12-26T11:50:37.391+01:00A w mych żyłach smuży się czysta coka cola- Zobacz, mój pieprzyk robi<br />
się coraz większy...<br />
- może to ty robisz się coraz<br />
mniejszy. kurczysz się ze starości.<br />
- Dzięki, pomogło<br />
<br />
(My)<br />
<br />
Lenn jest ceniona w nowej pracy, ostatnio naprawiła faks, który stał zepsuty od pięciu lat. pół Akademii jest w szoku ( reszta się boi i układa w pokoju socjalnym stos z kartonów po insulinie ).. Słuchałem ostatnio przy świątecznym stole jak dwie szare eminencje tej szacownej instytucji, ważyły lennonkowe losy i myślę, że już nie musi się obawiać że kiedykolwiek będzie musiała oddać swoje stanowisko, kobiecie, którą teoretycznie zastępuje.<br />
Ostatnio wysłano nas z maszyną byśmy doskrobali niemytą od 10 lat podłogę Wojewódzkiego Związku Pszczelarzy. To tam na górce ponad centrum gdzie był kiedyś urząd zdzierców podatkowych. Przyznam, że skamieniały cukier który równą warstwą utrwalił ślady pokoleń miodożerców ustanowił nam nowy wymiar naszego osobistego Stalingradu, natomiast sporo złośliwej radości przysporzyło nam czyszczenie wylanych lastryko wewnętrznych bebechów budynku, gdzie miejscowi, skarlali mieszkańcy odrywali z chrzęstem od podłogi przedpotopowe wycieraczki, ujawniając białe plamy i rechotali, że ma być o tak czysto. Po czym śmiejąc się w głos znikali w ciemnościach. Byłem tego dnia naprawdę w przekornym nastroju i im to lastryko naprawdę wyskrobałem do białości, a potem staliśmy z Boh i patrzyliśmy chichocząc pod nosem jak autochtoni zataczają się i odbijają od ścian oślepieni.<br />
Biskupia Górka o świcie jest przepiękna. to jedna z tych dzielnic, korą władza ludowa, jako zbyt burżuazyjną, skazała na zagładę przez zapomnienie. Niczego tam nie remontowano, jak coś się rozpadało i zbyt nachylało nad ulicą to burzono. Za to co zostało do dzisiaj jest pięknie obdarte i stężałe w brunatny kryształ nostalgii, czas przeszły zalega po kątach wraz z kurzem porzuconych wspomnień i popiołem wojen. Z czasem mało co mnie wzrusza, ale gdy tak stałem na górze i patrzyłem jak róż i czerwień wchodzącego słońca wlewa się między stare ściany, skrzy się po zmatowiałych szybach, jak rozlewa się oleiście po wyślizganym bruku, to znów poczułem się przez sekundę młody, samotny i wspaniały jak anioł zagłady dopijający ostatnie krople słonecznego wina ponad płonącą Atlantydą... czy coś.<br />
Byliśmy na "Łotrze". Z pewnością wielu ludzi się ze mną nie zgodzi, ale dla mnie to najlepszy odcinek od czasów starej trylogii. Wymęczona Szponiasta przysnęła na końcówce. Powiedziałem jej że wszyscy zginęli, zawsze jej tak mówię jak zaśnie na filmie. Więc ciii, nic jej nie mówcie niech ma dziewczyna niespodziankę.<br />
A poza tym święta panie. mamy choinkę na baterie. dużo łazimy i przeraźliwie dużo jemy. Dziś po południu jedziemy zobaczyć iluminację Parku Oliwskiego, podobno w tym roku zrobili coś wyjątkowego.<br />
<br />
Boha użarł pies sąsiadki:<br />
- a szczepiony ten pies?<br />
- Szczepiony, sąsiedzie, szczepiony.<br />
- Ale i tak go spalę...<br />
<br />
*Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-343587477177872390.post-35226837259743145202016-12-12T18:37:00.000+01:002016-12-12T18:37:15.454+01:00Dawno nie czułem zapachu pięknaCzłowiek, którego błędy naprawiane<br />
są przez dekadę jest godzien podziwu<br />
<br />
(Oppenheimer)<br />
<br />
Wracamy z Boh z firmowej wigilii. Idę do kierowcy kupić bilet, typ gmera w zakamarkach kokpitu, a ja leniwie oglądam deskę rozdzielczą. zegar, zegar, pentagram, 3 szóstki.... Wracam do Boh i mówię, że jedziemy autobusem szatana a kierowca ma upodobanie do niezwykłych naklejek.<br />
Ja - Ciekawe kto to?<br />
Boh - I dokąd nas wiezie?<br />
Ja - No jak to? Do Brzeźna....rzeźna...rzeźna...<br />
TA DA DA DAM<br />
Mono panicznie boi się rekinów. Powtarzam: Panicznie. Co prawda ostatnio jakoś rzadziej nas odwiedza (Żelki, które kupiliśmy na spotkanie z nią i Areckim skamieniały i skruszyły się niczym pastelowe pozostałości jakiej cierpiącej na cukrzycę cywilizacji), ale wpadliśmy na wspaniały i prostoduszny w swym okrucieństwie pomysł. W Rumunii Poza Horyzontem zbudowali Aqua park w którym główną atrakcją jest zjeżdżalnia przechodząca przez akwarium z rekinami. Weźmiemy dziewczynę, nakarmimy do upęku tortem a potem zepchniemy zjeżdżalnią. Oczywiście na dole będzie stała kamera byśmy nie przeoczyli co wyleci.<br />
Z Wiadomości z frontu zmagań z upływem czasu:<br />
Ostatnio wpadł nam do magazynu tir i zwalił 15 ton soli drogowej, rozwoziliśmy ją potem po różnych mrocznych i wilgotnych miejscach od Stogów po Rumię, robiąc sobie przerwy na odśnieżanie i sypanie tegoż roztworu w zimnych godzinach przed świtem. Oczywiście Il Duce dał nam tradycyjne błogosławieństwo brzmiące: Jedźcie i sobie zróbcie. Osobiście wolałbym listę obiektów, jakieś wytyczne, kody, klucze czy numery do dziewczyn ...ale nie, bo, co mnie osobiście zawsze wzrusza do krwawych łez, "On Nam Ufa".<br />
Ukoronowaniem było mycie maszyną przychodni na Morenie. Kobieta, którą mieliśmy przyuczyć, rzuciła tylko okiem na cieknące, bulgoczące i ogólnie duszące się własną mocą, niebieskie monstrum i odmówiła współpracy. Cóż, popatrzyliśmy jak z tętentem znika za rogiem, i umyliśmy okolicę samodzielnie. Zabraliśmy potem sprzęt a następnie dostałem serię smsów, w jednym w jednym krótkim zdaniu szef zmieścił dwa razy Qrwa. Byłem pod wrażeniem, choć wydaje się że mam tu do czynienia z jakimiś problemami z komunikacją.<br />
Wymienialiśmy też ostatnio opony w naszym bolidzie. Wylądowaliśmy w Mechanicznej Wyspie przy jednej z posiniałych żył Brzeźna. Boh poszedł negocjować z morlokami w środku a ja snułem się niezobowiązująco po parkingu. Idę sobie, patrzę a na parkingu pośród samochodów przycupnął sobie z lekka zerodowany hertzer. Dla niewtajemniczonych: to takie małe nazistowskie pseudo działo samobieżne, które przy odrobinie psychopatycznej inwencji upchnęlibyście w kuchni... Bo fajnie byłoby mieć coś takiego w kuchni...<br />
Osobiście byłem trochę zaskoczony, ale znajomi którym o tym opowiedziałem stwierdzili, że "On tam stał zawsze". Cóż poczułem się odrobinę niedoinformowany, chociaż wizja stojącego pośród piaszczystych łąk, osamotnionego narzędzia mordu podczas gdy wokół w przyspieszonym tempie rośnie Miasto, migają wschody słońca i przesuwają się lodowce poruszyło we mnie jakąś ciepła, tłustawą strunę. <br />
<br />
Zaszyfrowaną wiadomość odkodowano, kiedy<br />
promy zdążyły już wylądować. "Trzymajcie się z<br />
dala! Roboty oszalały!" brzmiała. Grupa Dahla<br />
stwierdziła to na krótko przed odkodowaniem<br />
wiadomości, gdy jedna z maszyn posiekała<br />
szeregowiec Lopez na plasterki. odległe krzyki,<br />
dochodzące z głębi stacji, świadczyły o tym, że<br />
również druga grupa przechodziła bolesny<br />
proces poznawczy.<br />
<br />
(Scalzi)<br />
<br />
*<br />
<br />
<br />
<br />Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-343587477177872390.post-15200555478185710922016-11-23T16:03:00.000+01:002016-11-23T16:03:18.517+01:00Szklanym wzrokiem w dal wpatrzony niczym demon rozmarzony- O tu masz coś twardego<br />
- To żebra<br />
- Aaa tu są.<br />
<br />
(My)<br />
<br />
Wczoraj u progu północy rozbierałem się do snu. W pokoju było ciemno, światło wpadało z korytarza podświetlając mój kontur.Spojrzałem przez okno a tam za płotem w otwartych drzwiach stała lokatorka sąsiadów. Dziewczę zdrowe z grzywą czarnych kręconych włosów, cyc jak miech, udo jak moje dwa, ale wszystko harmonijnie rozłożone i aktualnie obleczone w czarne koronkowe body. Równoczesny moment obopólnego spostrzeżenia i obserwacji, w ciemności rozżarzył się węgielek papierosa, gdy płynnie przestąpiła z nogi na nogę a światło prześlizgnęło się po skórze jak w erotycznym majaku Chandlera. Bezszelestny rozbłysk legendy pin up na sekundę przed snem.<br />
Ze wstydem przyznaję, że przez sekundę pomyślałem o zrobieniu zdjęcia. Ot tempora o mores, czyste przestępstwo na cudowności czasu przeszłego niedokonanego. Magia utrwalona szybko się utlenia.<br />
Do Wenecji wjeżdża się długaśną groblą, którą Mussolini usypał wskroś laguny. Trafia się na dworzec z którego łodzie i statki rozwożą ludzi ku starówce. Staliśmy tam w złocie słonecznego poranka czekając na transport. Odwróciłem się plecami do przeszłości, oparłem nogę na zerodowanym gzymsie i zapatrzyłem w widnokrąg stałego lądu. To wręcz niesamowite cały brzeg od horyzontu po horyzont pokrywają stalową siecią rafinerie, fabryki i magazyny, stal i zawilgocony beton napierają industrialnym grzybem na zanieczyszczone wody laguny. Zachwyciłem się myślą jak to musi wyglądać nocą. milion świateł, aktyniczne rozbłyski spawarek i eksplodujące w powietrzu korony ognia nad kominami rafinerii.<br />
Trwa przedłużone jesień, co prawda raz już odśnieżaliśmy, ale to były obiekty na Matarni a to się nie liczy bo w tamtej okolicy żyje zmutowany klimat. Żyjemy w świecie wilgoci ozdobionej niekończącym się ornamentem upadłych liści. Ktoś mi ostatnio wciskał, ze życie zaczyna się po 40, a ja mu na to, że czterdziestka to chwila gdy liść odrywa się od gałęzi, jeszcze leci, jeszcze wiruje, jeszcze zmienia kolory leząc wśród trawy, ale to wszystko nie zmienia faktu, że jest już gnijącym trupem po terminie przydatności. Na szczęście zawsze kochałem się w upadkach, są moim fetyszem, miłością i wysublimowanym, hobby. Mam przeczucie, że czeka mnie jazda mojego życia.<br />
Szkoda że w dół.<br />
Ostatnio szef ewakuował Pola, z jednego z tych dalekich obiektów, kryjących się na brzegu pryszcza wegetującego na samym skraju dupy wszechświata, czyli mniej więcej za Chwarznem. Umieszczono kolesia na żaglach na Zaspie, operację określono jako "black" a świadków zapewne uśmiercono, zalano betonem i obsadzono grządkami z patisonem. Nie byłbym oczywiście sobą, gdybym nie podrążyl. Okazało się że miejscowa administratorka była dla kolesia najwyraźniej zbyt miła, czy co tam, w efekcie zaczęła otrzymywać nocami gorące, ociekającą prostolinijną, tak rzecz ujmijmy, i rozdyszaną namiętnością. Szef ukrócił niestety rozwijający się romans, choć słyszałem, że administratorka dopytuje się o losy naszego Don Juana a może nawet i tęskni. Choć chyba nie na tyle by poprosic o zwrot rzeczonego.<br />
<br />
Biorąc mikrofon w rękę staje się<br />
jedną z fal radiowych, a światło, które<br />
ma w środku zaczyna się jasno palić.<br />
Jego duch wylewa się na drogę grzmotów<br />
i mija napalmowe wybrzeże. miesza się z<br />
ozonem i zmienia w najwyższego kapłana<br />
prawdy dusz i świętego szumu na 60 Hz<br />
<br />
(Shepard)<br />
<br />
*<br />
<br />Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-343587477177872390.post-52317811319015458422016-10-21T14:57:00.001+02:002016-10-21T14:57:06.942+02:00Nie przejmuj się starością. Dalej będziesz robił głupoty, tylko wolniejSprzed 6 roku życia zachowujemy jedynie<br />
fragmenty wspomnień. Wymykają się nam<br />
one, ponieważ świadomość, która je zrodziła<br />
jest zbyt obca dla dorosłego umysłu<br />
<br />
(Stirling)<br />
<br />
Nie uważacie, że odkąd stolicę umiejscowiono w Warszawie Polska ma pecha?<br />
Schnę i pozwalam by wypełniła mnie muzyka. Bit wali w mą skórę jak w bęben. Czuję się niezręcznie pośród od dawna nie odwiedzanych liter. Napięte frazy trzeszczą w ciemności mojego umysłu.<br />
Na zewnątrz tort ułożony z szarości. Warstwy mgły, depresji i deszczu przykryte od góry sinym lukrem chmur. Taplam się w tej wilgoci, licząc czas tygodniami, brnę przez błota jesieni, oblepiony strzępkami umierającej trawy i korą, oglądając wieczorem serial o kolesiach w drogich garniturach.<br />
Ze dwa tygodnie temu umarł po długiej chorobie Wujcio Szponiastej. 63 lata w stanie kapłańskim, 57 jako kapłan. Mszę prowadził biskup, baronowie kleru wymieniali się na mównicy, wszyscy go bardzo cenili, za mądrość, dobro, misje w ZSSR, nikt jakoś jednak nie opowiadał o tym jak to było gdy był zbyt chory by schodzić na posiłki, a żadem z zakonnych braci nie pofatygował się by głodnego nakarmić.<br />
Msza w tym maleńkim kościółku ze zdmuchniętą przez wojnę kopuła, tuż obok dworca, Elżbiecie zdaje się. Świat dobijał się hałasem ze wszystkich stron. Strona rodziny była zajęta, usiedliśmy więc za grupą księży i zakonnic. Siedzimy sobie a tu nadchodzi więcej zakonnic i jeszcze więcej zakonnic, a potem jeszcze trochę. Myślałem, że ubraliśmy się na czarno, ale w tym czarnym oceanie byliśmy co najwyżej niezobowiązująco popielaci. Gdy dotarliśmy na Srebrzysko i wspinaliśmy wśród wirujących liści po stoku doliny, to był to chyba najczarniejszy kondukt żałobny w historii tego miejsca.<br />
Tymczasem życie toczy się dalej. PiSSlam jątrzy się gnijącą raną na porcelanowej cerze Najjaśniejszej. Bezrozumna tłuszcza wielbi go wznosząc toasty sfinansowane przez 500+. Moja kochana, rodzinna babcia mówi mi ciągle, że jak nie będziemy mieć ze Szponiastą dzieci to się rozwiodę i znajdę kogoś innego. Ciekawe czy już ma kandydatkę? Ciekawe czy równie subtelną i przepojoną empatią jak ona. Załatwiliśmy Lenn robotę w budżetówce i teraz śmieję się, że Pazurzastej przyrosła kolejna macka z tych co to zapewnią jej kiedyś absolutną i niepodzielną władzę nad polską służbą zdrowia i podpiętym pod czułym na zaniki napięcia, respiratorem Kaczyńskim. No i babce uciekł pies psychopata. Powiedziałbym, żebyście uważali na kostki wychodząc z domu, ale niestety po 3 dniach się znalazł. Podobno biegał z obłędem w oczach w okolicach pętli Brzeźna, a teraz czeka na odbiór w schronisku. Mamy mieszane uczucia, nawet babcia. Bez bicia przyznaję, że milczący ogół naszego klanu, przyjął zniknięcie potwora z ulgą (toasty, uściski, pełen histerycznej ulgi chichot), nawet babcia snuła plany, że jak ktoś ze zwierzątkiem się zgłosi to mu powie, że może je zachować, a potem to już jego problem. Niestety wszystko wskazuje na to, że bestia powróci i sami będziemy musieli dyskretnie zalać ją w betonem.<br />
<br />
<br />
Hipokryzja jest hołdem płaconym<br />
cnocie przez występek<br />
<br />
(Stirling)<br />
<br />
*<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />Unknownnoreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-343587477177872390.post-69098290568277337162016-09-26T17:51:00.001+02:002016-09-26T17:51:23.503+02:00RozliczankaOk, a teraz bądź grzeczny dla ludzi<br />
którzy będą na ciebie patrzeć z<br />
przerażeniem<br />
<br />
(Hearne)<br />
<br />
Miałem wielkie plany. Notka co tydzień, opis podróży po Italii, każdy dzień opisany osobno. Miażdżące opisy, fantazyjne onomatopeje i wytryski humoru, ale nie chciało mi się. Może coś jeszcze ze mnie wycieknie. Zapracowany, cokolwiek zmęczony i zapomniany przez tych co powinni pamiętać, wychodząc z jamy błota i siarki, ociekający rtęciowymi kroplami depresji i karmazynowymi plastrami bólów głowy wychodzę na jesienny wiatr, czując jakbym uzyskiwał nową wolność.<br />
Wiem już czym jest kryzys wieku średniego, i nie jest to czego się spodziewałem. To nie żadne abstrakcyjne rozliczenia, to nie alegoryczne podsumowania. To absolutna śmiertelna pewność, że przeżyjemy mniej lat niż już przeżyliśmy. To nagłe uświadomienie sobie, że jakiś czas temu niepostrzeżenie minęliśmy szczyt i idziemy po coraz bardziej stromym stoku w dół, coraz bardziej w dół, a tam we mgle już coś majaczy...<br />
Jebać to.<br />
Noc nadal pachnie nieskończoną przestrzenią, w kolorach neonów wciąż tańczą dziewczyny ubrane w cień. Dom tchnie ciepłem i zapachem kuchni, a książki do czytania nigdy się nie skończą. Co prawda chrześcijaństwo stępiło ostrze mej zajebistości, bo jakoś nie wypada gnoić, palić i skurwysynić w dzień a potem iść spać z imieniem Pana na ustach. Ale wiecie co, nikt mi nigdy nie zakazał mieć wszystkiego w dupie. Więc jeśli jesteś jednym z tych nietykalnych - zapominalskich to ten gęstniejący nad tobą cień to mój nadciągający, zwalisty, soczyście mięsisty odbyt opadający ci na twarz.<br />
A tak poza tym pękła mi trzonowa szóstka i niedzielny poranek spędziłem na piłowaniu jej pilnikiem, żeby nie upierdoliła mi języka. Teraz świat smakuje mi rozpuszczającą się plombą. W pracy wykonujemy wiele zabawnych rzeczy używając przy tym ryczących, plujących dymem i kroplami nieprzetrawionej wachy, a także zapewne potencjalnie śmiercionośnych sprzętów. Dzisiaj mieliśmy skończyć trochę wcześniej, ale nasi pomniejsi bogowie wpadli na pomysł, że możemy nosić po piętrach szafy a następnie je wozić po mieście, choć są odrobinę dłuższe niż samochód, potem się rozmyślili i poprosili o oddanie ich. W katakumbach Kwartału odkryliśmy pojemnik na śmieci, ten duży, wypełniony od dna po samą górę cukierkami. Odpaliłem komp żeby sprawdzić kim jest Rola Misaki, teraz wiem już wszystko, ależ to kwili, jak nieoliwione drzwi do raju. Czekam z obiadem na żonę, to ten miesiąc gdy ma w pracy studencki armageddon. Na brodzie mam sok z brzoskwini, ręce pachną mi palonym metalem a włosy unigruntem. Na zewnątrz rozpętuje się zmysłowo moja ulubiona pora roku, kiedy to świat po raz kolejny umiera nostalgicznie, a ja mogę wędrować niespiesznie po jego obsypanym złotem i czerwienią ciele<br />
I tyle.<br />
Wystarczy.<br />
<br />
Są ludzie, którzy chcą zakazać czytania przez<br />
dzieci baśni, bo są w nich potwory. Dzieci<br />
doskonale wiedzą, że potwory istnieją, baśnie<br />
je uczą, że potwory można zabić..<br />
<br />
(Pratchett)<br />
<br />
*Unknownnoreply@blogger.com0