Przebrałem
się w obcisły dres adidasa
zdobyty
ongiś jako trofeum:
-
Och! Nie reagujesz na moje opięte wdzięki!
-
Udaję martwą...
(My)
Balbiniaste
stworzenie uciekło wysyłając Bossowi o północy sms pożegnalny.
Teraz gość chodzi i dziwi się światu: czemu, przecież taki
budyneczek to najwyżej pół etatu, a przecież on płaci za cały...
nie dociera do niego najwyraźniej, że te dwie klatki maja metraż
czterech zwykłych bloków a na podłogach nie leży zasrane lastryko
tylko jasne kafelki. Wokół jest full gładkich, błyszczących
elementów do pieszczenia, a lokatorzy kręcą przez judasze filmiki
telefonami, które następnie wysyłają do administracji z
adnotacją: Myła płytki pod niewłaściwym kątem, tak, że mazy
naruszają mój zmysł estetyki i poczucie symetrii.
Jakoś
nie zauważył, że ochroniarze zmieniają się tu jak magazynki do
kałasza w Kopalni Wujek. Ja osobiście nie jestem jakiś specjalnie
wywrotny jeśli chodzi o pracę, a moją nienaprawialną wadą jest
głupota lojalności, ale i mnie zaczyna poważnie gnieść
dysproporcja między wykonywaną pracą a zarobkami. Gdyby za każdym
razem gdy dokłada mi kolejną robotę do grafiku dokładałby mi
dychę do pensji to dostawałbym o jedną czwartą więcej kasy.
Praca na kolejnych zastępstwach też jest dobijająca. Bywa, że
pracuję za 3 osoby na raz, a według jego pokręconej logiki nie
płaci za to, ponieważ wyrównuje się to, gdy ja idę na urlop.
Jestem ciekaw, kiedy ja wezmę pięć tygodni urlopu.
Zmieniają
mi też kanciapę. Muszę udać się w głąb, ku jądru ziemi, gdzie
nie ma wody, prądu, kibla czy też większego sensu, jest za to
pełno ciężkich, trzaskających drzwi, które trzeba będzie
pokonywać taszcząc maszyny, ponieważ moje stare miejsce ma zająć
Zarząd, cokolwiek to znaczy. Zapewne Zarząd nie zdaje sobie sprawy,
że w tym pomieszczeniu nie działają telefony. Dan radzi zostawić
zbuka w wentylacji, ewentualnie rozmnożyć myszy.
Ale
to nic, będę miał własną, prywatną, długą kiszkę pod
schodami. Nazwę ją Klubem Harrego Pottera i będę z niej rzucał
zaklęcia Cruciatus na rodzaj ludzki powyżej.
Tymczasem
ktoś genialny wpadł na pomysł, żebyśmy ścieli wszystko co żółte
z iglaków. Iglaków jest około 150 i wszystkie umierają. Niestety
nie żółkną też gałązkami, a listkami i połówkami listków,
czujemy się więc jak fryzjerzy cieniując i podcinając. Nie muszę
też wspominać, że po naszym przejściu krzaki wydają się
osobliwie mniejsze.
I
tyle impresji zawodowych. Jest tego więcej ale nie chce mi się już
o tym myśleć. Dziś idziemy ze Szponiastą na podwójne urodziny
jej ciotek, bliźniaczek. Po raz kolejny ucieknie mi Katabuk, który
Marzan będzie czytał w Teatrze w oknie na Długiej. Na zewnątrz
pięknie szerzy się lipcopad. Turyści wywożą mokre wspomnienia.
-
Plastikowy dżem?!
- A
co jedzą lalki Barbie?
(My)
*