Włączam TVN a tam Saleta
tańczący walca angielskiego.
Zupełnie jakbym zobaczył
tańczący czołg
Sms od Marzana: Krwa! Myślałem, że twoja ostatnia notka była
przesadzona, a tu na bankiecie podchodzi do mnie Paweł Huelle i mówi: Dobrze
pana widzieć panie Arturze, słyszałem o pana strasznej historii...
W autobusie podążającym w górę, napotkałem małą, słodką Pooh
obładowaną torbami, kryjącymi zapewne słodkie różowe sweterki, włochate
skarpetusie, puchatego misia, z dwa kilo semtexu, dwuręczny, różowy topór oraz
wybór broni siecznej, w typie motyk stosowanych z powodzeniem przez Hutu.
Opowiadała, szczerząc te swoje wystające, ostre
ząbki, że sąsiedzi donieśli na nią i jej dwukrotnie wyższego i
upstrzonego kępami rzadkiego, rudego włosa kolesia. Podobno skarżyli się na głośne
awantury, ale jej zdaniem chodziło raczej o głośny seks... szkoda, że nie widzieliście min tych
wszystkich staruszek słuchających tej wypowiedzi dochodzącej z wysokości mojego
pasa.
Od razu przypomniał mi się Nowak. Gość ma poparzony
policzek, sporo jeździ autobusami i jak to w Polsce musi stawiać czoła
rozlicznym spojrzeniom. Czym starszy obiekt tym spojrzenia częstsze i więcej w
nich obrzydzenia. Koleś zaczął więc wyszukiwać takie babcie, następnie długo,
nieruchomo i intensywnie się w nie wpatruje aby nagle i niespodziewanie się
oblizać. Kiedyś specjalnie z nim jeździliśmy żeby popatrzeć na podskakujące
staruszki, nazywaliśmy je „sprężynkami”.
Przed chwilą skończyłem drugi tom Wylęgarni. Fajnie się
czyta jak rodzą się bogowie, szczególnie jeśli są atrakcyjnymi blondynkami w
obcisłych skórach. Przedtem czytałem „Azazela” Akunina, pełną pychy i dość
płytką przeróbkę wczesnych książek Fleminga i Forsytha. Najwyraźniej autor
uznał, że czytelnicy owych dawno wymarli, a zmiana typu powieści i epoki załatwi
resztę. Gdy doszedłem do sceny ślubu, to aż mnie zemdliło od zalewu banału i
oczywistości. Przez dwa tygodnie nie mogłem tknąć tego cholerstwa. No ale w
końcu to zdaje się jego debiut, zaraz zabieram się za drugi tom, zobaczymy czy
typ nie odnalazł własnej drogi.
Książka jest też męcząca z tego powodu, że opisuje świat
beznadziejny. Rosję, którą wkrótce zmiecie rewolucja. Większość bohaterów
umrze, będzie torturowana, upodlona i pozbawiona wszystkiego. Cokolwiek
osiągnie bohater okaże się więc daremne. Już nie wspominając, że facet jest
błyskotliwym funkcjonariuszem carskich służb bezpieczeństwa, to trochę tak
jakby śledzić bohaterskie przygody wesołego gestapowca Heinricha, tropiącego
zbrodniczą polską partyzantkę, trudno się zdecydować komu kibicować.
W pokoju było ciemno,
tylko rysa światła pod
drzwiami pozwalała
odróżnić meble od
potworów
(Dukaj)
*