poniedziałek, 7 lutego 2011

Prawidłowa mineta w czasie sztormu

Jeśli w poprzednim życiu nie
był sierżantem to rozminął się
ze swoją karmą.

(Nora Roberts)

Słyszeliście o tym jak za komuny sprzedawaliśmy Krówki do Indii? Tradycyjnie nikt nie poświęcił chwili na zastanowienie i wysłali je tak jak pakują u nas, w papierki z namalowaną krówką. Refleksja przyszła dopiero na redzie portu, gdy już właściwie było widać święte krowy snujące się po ulicach. 15 000 ton krówek poszło wtedy za burtę.
W sobotę obchodziliśmy domowo moje urodziny. Starszy przyrządził roztwór z różowego wina, z różowym szampanem i plasterkami hiszpańskich pomarańczy, które można jeść ze skórką. Nie było tego dużo, biorąc nawet te parę poprzedzających to setek, ale i tak wszyscy chodzili po sufitach. W tym roku nie otrzymałem tradycyjnych koli i czipsów, dostałem trzy siaty różności, w tym koszulę z kapturem. Jak będę chciał napaść na bank i maksymalnie niewyglądać jak ja to ją ubiorę. Przez pół nocy oglądaliśmy z Pazurzastą „Kości”, doszliśmy do tego odcinka, gdy głowni bohaterowie obnażają wreszcie przed sobą dusze. Odcinek był cokolwiek dołujący, Szponiata miauczała mi jeszcze z rozpaczą na drugi dzień.
Ja dałem Lenn czapkę uszatkę i prysnąłem kanarom, uznałem więc dzień za udany.
Dzwoniła jedna z dziewczyn, z pamiętnego ogniska i pytała czy spaliśmy ze sobą, bo spóźnia się jej okres. Spytałem, jakiej po czymś takim właściwie odpowiedzi oczekuje? Gdybym chciał być złośliwy powiedziałbym, że odmawiam dalszych odpowiedzi bez badań genetycznych.
Po południu idziemy na „Skylines” podobno zrobiło go dwóch pasjonatów kina, w garażu, za wyżebrane 10 milionów dolców. Krytycy mają zagwozdkę bo nie wiedzą czy to żart, paszkwil, czy to tak na serio. Słyszałem już porównania z „9 planem z kosmosu” Ed Wooda. Już nie mogę się doczekać.
Jest poniedziałek i muszę iść do pracy, ale nie mogę. Muszę przecież jeszcze pospać, oddać krew, wejść na Mount Everest, skoczyć na spadochronie czołgiem. Muszę rozwiązać problem światowego głodu i wynaleźć lekarstwo na raka. Muszę być pierwszym człowiekiem na Marsie i znowu uratować ludzkość. W świetle tego jasno wynika, że nie mogę, po prostu nie mogę iść dzisiaj do pracy. A wy?

- Będziemy pędzić was jak bydło,
ujeżdżać jak konie, łapać jak szczury.
Wasza moc jest żałosna i słaba, a gdy
z wami skończymy zatańczymy na
waszych kościach.
- To dlaczego się boisz?

(Nora Roberts)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz