-
Chyba sprzedam nerkę, żeby
mieć
kasę na ten ślub.
-
Ale to musisz już teraz, żeby
wyzdrowieć
na czas.
- E,
pojadę do ołtarza na wózku,
przynajmniej
nie będę musiał
klękać...
-
Będziesz klękał i bez nerki!
(My)
Nieubłaganie
zbliża się chwila kiedy Szybkos Kopytos znana także jako siostra
Pazurkowatej stanie na ślubnym kobiercu, a niebiosa jękną i
załamią się pod ciężarem rozpaczy bombardując nas trzydziestoma
miliardami zaskoczonych aniołów. W każdym razie okazało się, że
oprócz załatwiania i płacenia, a także przedmałżeńskiej
indoktrynacji (Mówią co wkładać w co, i wtedy Hop! Dziecko
pojawia się w kapuście... jeśli można to tak nazwać), ksiądz
musi także usiąść ze skazanymi i wypełnić formularz. Jako, że
podobno będę brał ślub równo rok po wyżej wymienionych
ofiarach, na wieść o wypełnianiu i udostępnianiu informacji o
sobie przestępczej organizacji jaką jest Kościół Katolicki,
wyciąłem hołubca, zatarłem kończyny chwytne, górne i w ogóle
niezwykle się ucieszyłem, i jak z rękawa sypałem wprost przed
zirytowaną Szponiastą przykładami: Bo proszę księdza, Władca
Ciemności udzielił mi dyspensy na ten ślub. Proszę zapisać W - Ł
- A...
Zbliża
się lato i żenie jak jedna odchudzają się by wepchnąć swój
cellulit i rozstępy w bikini. W sumie jak się zastanowić to
mogłoby być zabawne plaża pełna takich powpychanych w bikini,
pełna skupienia cisza kobiet skoncentrowanych na parciu swej materii
ku wnętrzu, wszechobecne trzeszczenie napiętego do granic
wytrzymałości materiału przerywane jedynie od czasu do czasu
odgłosem eksplozji... Enyłej, koleś ostatnio nasłuchawszy się
swojej frau, orzekł, że nie tylko nie pozwoli jej schudnąć, ale
będzie ją podstępnie tuczył przez sen, aż osiągnie doskonały
kształt kuli, a wtedy będzie ją już tylko przetaczał w
poszukiwaniu otworków.
Wpadłem
wczoraj do mamuta. Mamut przygnębił mnie z lekka, bo okazało się,
że po tym jak przez ponad dwadzieścia lat wychowywałem się sam, a
uwagę drogich rodzicieli przyciągałem tylko w wypadku
wygenerowania wyjątkowo spektakularnej katastrofy, tudzież gdy
potrzebna była niewolnicza siła robocza, będę najwyraźniej
musiał wziąć na barki także ich. Jakby przeszłość mi wciąż
jeszcze nie ciążyła. Cóż, na pytanie, czy zajmiesz się nami na
starość o mało co nie odpowiedziałem: Jasne, zajmę się wami tak
jak wy się mną zajmowaliście. Wszystko wraca, dobro, zło. Co
zasiejesz to ci wyrośnie. Tak będzie działać jak to zbudowałeś.
Najwyraźniej moi wytwórcy mają jakieś wątpliwości co do jakości
swojego dzieła. Nie powiem, żeby w pewien sposób nie było to
przyjemne, zasiać im taką garść niepewności z jaką ja musiałem
żyć na co dzień. Coś jak z tą zemstą czarownicy u Pratchetta,
która w sumie nic nie robiła tylko za każdym razem gdy spotykała
winowajcę, przechodziła obok uśmiechając się z namysłem.
Na
szczęście humor mi się szybko poprawił bo w TV leciał atak
rekinów w Malibu. Odgłos wyszarpywanych tkanek, sztuczne rekiny i
ogólny powiew tandety pozwoliły mi powrócić na zwichrowane tory
tego świata. Osobiście uważam, że Amerykanom należałoby wysłać
jakieś memorandum, coś w stylu: By uniknąć kontaktu z rekinem NIE
WCHODŹ DO WODY! Rekiny słabo sobie radzą na lądzie.
Ja,
który otworzyłem drzwi
percepcji,
nowym wspaniałym
wrogom.
(Szyda)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz