wtorek, 24 maja 2011

Oczy to sutki twarzy

Wszystkie religie świata
wymyślił diabeł by skryć
Boga przed człowiekiem

(skądś)

W sumie nie odczuwam dziś potrzeby żeby pisać. Piszę żeby powkurwiać diabła – południka, który spoczywa mi na ramieniu, wywija kolczastym penisem czy innym chwostem i czułym głosem cedzi: Nnnie chceee ciii się...
W niedziele połamało mi plecy i chodzę cokolwiek sztywny i pochylony z lekka w prawo. To zadziwiające jakie przy zwykłych czynnościach domowych można wykonać akrobacje, tylko po to by nie używać niektórych partii mięśni, czy uniknąć zginania się w pasie. Babka nasmarowała mnie jakimś różowym, świecącym z lekka, promieniotwórczym paskudztwem, które pali żywym ogniem. Twierdziła, że to bardzo zdrowe, rozprowadzając równocześnie paćkę grubą, gumową rękawicą. Na pierwszą noc wziąłem też od niej Vicodin. Dziam, dziam, dziam... Tego, świat po Vicodinie jest naprawdę piękny. Prowadzę tryb życia, którego środkiem ubocznym jest to, że ciągle coś mnie boli, gdybym się kiedyś obudził i nic by mnie nie bolało byłbym z pewnością bardzo zakłopotany. Po wielkim V nie bolało mnie nic. Myśli stały się ciepłe i sympatyczne, a burza, która w nocy rozświetliła niebo na biało dostarczyła mi wiele radości i przeniezwykłych wrażeń. Przyznam, że zastanawiałem się nad kontynuowaniem kuracji, w nadziei, że zacznie mi się ukazywać Amber w niezobowiązująco rozpiętym lekarskim fartuchu, pod którym będą się pysznić Sekrety Victorii, ale Szponiasta zdusiła ten projekt w zarodku stanowczo twierdząc, że tematem moich widziadeł może być ona i tylko ona.
Czytam znowu Eddingsa. Tom za tomem. Zawsze to robię gdy życie staje się nieznośne. Gdybym miał wybrać sobie jakiś świat z całego multiversum, to byłby to zapewne, któryś ze światów Eddingsa.
I tyle, jeśli uda mi się sprzedać monetę to pójdę dziś zresztą towarzystwa na „Priesta”, jeśli mi się nie uda też pójdę, tyle, że ktoś z towarzystwa będzie zdecydowanie nieszczęśliwy.

Sztuka – bomba zegarowa z pozytywką

(Lec)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz