wtorek, 23 marca 2010

Planeta Władców Much



Ostateczne wyczerpanie, rozpacz
puka w ramię, za oknem Miasto
trzęsie się skulone wokół płomienia
rafinerii – Wszystko wybebeszone i
wrzucone do jednego pokoju, a na
środku piekielna amerykanka wep-
chnięta między stłoczone na kupę
doniczkowe kwiaty, mam już dość
Kocie. Co ja mam robić...
- Podlej

(My)

Cichy, pachnący las. Ziemia pocięta liniami wpół zasypanych okopów, spod mchu wystają potłuczone bryły betonu. W dali ujście Wisły wygląda jakby urywał się świat a rzeka spadała nagle za linię horyzontu.
Samo ujście to ziemia jałowa. Płaski, ubity naleśnik forpoczty naszego pięknego kraju wyrzucanego wciąż dalej przez rzekę w morze. Pełno tu półprzezroczystych kamieni, ląd urywa się nagle i gwałtownie opada w głębinę. Wokół cypla woda, dalej zamglone wzgórza Wyspy Sobieszewskiej, wieje wiatr, można się tu poczuć naprawdę samotnie.
Potem droga przez las idąca po betonowym nasypie ścieku. Droga ciągnie się prosto bez końca w obie strony. Oba jej końce giną we mgle. Asfalt wypłukany i popękany, wokół ciemny las, klimat jak z opowieści Strugackich. Marzan opowiada jak nie doszło do wojny Polski z Indonezją, wokół cisza, Szponiasta pod drapieżnymi, ciemnymi okularami kryje krwawe spojówki krwiopijnej bestii. Wygląda jak bella italiana.
W Sobieszewie odnaleźliśmy jeszcze tylko grób Kwiatu Paproci a potem pędem do Miasta z ozorem na plecach bo przecież nie możemy się spóźnić na spotkanie z Dannonkami w Herbaciarni.
M pokazał nam swój nowy tomik, niezły choć wiatr niesie pomiędzy słowami stęchły zapach rzeczy umarłych i nieistniejących być może nigdy. M jakoś nie wierzy, że Lenn mogłaby się ucieszyć z jego nowego związku. Nie dociera do niego, że jego samotność i wariactwa, które ta generuje są dla niej jak wyrzuty sumienia. Gdyby znalazł sobie nową kobietę oznaczałoby to pewien powrót na łono ludzkości ze świata cieni, już nie wspominając o przekierowaniu części sił i o tym, że ktoś by go w końcu przypilnował. Kobiety to kotwice, które wleką się za nami na długim łańcuchu nie pozwalając się rozpędzić. Być może rozpędzić się za bardzo, tudzież wpłynąć na jakąś morderczą mieliznę. My po prostu uwielbiamy płonąć szybko i kochamy piękne katastrofy. Świat bez kobiet byłby zaiste niezwykle interesującym miejscem, ale trwałby raczej krótko.

- Ten koleś robi cztery błędy w
jednym słowie...
- Trzyliterowym.

(Ja i Staś zwany Czesiem)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz