poniedziałek, 21 lutego 2011

Och radości dojrzewania zbiegłej hybrydy...

Jedz, jedz kochanie, a ja w tym
czasie sobie po cichutku pęknę.

(My)

Stać na szczycie walącej się Wieży Babel, gdy podłoga jeszcze powoli, zaczyna się przechylać, a na twarzy czujesz lekki powiew wiatru, który bierze dopiero wdech do ryku. Widzisz jak horyzont zmienia położenie a w dole, ocienione cielskiem molocha, kłębią się miliony, na które wkrótce spadnie siła twoich miażdżących argumentów. Upadasz, ale jak upadasz! Lecicie w dół ty i wieża a od waszego upadku zatrzęsie się świat.
Jak będę stary i brzydki... no dobra, stary to zdetonuję się na tonie trotylu na samym szczycie Góry Gradowej, a wszyscy mieszkańcy Miasta będą wspominać mnie długo i nie szczędząc szczerych epitetów, oczywiście dopóki nie wstawią z powrotem wszystkich okien i nie odnajdą ostatnich dachów.
Seba odezwał się, że obejrzał już wszystkie filmy, które mu zgraliśmy i że nas nienawidzi. Mają gdzieś tam mały przestój bo miejscowy element próbował im odkręcić śrubę i ster. Chłopaki jak na tolerancyjnych, życzliwych i współczujących obywateli dawnego kom- bloku przystało, nie rzucali niczym w delikwentów, ani nie wołali: A sio! Kysz! Czy coś w tym duchu. Mogliby przecież ich spłoszyć. Od razu odpalili silniki obserwując smugę kawitacji czy nie pokaże się jakaś czarna rączka czy nóżka. Tak się na to zapatrzyli, że chyba nikt nie patrzył przed dziób, a jak wiadomo niektórym wybitnym umysłom, po wprawieniu w ruch śruby statek porusza się do przodu. W tym wypadku też ruszył, a że byli akurat w korycie mulistej, afrykańskiej rzeki wydarzenia następowały z zastraszającą szybkością. Zanim któryś rechoczących z dzikiej radości kretynów się zorientował, statek był już przy brzegu, gdy zaczęło nim już solidnie trząść, ktoś wpadł na pomysł, że może warto byłoby skręcić. Jakimś cudem udało im się to, zachowali nawet pławność, za to gdy krypa się obracała oklepała śrubą dno z tym tam wszystkim co autochtoni uznali za słuszne zatopić akurat w tym miejscu. Seba przysięga, że widział przez chwilę rozcięty i podrzucony łopatką mały, czerwony samochód. Nastąpiła seria grzmotów i wstrząsów, i podobno teraz są holowani do jakiejś małej, prywatnej stoczni z uszkodzoną śrubą i obluzowanym wałem. Czy udało im się zmielić jakiegoś murzynka źródła milczą.

Spojrzała jak Bambi - szepnął - Wiesz,
że jestem bezradny jak patrzy jak Bambi.

(Patterson)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz