Śniły
mu się latające kobiety
w
sukienkach ze światła
(Cunnington)
Dochodzi
już północ i powinienem iść spać, ale nie chcę, bo za granicą
snu jest już kolejny dzień i praca, i odpowiedzialność, i
samotność implodująca w samym środku mojego postrzępionego
serca. Potwory nie powinny pracować. Potwory nie powinny odpoczywać
ani myśleć o przyszłości. Nie powinny mieć serc. Nie powinny żyć
tak długo. Nie taka jest przecież konstrukcja potworów. Potwory
powinny czerpać z życia garściami i dawać zajęcie bohaterom.
Fizyka
rozwija się w takim kierunku, że realizm staje się trudny do
obronienia. Pełne spektrum od radości do upadku. Wiara w lepsze
jutro to plucie w oko losowi, naiwne przeświadczenie, że cokolwiek
jest przewidywalne, że ziemia pod nogami jest stała i niewzruszona,
że da się posadzić Tupolewa we mgle na zbyt krótkim pasie
startowym. Równie dobrze, jak to pisał Prattchet, można wspiąć
się w pełnej zbroi, w czasie burzy na najwyższy szczyt w okolicy i
krzyczeć: Wszyscy bogowie to bękarty! Jak mówi księga: Chcesz
rozśmieszyć Boga? Zaplanuj coś. Panie Boże, stwórco mój i
dręczycielu, mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że to było
równie subtelne jak bomba atomowa wpadająca do kolektora miejskiej
oczyszczalni ścieków?
Troszeczku
to dołujące, do tego jeszcze zeszły tydzień przewalił się po
mnie morderczym maratonem, na którego końcu pojawił się mój szef
sugerując, że przez całe dnie leżę tak sobie i opalam się w
mdłym świetle gwiazd. Tak mnie punktowo podkurwił, że przez
moment myślałem, że mu cisnę tę robotę w twarz i pójdę w
świat dziki i wolny. Koleś poczłapał sobie dalej, by opierdolić
Balbinę, zupełnie nieświadom, że o mało nie skończył z kijem
od szczotki wpasowanym czule w układ pokarmowy od trzonowców aż po
odbyt. Wieczorem tego dnia udałem się w ciemność by szukać zwady
i kogoś pobić, ewentualnie dać pobić siebie, ale jak na złość
nie znalazł się żaden chętny. Nawet gdy wpakowałem się do Na
Rogu i od drzwi wrzasnąłem, że Kaczor to gównojad pochowany z
generalską nogą. Wszyscy potwierdzili z entuzjazmem, a ja
pozostałem niedopieszczony.
Spotykania
ze zbyt dużą grupą starych znajomych kończą się zwykle
strzelaniem do celu, a cel ze mnie wielki, kontrastowy i dorodny.
Myślę, że jestem z nimi zbyt długo.
Pazurzasta
ma okres i sesję. Jestem zbyt świadomy siebie by się zabić.
Mój
Starszy wylądował w Wawie Przeklętej, jedzie tu i będzie przez
tydzień w Mieście Miast. Odczuwam gwałtowną chęć pozostawienia
telefonu i migracji do bunkrów w parku. Mógłbym tam posiedzieć
słuchając wiatru, i udając, że na zewnątrz ludzkość wyginęła.
Na
górze niezmiernie czujna medyczna
jednostka
monitorująca dostrzegła płyn
sączący
się z kanalików łzowych
pozbawionej
ciała głowy, i zadumała się.
(Banks)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz