-
Opowiem wam historię o odwadze
i
tchórzostwie, o krwi, śmierci i życiu,
o
miłości i stracie...
-
Czy są w niej potwory - Zapytała jedna
z
młodszych dziewczynek, a jej niebie-
skie
oczy rozbłysły.
-
Potwory są wszędzie- odparł starzec.
(Nora
Roberts)
Suka,
jednorazowa dziwka i dresiara o żałosnym guście, i ta przechodzona
hetera wciąż nie rozumie, że nie potrzebuje żadnych antagonistów,
sama sprawia, że każdy kto ma z nią styczność prędzej czy
później zaczyna się nią brzydzić. Jak to powiedział Garfield „W
życiu nie tyle przerażają mnie jego doliny, co dołki”.
Zupełnym
przypadkiem trafiłem na jakieś ognisko, gdzieś w lasach za
WhiteTown. Załapałem się na kiełbaski, gorącą Sangrie i śpiewy
na zimnie do ostatecznego zdrapania gardła. Rano mówiłem jak Lord
Vader, co wzbudzało wokół pewną dozę szacunku. Zawsze chciałem
mieć taki przepity głos, kobiety uwielbiają te niskie, wibrujące
oktawy tuż przy uchu. Zastanawiało mnie ile etylenu musiałbym
zaabsorbować by taką chrypkę sobie wyrobić. Ukoronowaniem
wieczoru były cztery propozycje udania się w bardziej intymne
miejsce, od paru dobrze bawiących się dam. To chyba te włosy,
zawsze gdy pozwalam im rosnąć dzieją się zabawne rzeczy.
Pod
koniec moje wspomnienia tracą nieco na ostrości. Ktoś podwiózł
mnie do domu Quadem... mógł być to też naprawdę mały samochód.
W każdym razie było nas na nim ze 4 osoby a z tyłu jechał drugi
taki. Jeździliśmy po Brzeźnie poszukując mojej ulicy... a Brzeźno
jakoś dziwnie wyglądało tej nocy... Powstaje pytanie, co też do
cholery pływało w tej Sangrii, skoro wydawało nam się, że ulice
się zapętlają, a na końcu jednej z nich widać Wieżę Eiffla.
Ostatecznie
pchaliśmy pojazdy. Coś tam było, że w pewnej chwili nie mogliśmy
jednego ruszyć, po długiej i wnikliwej debacie na środku ulicy,
uznaliśmy, że to na pewno wielki, drapieżny tasiemiec z piekła
(Armed Tasiemiec From Hell), przebił się przez asfalt i przyssał
się do podwozia. Potem baliśmy się zajrzeć pod spód. Potem
wycofaliśmy wehikuł od krawężnika, na którym utknął. Następnie
ktoś pił u mnie wodę z kranu i sądząc po śladach zagryzał
mydłem. Mogło być ich więcej niż jeden. Zbudziłem się w skórze
i glanach na dolnej kanapie, zamrożony z lekka i z bolesnym
odciskiem czyjegoś telefonu na żebrach. Spałem na nim całą noc,
a o świcie, wcisnąłem w wyszukiwarce „Dom” i usłyszałem w
słuchawce równie zdarty jak mój głos pytający: Coooo jheeest?
Thooo Jaaaa - wycharczałem.
Postaw
mnie sukinsynu,
albo
zmienię to miejsce w
księżycowy
krater.
(Nora
Roberts)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz