Jaki
sens ma bycie złym
jeśli
nikt nie próbuje cię
powstrzymać?
(Megamocny)
Seba
zgłosił protest co do poprzedniej notki. Twierdzi, że oni nie są
przecież tak okrutni i nieludzcy by mielić kogoś śrubą dla
czystej przyjemności ćwiartowania i obserwacji wirujących w
krwawej pianie, jeszcze ruszających się szczątków, o nie. Statek
to wielkie bydle i pomiędzy decyzją o włączeniu śruby a jej
ruchem mija chwila, w której statek bulgocze, dzwoni, belumce i
drży. Niedoszłe ofiary miały więc czas by się zorientować w
sytuacji, a nawet by opłynąć łajbę ze trzy razy kraulem.
Przecież nasi mili, współczujący, dostający świra przez długie,
puste miesiące spędzone w zamknięciu na przerdzewiałej puszce
marynarze nie mogliby postąpić tak niehumanitarnie wobec innej
istoty ludzkiej. Nie to, że nie próbowali... W każdym razie
odpalali tą śrubę na pewno niezwykle delikatnie, bo przecież nie
byliby zdolni do skrzywdzenia innej, czującej istoty. Poza tym, jak
twierdzi nasz bohater, skończył im się dynamit do ogłuszania
delfinów.
My
zaś, na dalekiej północy, gdzie termometry o świcie pokazują -23
stopnie, bardzo współczujemy, biegającemu po pokładzie w
robinsonkach i koszulce Sebie tych straszliwych dylematów i
trzęsącymi rękami próbujemy wpasować sobie w paszczę szyjki
butelek, tak by nie powybijać sobie zębów, ewentualnie nie
przymarznąć do zawartości.
Ostatnio
wprowadziliśmy w życie Szponiastej trzy nowe elementy. Zakupiliśmy
małpki wiśniówki w podejrzanym sklepie wielkości szafy,
wydurdaliśmy je w krzakulcach, kikując czy nie nadciągają służby
mundurowe a następnie poszliśmy na koncert. Rock Cafe nie jest
duża, Anja Orthodox wiła się więc od nas praktycznie na odległość
rzutu kuflem. Lady Pazurek pierwszy raz zeszła ze mną do tego
podziemnego świata, gdzie wszyscy są mroczni, podkrążeni a faceci
mają włosy dłuższe od niej. Bawiliśmy się świetnie. Było
kameralnie, zespół miał więc interakcję z widownią jak przy
świątecznym stole, oczywiście gdyby istoty mroku i niemalże
nieumarli obchodzili coś tak trywialnego i pozbawionego aury
mrocznych mocy jak święta. Tłum wyposzczonych samców obcinał też
ciągle Pazurkowatą wzbudzając jej gorący entuzjazm. W ogóle
robiła małą sensację z tą swoją jasną główką pośród
czarnych niczym skrzydło kruka odrostów, z tym swoim motylkiem na
szyi... No bo tam, nie była by sobą, gdyby nie zadała tak
okrutnego ciosu światu zła i mrocznych emanacji. Co ktoś
przechodził to wytrzeszczał oczy na tego motylka. Co prawda był
czarny: szlachetny mrok wtłoczony w księżycowe srebro... ale... to
jednak motylek. Żadnych kłów ani pazurów, no taki zwykły, z
poczwarki.
-
Demonie! Masz jego krew na rękach
i na
Boginię, zniszczę cie!!!
Śmierć
zaśmiała się wesoło jak dziecko,
któremu
obiecano niespodziankę.
(Nora
Roberts)
*