Walcz z nimi! A ja światłych
rad udzielać ci będę... stamtąd.
(stars in black)
Na przystanku spotkałem Małą Słodką Pooh z ząbkami i
szóstoklasistką ze słoiczkiem, w którym chlupotała jakaś podejrzana substancja,
a w niej wyraźnie widoczna znana trucizna, przez niektórych nazywana Marchewką,
były też zdaje się Ziemniaczki, a może i Kalafiorek. Tak czy inaczej produkty
zawierające zabójcze dla podobnych mnie istot mroku witaminy a może nawet
mikroelementy! Szóstoklasistka jest podopieczną Pooh w klubie i zapoznaje się z
tajnikami grania w RPG, a także, najprawdopodobniej, ważenia blekotu i picia
rumu w czasie ceremonii wudu.
Moją babkę napadł szczur. Gnał już na nią z tętentem, asfalt
płatami wytryskiwał mu spod buksujących łap, a trzeba wam wiedzieć, że moja
babka, która napotkawszy na swojej drodze tykającą bombę atomową, odtoczyła by
ją na bok, ewentualnie pod płot sąsiadów, zresztą może nawet gwizdnęłaby
zapalnik a pluton sprzedała okazyjnie Irańczykom, babka, która obojętnym
wzrokiem zmierzyłaby Predatora, po czym załatwiłaby go gazrurką w celu
spieniężenia w całości lub na części w klubie fantastyki, ta babka, panicznie
boi się szczurów i mimo że ledwo chodzi i stęka rozdzierająco przy pochylaniu,
na widok tych małych gryzoni potrafi teleportować się nagle na półtorametrowy,
chybotliwy śmietnik. Wracając jednak do ataku krwiożerczej bestii, dystans
podobno malał w zastraszającym tempie. Płuca babki naprężyły się wypełniając
się tlenem, ale dźwięku żadnego wydać nie zdążyły, albowiem pies babki,
wyglądający jak rozwichrzone ucieleśnienie debilizmu, z osobliwym uśmiechem
wiecznie przylepionym do pyska, smyrgnął jej między nogami, raz kłapnął,
potrząsnął głową i... tyle. Szczur zapewne nie zorientował się nawet o co
chodzi. Szedł tu proszę ciebie ulicą, skręcił w kierunku apetycznie pachnącego
śmietnika a tu Kłap! Włochata Śmierć z głupkowatym uśmiechem. No i gdzie tu
sens?
Niedzielę natomiast spędziliśmy pchając pod upalnym słońcem
wózek Krewetena po Fortach. To znaczy pchali na zmianę Dan i Lennonka, a My i
Marzan ograniczyliśmy się do obserwacji i udzielania życzliwych rad. Marzan pod
bezkresnym niebem zainstalował dedykację i autograf, pochylając się stylowo nad
Stołem Napoleona, w moim, jego tomiku. Forty pięknie odnowiono, sam Napoleon by
się zapewne wzruszył. Ludzie snują się od ekspozycji do ekspozycji a Miasto
pięknie wygląda z góry. Powódź wygląda tak nierealnie na ekranie telewizora a
ja mieszkam trzysta metrów od Wisły, jedyne co mnie pociesza, to to, że, jak w
tym kawale o wojnie polsko – chińskiej, po drodze są ci dranie z NewPort.
Inaczej sprawa przedstawia się u
mrówek. Najgroźniejsze są stare
robotnice, które też wykazują
nieprzepartą potrzebę wędrowania
w nowe rejony świata. Są jak
kamikadze, walczący z wrogami
nawet kosztem własnego życia.
„Entomolodzy powiadają, że
ludzie wysyłają na wojnę młodych
mężczyzn a mrówki – starsze panie”
(skądś)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz