poniedziałek, 24 października 2011

Ręce pełne robota

Nadszedł i przeminął straszny koniec
filmu „Melancholia”
- Uuu, nie jest ci smutno?
- Jestem szczęśliwa, że się skończyło

(My)

Skosiliśmy całą Osową, mordując grzyby i wypełniając wnętrze kosiarki psim gównem. W Glattkau gnaliśmy pomiędzy chmurami przetaczając się przez stoki, gdy jeden padał, drugi chwytał kosiarkę i biegł dalej. Mokrzy po ostatni skrawek potępionych dusz wypełniliśmy wnętrze samochodu, patrząc jak deszcz spłukuje z szyby słowa ulepione z kurzu. Wciąż nie mogę pojąć mętnej głębi ludzi, którym starcza inteligencji na zarobienie kasy na mieszkanie w apartamentowcu, a już nie na skojarzenie faktu, że jak coś im spadnie z balkonu, to zapewne leży pod nim na ziemi. Mam taką małą wystawkę dóbr wszelakich, które czekają na właścicieli pod balkonami przez tydzień. Nigdy po nie nie przychodzą. Mam w lochach worek klamerek. Jutro dzięki przed urlopowemu opierdalactwu Dana będę dziabał kilometry trawników specjalną maszyną, która natlenia trawę i ćwiartuje krety.
Seba zamierza zamieszkać w Afryce środkowej, pisze, że mają tu nieprzepisowe według UE banany. Podobno są pyszne. Napisał: Nigdy więcej zimy hahahahaha... Korzeń ci w nerkę stary, wesołej malarii i namiętnych much Tse Tse. Szajs, kolejnego mniej.
Ostatnio zastanawiałem się czemu już nie chce mi się niczego tworzyć. Wniosek okazał się trywialny: Nie ma już nikogo, kto by się tym zachwycił i tym samym motywował mnie do dodatkowego wysiłku. Przyjaciół już nie mam, życie sprowadziło ich do poziomu dobrych znajomych, ludzie czytają bloga ale nie są na tyle zainteresowani by komentować, Szponiasta akceptuje mnie takiego jakim jestem a ja sam siebie nie znoszę. Nie ma więc przed kim szpanować. Nie ma przed kim się popisywać.
Do tego jeszcze wszystkiego przegapiłem kolejny koniec świata. Był przedwczoraj o 18 a ja nawet nie zauważyłem. Byłem zbyt zajęty wyodrębnianiem kociokształtów z ciemności pośród porażonych jesienią willowych ulic Wrzeszcza. Podobno Polibuda zabiera się do budowy 106 metrowego radioteleskopu w Borach Tucholskich. Jak skończą to się rozszczepię i wyślę gdzieś w przestrzeń, by serfować w absolutnej ciszy na czole fali rozszerzającego się wszechświata.

Z potępieniem wiążą się wspaniałe
perspektywy. Nawet teraz słyszę
jak pod moimi stopami rośnie
piekło

(skądś)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz