czwartek, 16 stycznia 2014

Czekając na śnieg

Too late to
die young

(sieć)

W sylwestrową, jasną noc pełną radioaktywnych płynów, nagłych eksplozji i oszalałych psów nienawidzących tymczasem rodzaju ludzkiego, szliśmy sobie z Krzysiem przez ciemność. Odprowadziliśmy właśnie znajomych na ostatni nocny autobus, droga wyginała się łagodnym łukiem, z lewej prężyły się wyłysiałe drzewostany, z prawej wyginały ku niebu dachy w kształcie łodzi przedwojenne domy Niemców, którzy umkneli przed II RP zajmującą ówczesny Hel. Pewnie nie spodziewali się że RP ich w końcu dogoni, tylko numerek będzie już miała inny. Gdzieś za drzewami sennie przeciągało się Morze Bałtyckie, gdzieś przed nami spoczywały stalowe cielska zbiorników pełne oktanów i oleistych trakcji. Równomierny krok, mrok przepływający obok, nagle przymglone światła z przodu. Wyrwany z lasu brukowany placyk na nim rozświetlona choinka, wielki kamień - pomnik, wokół pełgające świece. Na tym łuku rozprysnął się w ciemność samochód syna Tygrysa. Licznik zatrzymał się na 190, podobno w miejscu gdzie leży kamień znaleziono głowę. Lepiej niczego nie dotykać bo podobno wokół są kamery, a za nimi ludzie pozbawieni poczucia humoru.
Noc pomiędzy datami, kameralnie wśród domowych kotletów i ogórków konserwowanych w chili, w tle rozbłyskującej od horyzontu po horyzont rafinerii i zmrożonej wódki. Egzystencjalne rozmowy nad ranem, powrót tramwajem z kolesiami wiozącymi typa w sklepowym wózku, bo dogoniła go petarda. Wysiedli oczywiście na pętli w Brzeźnie, a jakże.
Na wymuszonym terrorem urlopie nadrabiałem zaległości, pogoda była taka, że nie dało się wyjść. Więc z narażeniem życia i nietykalności cielesnej posprzątałem  conieco, stworzyłem pseudopawlacz i skonstruowałem pseudoszafki w kuchni. Pomalowałem to wszystko farbą olejną, która nie chciała wyschnąć. Posprzątałem też w kompie, który przypomina bar wegetariański po zamachu masarza -samobójcy. Z nieznanych mi przyczyn mą małżonkę jedyną i niepowtarzalną denerwują jpg w typie"chewbacca i dwie panie w strojach szturmowców".
Długie okresy zapchejpracy, nagle przerywane akcjami typu: Jedźcie szybko odśnieżyć bo się stopi! Wysypaliśmy ocean soli, pocę się się i łzawię. Radykalnie wprowadzam zmiany w geografii mojego ciała, ale to zupełnie inna, odrażająca historia.
Wiecie że "Zmierzch " to oficjalnie horror? I to jest dopiero komedia. Tusk obiecał, że Polska wejdzie do dwudziestki najbogatszych państw świata. Biorąc pod uwagę, że jesteśmy na 21 miejscu, nie będzie to wymagało od niego wielkiego wysiłku, wystarczy poczekać aż potknie się Hiszpania, zakrztuszą Włosi tudzież poślizgnie się na kawałku greckiej fety Republika Wszystkich Żabojadów. Moja babka depcząc rabaty wynosi resztki za płot "dla kociaków". Z moich obserwacji wynika, że "Kociaki" są czarne, skaczą na dwóch krępych  łapkach i mówią "kra". Po czym obżarte wzbijają się ku niebu i ulatują ku kolejnej opowieści. Prawicowe hieny kąsają po łydkach Owsiaka, a żeby ich łoś pokąsał!  Szponiasta wpatruje się magnetycznym wzrokiem w skoki. Jestem tak wymęczony, że nie mogę utrzymać ciągłości myśli.    
Tymczasem nadchodzi. Jest już tuż za linią horyzontu. Narasta falą ciśnienia, odkształca noc, wywołuje pieczenie za powiekami. Ledwo dodrapaliśmy te wszystkie osiedla do kostki, asfaltu, imentu, a tu już tuż, tuż, nadchodzi kolejna spieniona śnieżnie fala uderzająca w brzeg naszej smaganej lodowatym wiatrem rzeczywistości. Oczywiście tradycyjnie na weekend..Ciekawe czy uda mi się dotrzeć na kolejną parapetówę Lenn bez doprowadzenia mojego szefa do depresji.

Śmiech to zdrowie...ten kto to
wymyślił na pewno nie miał
krwi w płucach.

(Hearne)

*