poniedziałek, 2 lutego 2009

Gdyby wielkość nie miała znaczenia kobietom wystarczyłyby palce

Generalnie bardzo się spodobał
(prawie  wszystkim)  pomysł
mrugania biurowcem. Obecnie -
po 10 godzinach - moi naśladowcy
mrugali  już  całymi  miastami.
Jakiś kretyn w Oklahomie mrugał
elektrownią atomową...

(Lewandowski)

Nienawidzę, gdy odzywa się do mnie moja telefonia komórkowa. Gdyby chociaż jak w opowiadaniu Synowca, chciała powiedzieć, że mnie kocha, ale nie, dostaję tylko oferty dla debili pod wspólnym hasłem „Daj nam swoje pieniądze”, a ja lecę za to zawsze, rozbijając meble, do telefonu w nadziei, że ktoś o mnie pamięta.
Wieczorek M&M (Marzana i Majera) był do dupy. Twórców zastaliśmy na ganku biblioteki na Mariackiej sączących Żołądkową Gorzką jak mi się zdaje. Trudno określić bo zaraz uciekli do wnętrza. Ludzie wypełnili jakoś te 30 krzeseł, choć szczerze mówiąc większość widowni znałem po imieniu. Majer nie zawiódł i był ożywczo arogancki i nadęty jak zwykle, okazało się, że ma nawet 2 czy 3 dobre wiersze, choć na tle Marzana ledwie się odznaczał niczym czerwony karzeł pośród błękitnej heliosfery gwiazdy olbrzyma. Czytali na zmianę tocząc coś w rodzaju dialogu. W sumie wybrali sam mrok i mgłę. Licytowali się nieszczęściami: mi umarła matka, a mi dziecko, mam problemy w domu a mnie żona zostawiła samego w kuchni, płyta nagrobna, moknący miś.
Do tego jako konferansjer wystąpił typ o głosie niczym szelest październikowych liści i inwencji mistrza w układaniu bibliotecznych katalogów.
Podejrzewam, że to wszystko by tak nie bolało, gdyby ktoś pomyślał strategicznie i poczęstował ludzi winem i choćby minimalną ilością krakersów. Wystarczyłoby postawić te flaszki na stole obok, żeby ludzie mieli na co czekać. A tak całość nie miała charakteru celebry, wydarzenia, była tylko sprawą po drodze.
Milej było za to na potrójnej imprezie w nowym mieszkaniu Stasia i Ne...tfu, Void. Świetne, ciepłe miejsce do gadania i konsumpcji frykasów. Dochodzą powoli do końca remontu, wokół widać autorskie rozwiązania, typu niesklepowe meble. Mnie najbardziej rozczuliły dwie, gorące rurki od ogrzewania, przechodzące z góry na dół przez środek kuchni. Pozostały po zburzeniu ściany. Nabijałem się, że laski mogą potańczyć sobie przy rurce i zawsze będą gorące.
Void opowiadała o rozmowie z jakimś gościem, który wrócił z misji w Iraku. Obstawili ich od razu specjalistami od traumy, psychologami itd. Opowiadał historie frontowe, na co Void uśmiechnęła się tylko półgębkiem i zaczęła mu opowiadać codzienne historie ze szpitala. Podobno gość miał oczy jak spodki.

-Kiszczun, i na co ci te wszystkie
książki, tylko zbierają kurz...
-Wiesz kto to jest Sknerus McKwacz?
-Coś kojarzę...
-Postać z Disneya, miliarder, który ma
ogromny skarbiec wypełniony złotymi
monetami, w które skacze na główkę i
pływa w nich jak w wodzie. Ja jestem
kimś takim jeśli chodzi o książki, wy-
kładam nimi ściany, a potem się do
nich przytulam i mruczę.

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz