Bóg jest ostatecznym
ograniczeniem, a jego istnienie jest absolutnie irracjonalne, jako że nie można
wskazać przyczyny, która nakładałaby na niego ograniczenie właściwe jego
naturze. Bóg nie jest realnością lecz dopiero podstawą realnej rzeczywistości.
Dla natury Boga nie potrafimy znaleźć żadnej racji, gdyż dopiero owa natura
jest podstawą racjonalności. Bóg jest rzeczywistym bytem, którego moc nadaje
całej wielości wiecznotrwałych obiektów stopniowalny związek z kolejnymi fazami
ich urzeczywistnienia. Przy nim nie może zaistnieć nic istotnie nowego. Cel
jaki Bóg upatruje w twórczym wzroście, to ewokacja (przedstawienie, pokazanie,
wywołanie wspomnień[słownik]) nowej intensywności. Nie on ma być podnietą dla
naszych uczuć. On jest wiecznotrwałym bodźcem pragnienia nadającemu cel
wszystkiemu, co żyje, jest nieskończoną cierpliwością, czułą troską, o to, by
nic na tym świecie nie było na próżno. (Gardner).
Jakby ktoś pytał to spoczywam
rozmemłany w pierwotnym mule depresji i nie mogę się na niczym konkretnym
skoncentrować. Wszystko leci mi z rąk, nie rozumiem książek które czytam, nie
potrafię przejąć się problemami i podjąć wyzwań. Siedzę więc i myślę. Myślę już
drugi dzień o tym, że: a co jeśli regułą we wszechświecie jest nieskończoność.
Jesteśmy śmiertelni, mierzymy czas, żyjemy w rzeczywistości w której wszystko
ma początek i koniec. Ale przecież nasze postrzeganie jest ograniczone do tak
małego fragmentu wszechświata, że właściwie niczego nie jesteśmy w stanie
zobaczyć. Trudno tego dokonać jeżeli minimalny czas jakiegoś sensownego
eksperymentu wynosi 10 milionów lat, a to co się dzieje może odbywać się poza
zakresem naszych zmysłów. A co jeśli we wszechświecie chodzi o jakiś tajemniczy
taniec promieniowania?
Pozostaje wiara. Wiara, że
istnieje Bóg, Bóg który nie podlega logice czy prawom fizyki, ponieważ jest ich
przyczyną a nie konsekwencją, a my istniejemy po to stawać się lepszymi,
zaplanowanym sposobem w jaki porządkuje się wszechświat, a nie ślepym
przypadkiem zmieszania się związków chemicznych.
Leże tak sobie zmiażdżony
jesienią i marzę o celowości.
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz