piątek, 27 lutego 2009

Ogar ciemności na tropie mroku


Majka – Czemu ona tak kręci
nosem na tę sukienkę?
Ja - Bo Avatar chce być na
tym ślubie niewidzialna...
Pazurek – No to sukienka niech
będzie przezroczysta

Profanowane mogiły historii. Odkryte groby starych bomb, lotki pokryte rdzą od dziesięcioleci nie smakujące powietrza. Może nigdy go nie zaznały. Jest coś smutnego w niezrealizowanej potędze, w tych pordzewiałych cielskach, w pokrytych mchem bunkrach brzeźnieńskiego parku czy porozrzucanych po polach kamieniach Muru Hadriana.
Czasem odnoszę wrażenie, że jestem biedny i pozbawiony jakiejkolwiek władzy, ponieważ gdybym miał możliwość zrobiłbym rzeczy wspaniałe ale straszne. Potraktowałbym ludzi i narody jako zmienne w moich planach. Nie przejmowałbym się ceną, nie patrzyłbym na konsekwencje. Od połowy XIX do połowy XX wieku mieliśmy czas marzycieli, wybitnych jednostek, które siłą swojego umysłu, swych wizji pociągnęły za sobą miliony i miliardy, czasami do piekła. Potem nadeszło zmęczenie, zmęczenie i pragmatyzm. Obecnie nasza cywilizacja jest praktyczna do bólu. Nie latamy na księżyc, nie tworzymy wielkich ruchów społecznych, nawet terroryści zabijają teraz dla pieniędzy, traktując bez przekonania wiarę czy idee, jako mało wiarygodne przykrywki. Poparzyliśmy się marzeniami.
Może to dlatego czuję się tak nie na miejscu. Ja marzę, a moje marzenia są czasem tak silne, że zlewają się z rzeczywistością. Czasami sam już nie wiem co jest naprawdę a co nie.
Gdy mówię ludziom, że żyję cztery razy szybciej niż oni, uśmiechają się. Moi rodzice nie potrafią zrozumieć dlaczego nie gnam w szczurzym pędzie by „coś mieć”. Jak mam im wytłumaczyć, że mam wszystko, że widzę, słyszę, dotykam i smakuję.
Czasem zastanawiam się czy to nie jest choroba. Czasem też nachodzi mnie myśl, że istnieję tylko ja, a wszystko pozostałe jest we mnie. Istnieje tylko w moim umyślę. W tym słodkim promieniu obłędu przeciąga się rozkosznie moje rozmruczane ego. Na szczęście zaraz przychodzi refleksja, że to by było za łatwe. Nic nie może być takie proste, myślę, a rzeczywistość zaraz ochoczo to potwierdza.

Gdy uderzył mieczem w przeciwnika
zachwycił się dźwiękiem zbroi. To go
zgubiło. Tak właśnie giną romantycy

(Lec)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz