Majka – Czemu ona tak kręci
nosem na tę sukienkę?
Ja - Bo Avatar chce być na
tym ślubie niewidzialna...
Pazurek – No to sukienka niech
będzie przezroczysta
Profanowane mogiły historii. Odkryte groby starych bomb,
lotki pokryte rdzą od dziesięcioleci nie smakujące powietrza. Może nigdy go nie
zaznały. Jest coś smutnego w niezrealizowanej potędze, w tych pordzewiałych
cielskach, w pokrytych mchem bunkrach brzeźnieńskiego parku czy porozrzucanych
po polach kamieniach Muru Hadriana.
Czasem odnoszę wrażenie, że jestem biedny i pozbawiony
jakiejkolwiek władzy, ponieważ gdybym miał możliwość zrobiłbym rzeczy wspaniałe
ale straszne. Potraktowałbym ludzi i narody jako zmienne w moich planach. Nie
przejmowałbym się ceną, nie patrzyłbym na konsekwencje. Od połowy XIX do połowy
XX wieku mieliśmy czas marzycieli, wybitnych jednostek, które siłą swojego
umysłu, swych wizji pociągnęły za sobą miliony i miliardy, czasami do piekła.
Potem nadeszło zmęczenie, zmęczenie i pragmatyzm. Obecnie nasza cywilizacja
jest praktyczna do bólu. Nie latamy na księżyc, nie tworzymy wielkich ruchów
społecznych, nawet terroryści zabijają teraz dla pieniędzy, traktując bez
przekonania wiarę czy idee, jako mało wiarygodne przykrywki. Poparzyliśmy się
marzeniami.
Może to dlatego czuję się tak nie na miejscu. Ja marzę, a
moje marzenia są czasem tak silne, że zlewają się z rzeczywistością. Czasami
sam już nie wiem co jest naprawdę a co nie.
Gdy mówię ludziom, że żyję cztery razy szybciej niż oni,
uśmiechają się. Moi rodzice nie potrafią zrozumieć dlaczego nie gnam w szczurzym
pędzie by „coś mieć”. Jak mam im wytłumaczyć, że mam wszystko, że widzę,
słyszę, dotykam i smakuję.
Czasem zastanawiam się czy to nie jest choroba. Czasem też
nachodzi mnie myśl, że istnieję tylko ja, a wszystko pozostałe jest we mnie.
Istnieje tylko w moim umyślę. W tym słodkim promieniu obłędu przeciąga się
rozkosznie moje rozmruczane ego. Na szczęście zaraz przychodzi refleksja, że to
by było za łatwe. Nic nie może być takie proste, myślę, a rzeczywistość zaraz
ochoczo to potwierdza.
Gdy uderzył mieczem w przeciwnika
zachwycił się dźwiękiem zbroi. To go
zgubiło. Tak właśnie giną romantycy
(Lec)
*