Była
dzieckiem wychowywanym
przez
wilki, dopóki wszystkich
nie
zabiła i nie pożarła...
(Chyba
Kości)
Piiięęękna
pogoda. Błękit, złoto i żar z nieba. A mi się oczy kleją.
Zrobiłem sobie kawę z pięciu łyżeczek i po chwili namysłu
dosypałem do niej przeterminowanego Power Horsa. Co prawda oczy mogę
już trzymać otwarte, ale za to żołądek zareagował na ten
roztwór niezwykle entuzjastycznie i teraz tańczy Lambadę Świętego
Wita.
Szlifowałem
sobie wczoraj akurat stwardnienia na piętach pilnikiem do metalu,
gdy w oknie mojej łazienki, przejawiając niezdrowe podniecenie i
ogólną, nieuzasadnioną radość objawili się Seba i Borys.
Spytałem ich uprzejmie, czy jak kiedyś trafią na moment, że będę
sobie zażarcie pucował druciakiem et cetera, to też tak będą
stać mi w oknie uśmiechając się jak idioci, czy może jak ludzie,
do których miana z pewnym wysiłkiem można by ich zaliczyć,
zapukają. Okazało się, że krypa Seby ostatecznie utknęła gdzieś
w Hiszpanii i wrócił stamtąd samolotem. Oczywiście jak wszyscy
pozostali, którzy usłyszeli tę nowinę, zapytałem: Czy jadł
jakieś ogórki?
W
każdym razie zapytali, czy mam ochotę iść i pić, odparłem, że
mam ochotę iść. Zostałem wyzwany od zdrajców, zaprzańców i
wyborców piSSu i zakwalifikowany jako spróchniały starzec, ale
ostatecznie moja asysta została zaakceptowana, z tym, że główny
argument brzmiał: Będzie więcej dla nas. Ogólnie dobrze wyszło,
obżarłem się kabanosów no i miał kto pomóc Sebie zanieść B
wprost w ramiona stęsknionej żony, z tym, że to Seba miał
problemy z biegiem i ogólnym ustaleniem kierunku, więc to on
zaliczył wszystkie ciosy chochlą.
Teraz
jednak trochę żałuję, przydało by mi się jakieś lekkie
znieczulenie, bo rzeczywistość ogólnie mnie gniecie, nawet komp od
10 minut całuni mi „The End” Doorsów.
Posiedziałbym
przy ogniu z jakimś ekstremalnie słodkim winem i patrzyłbym jak
odblaski ognia układają się na twarzach dziewczyn.
Sami
tworzymy światy, w których żyjemy.
*