Żeby się cofnąć w czasie, musisz
wsiąść do naszej windy i zjechać
na –1. Wysiadasz a tam wisi
wielka mapa PRLu
(Lady Pazurek)
Ostatnio dokopaliśmy się do niewypałów. Wyglądało to jak
stanowisko działka przeciwlotniczego, mnóstwo rozrzuconych łusek i ze 3 czy 4
zetlałe skrzynki amunicji, do tego trochę nierozpoznawalnego żelastwa. Stoimy wokół
dzierżąc wykrywacze i spijając puszkowane “szczęście budowlańca”, Borys i
Dragunov palą “Męskie”, śmierdzące jak pożar schroniska dla zwierząt i ciskają,
co czas jakiś radioaktywne niedopałki w skorodowane pociski...
Seba – To co, dzwonimy po saperów?
Drag – Ocipiałeś, wiesz ile to mosiądzu?
Podobno, gdy babcia Dragunova, kobieta filigranowa i niemal
przezroczysta, zapytała zza drzwi: co tam tak tłuczesz wnusiu? To odkrzyknął,
że naprawia sanki, po czym poprawił chwyt na młocie i przecinaku i wrócił do
radosnego wybebeszania osiemnastu kilo sześćdziesięcioletniej amunicji, którą
dowlekliśmy w plecakach do jego noro-kanciapy. Najfajniej było, gdy z całym tym
majdanem jechaliśmy w pełnym ruchu ulicznym sebomobilem, wymieniając lekkie
uwagi typu: lepiej tym tak ni trząś, chyba słyszałem jakiś syk, albo: bierz ten
zakręt większym łukiem..
Tymczasem nie słyszałem żadnej eksplozji tudzież wschodni
wiatr nie przyniósł mi wraz z tłustym dymem zatomizowanych szczątków Draga
przypuszczam więc, że po pracowitym obdzieraniu i spłaszczaniu łusek, gość
szczęśliwie je sprzedał i jest obecnie człowiekiem majętnym, co należy
niezwłocznie wykorzystać.
Ale nie tu, nie this night jak to charczał Leonardo D
pobielałymi wargami, gdy w tle pogrążała się w północnym Atlantyku wielka
nitowana trumna. Dziś idę z moją Lady i lotną eskadrą na koncert muzyki
włoskiej w wrzeszczańskim kościele, tym samym, w którym chrzcili Grassa i
Marzana a mały Oskar wkładał w ręce Chrystusa dwie drewniane pałeczki i
metalowy bębenek.
Na razie jednak trwa pracująca sobota. Śmierdzę mleczkiem do
armatury, octem, płynem do szyb i tłuszczem z kotletów. Ojciec, mój rodziciel,
który: Niech żyje, jest żywieniowym nazistą i kotlety mielone muszą być dla
niego z cielęciny, ewentualnie jakiegoś chudego ptoka. Boże! Jak ja tęsknię za
prawdziwym wieprzowym kotletem... chyba czas wybrać się do Mławy, raju tłustych
rozkoszy i zsiadłego mleka.
Ona - O jeszcze mnie bije! Wkrótce
dostanę biciopleksji!
On - Czego?
Ona - Nieważne, i tak nie zrozumiesz
(My)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz