niedziela, 30 października 2011

Przyszedł facet do warzywniaka i narobił w pory

Siedzi admin nocą w pracy a tu nagle
pukanie do drzwi. Otwiera a tu śmierć
ze śrubokrętem. Gość zbladł ale pyta:
- Czemu ze śrubokrętem?
- Ja do serwera...

(skądś)

Przez Brzeźno przechodzi teraz bruzda. Tnie na pół myśli i krajobrazy. Najnowsza droga ku przyszłości unicestwiająca miejsca wrośnięte w naszą skórę i przyzwyczajenie. Mieliście kiedyś tak, że pluliście sobie w brodę bo nie uwieczniliście na zdjęciu miejsca zwykłego, przez które przechodziliście milion razy i które było tak oczywiste, że w pewien sposób stanowiło waszą kotwicę w rzeczywistości? Nagle zniknęły domy, działki, ulice, spod lotnych piasków wiatr odkrywa nagle równe ułożone kostki chodnika, horyzont jest dziwnie pusty i daleki bez nagle zagubionych drzew. Teraz będziemy mogli mijając stadion po nowych mostach, przedostać się pod rzeką wprost na Stogi a dalej na Warszawę. W Brzeźnie wyrastają wielkie ronda i skrzyżowania, jakby w pół wieku po tym jak miasto objęło tę nadmorską osadę, teraz opadła na nią siatka ścisłego centrum. Podobno będziemy mieć tu wieżowce.
Tymczasem pomykam pośród ruin dawnych czasów, zaglądam w wykopy w poszukiwaniu bomb i starych szkieletów. Od spodu podchodzi woda, jakby świat był tylko złudzeniem pływającym na powierzchni wszechoceanu snów.
Zabawa wertykulatorem okazała się tak przednia jak myślałem. Gnałem z tym 40 kilowym bydlakiem pośród nigdy nieustających wiatrów Osowej, zdzierając trawniki i wprawiając w drżenie okolicę. To cholerstwo to taka kosiarka, tylko bardziej, ma całe mnóstwo zębów, którymi zdziera powierzchnię planety usuwając nadmiar starej trawy i natleniając ziemię. Wygląda trochę jak te potwory z Nausiki. Przebierając tymi ząbkami z przodu, wyrywa się z rykiem z rąk, jakby ją puścić to pognałaby radośnie przed siebie obalając płoty i krzesząc iskry na polbruku.
Seba wysłał mi zdjęcie miejsca, w którym wsiąkł w ląd. Piękna szeroka plaża a na niej i w płytkiej wodzie przerdzewiałe wraki wyrzuconych na brzeg okrętów. Głównym zajęciem miejscowych jest wyławianie ryb i kontenerów, które pospadały z liniowców w czasie sztormu. Podobno dalej na północ są plaże, na których w czasie wielkiego oceanicznego odpływu osiadają dziesiątki min morskich. Seba jeszcze tam nie dotarł, ale obiecał, że jak już tam będzie to wyśle mi zdjęcie z tej plantacji kolczastych kul.
Wyszło słońce. Zaraz ruszam pod pomnik tranzytem przez leże Pazurkowatej. Klamerki dla Meg zapakowane, zęby przepłukane colą, humor wisielczy. Zwarty i gotowy by iść podbijać świat, wprawić go w niepowstrzymane drżenie i skrajny stan paniki... No dobra, niech wam będzie. Czas iść pogryźć go trochę w łydki.

Jak pozbywać się ludzi zaczepiających
cię na ulicy i mówiących:
- O jaki ładny piesek!
- A jaki dobry w łóżku.

(skądś)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz