wtorek, 30 listopada 2010

No i jak ci idzie zbliżanie się do mnie?



- Oni są jacyś dziwni, od 45-ciu
minut nie było reklamy...
- Ti di di!
- Powiedziałaś i się zorientowali

(My vs TV)

Jesteś małą, nagą dziewczynką pośród mroku, a twoja skóra utkana jest ze światła gwiazd. Radość błyska w twoich oczach, na wargach perli się szkarłatna kropla krwi. Kochasz na śmierć, na zabój, po koniec, po kres esencji. Emanujesz ciepłem, którego łagodność jest równie iluzoryczna jak ciepło słońca, które jest przecież zamrożonym termonuklearnym wybuchem. Twoja skóra nosi zapach wszystkich mrocznych tajemnic. Uśmiechasz się do mnie. Uśmiechasz się do wszystkich. Rzucasz powłóczyste spojrzenie mijając mnie pośród ulicy, gdy po wilgotnych asfaltach przesuwają się roziskrzone mgławice kolorowych świateł. Omijasz mnie zawsze o krok, choć tak bliska. Nie odstępujesz mnie, wciąż obecna tuż na granicy cienia, widoczna kątem oka. Ty jedyna, która potrafisz kochać ostatecznie. Ty która, gdy przychodzisz już nie mijasz. Patrząc przez mrok ulicy, w obecności tysiąca kłębiących się we mnie, niezrealizowanych światów, uśmiechasz się do mnie, gdy wymawiam szeptem twoje imię.
Gdy nadszedł drugi świt po przybyciu śniegu, zjeżdżaliśmy z Bossym z obwodnicy. Droga w głębokim rozmiękłym śniegu, wóz sunął miękko na letnich oponach, a przed nami roztańczył się jakiś koleś w Cienko- cienko czy innym Tico. B usiłował go wyminąć szerokim łukiem, jezdnia była szeroka i pusta. I dobrze bo nagle rozstaliśmy się z tarciem i wóz zaczął wirować w dzikich piruetach dopóki nie zarył dupą w rowie. Byłem w środku paru wypadków samochodowych i nie przejąłem się zbytnio, bo całemu zdarzeniu brakowało Potencjału, ale B wyglądał z lekka blado, a ręce miał kurczowo zaciśnięte na kierownicy.
Główna nawała śnieżna zdaje się nas ominęła, w decydującym momencie zerwał się północny wicher i bombardowanie przeniosło się nad Litwę i Estonię. Wszystko za to zamarzło na szklankę. Popsuła się nam piaskarka podczepiona do naszego Lamborghini wśród traktorów. Musiałem wleźć więc do środka i sypać po ulicach ręcznie i na stojąco. Czułem się jakbym uprawiał surfing, szczególnie gdy pokonywaliśmy garby spowalniające.
Po wszystkim gapiliśmy się z wozu na przemykające za oknami budowy i wykopy. W radiu mówili o tym pomniku Jezusa co to tylko brakuje mu pulsujących, czerwonych żarówek w oczach, a przypominałby Godzillę. Stwierdziliśmy, że Miasto nie powinno oddawać pola. Powinniśmy wznieść stumetrowy pomnik Kaczyńskiego, wjeżdżać windą na górę i patrzeć na świat jego oczyma.

Każdego dnia w Afryce budzi się
lew. Wie, że musi biec szybciej niż
gazela, żeby ją schwytać inaczej
umrze z głodu. Każdego dnia w
Afryce budzi się gazela. Wie, że
musi biec szybciej niż lew, inaczej
straci życie. Kiedy się budzisz nie
pytaj czy jesteś lwem czy gazelą,
po prostu zacznij biec.

(Stiffel)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz