wtorek, 23 listopada 2010

Arizońska masakra piranią plejstoceńską



Jedynie śmierć uwalnia nas
z lęku przed śmiercią

(Zbierzchowski)

Tak, obejrzeliśmy „Piranie”. Cóż to za cudowny wytwórschorowanego, amerykańskiego kolektywu umysłów. Wykorzystane na siłę wszystkiesztampowe elementy, przez ludzi, którzy prawdopodobnie słyszeli o takichzjawiskach jak scenariusz czy dialogi, ale byli zbyt zajęci zakupem cysternykaczej krwi, by się takimi drobiazgami przejmować. Oczywiście najokrutniej ginąci, którzy mają największe cycki, piranie bekają penisami a gałki ocznewirując, powoli opadają ku dnu. Moja ulubiona scena to skalpowanie panienki zapomocą śruby motorówki... Powiedział wielki miłośnik filmów gore, który niewidział praktycznie żadnego filmu tego rodzaju... no chyba, że liczy się„Martwica mózgu”.
A skoro o martwicy mózgu i gore już mówimy, jechałem ostatnio tramwajem zlechistami. Jeden koleś, wydając z siebie nieartykułowane ryki, ganiał potramwaju z tasakiem. Przy operze drogę tramwajowi zajechał radiowóz i wpadlipolicjanci pod bronią. Koleś jednak przesączył się jakoś na zewnątrz i wszyscymogli obserwować jak bełkocząc i zataczając się mknie na czele peletonu wkierunku jakiejś biało - zielonej dżungli swego serca.
Na zewnątrz szaro do obłędu. Nie widać horyzontów, wszystko rozmiękło. W sobotęma spaść pierwszy śnieg. Kiedyś mnie to cieszyło, potem było obojętne, terazmyślę o tym z grozą. Jeszcze nie zrosła mi się na dobre ręka po odśnieżaniu wzeszłym roku. W tym będziemy podobno mieć pługi i specjalne szufle okute niczympancernik Potiomkin, dzięki czemu nie trzeba będzie co trzy dni kupować nowych,ale i tak lodowatym zimnem przejmują mnie teksty typu: … Pięć osiedli, napierwszym 400 metrówchodnika i parking na 110 samochodów. Był taki moment w zeszłym roku, że jechaliśmycodziennie przez trzy tygodnie bez przerwy, po 10, 12 h. Okresy snu przemykałytak szybko, że miało się wrażenie, że przekopywanie się przez zaspy trwa wnieskończoność. Myślałem, że już nigdy nie wyschnę.

- Spadaj!
- Tak powiedział Bóg do
Lucyfera i jak to się
skończyło?

(My)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz