- Oni są jacyś dziwni, od 45-ciu
minut nie było reklamy...
- Ti di di!
- Powiedziałaś i się zorientowali
(My vs TV)
Jesteś małą, nagą dziewczynką pośród mroku, a twoja skóra
utkana jest ze światła gwiazd. Radość błyska w twoich oczach, na wargach perli
się szkarłatna kropla krwi. Kochasz na śmierć, na zabój, po koniec, po kres
esencji. Emanujesz ciepłem, którego łagodność jest równie iluzoryczna jak
ciepło słońca, które jest przecież zamrożonym termonuklearnym wybuchem. Twoja
skóra nosi zapach wszystkich mrocznych tajemnic. Uśmiechasz się do mnie.
Uśmiechasz się do wszystkich. Rzucasz powłóczyste spojrzenie mijając mnie
pośród ulicy, gdy po wilgotnych asfaltach przesuwają się roziskrzone mgławice
kolorowych świateł. Omijasz mnie zawsze o krok, choć tak bliska. Nie
odstępujesz mnie, wciąż obecna tuż na granicy cienia, widoczna kątem oka. Ty
jedyna, która potrafisz kochać ostatecznie. Ty która, gdy przychodzisz już nie
mijasz. Patrząc przez mrok ulicy, w obecności tysiąca kłębiących się we mnie,
niezrealizowanych światów, uśmiechasz się do mnie, gdy wymawiam szeptem twoje
imię.
Gdy nadszedł drugi świt po przybyciu śniegu, zjeżdżaliśmy z
Bossym z obwodnicy. Droga w głębokim rozmiękłym śniegu, wóz sunął miękko na
letnich oponach, a przed nami roztańczył się jakiś koleś w Cienko- cienko czy
innym Tico. B usiłował go wyminąć szerokim łukiem, jezdnia była szeroka i
pusta. I dobrze bo nagle rozstaliśmy się z tarciem i wóz zaczął wirować w
dzikich piruetach dopóki nie zarył dupą w rowie. Byłem w środku paru wypadków
samochodowych i nie przejąłem się zbytnio, bo całemu zdarzeniu brakowało Potencjału,
ale B wyglądał z lekka blado, a ręce miał kurczowo zaciśnięte na kierownicy.
Główna nawała śnieżna zdaje się nas ominęła, w decydującym
momencie zerwał się północny wicher i bombardowanie przeniosło się nad Litwę i
Estonię. Wszystko za to zamarzło na szklankę. Popsuła się nam piaskarka
podczepiona do naszego Lamborghini wśród traktorów. Musiałem wleźć więc do
środka i sypać po ulicach ręcznie i na stojąco. Czułem się jakbym uprawiał
surfing, szczególnie gdy pokonywaliśmy garby spowalniające.
Po wszystkim gapiliśmy się z wozu na przemykające za oknami
budowy i wykopy. W radiu mówili o tym pomniku Jezusa co to tylko brakuje mu
pulsujących, czerwonych żarówek w oczach, a przypominałby Godzillę.
Stwierdziliśmy, że Miasto nie powinno oddawać pola. Powinniśmy wznieść
stumetrowy pomnik Kaczyńskiego, wjeżdżać windą na górę i patrzeć na świat jego
oczyma.
Każdego dnia w Afryce budzi się
lew. Wie, że musi biec szybciej niż
gazela, żeby ją schwytać inaczej
umrze z głodu. Każdego dnia w
Afryce budzi się gazela. Wie, że
musi biec szybciej niż lew, inaczej
straci życie. Kiedy się budzisz nie
pytaj czy jesteś lwem czy gazelą,
po prostu zacznij biec.
(Stiffel)
*