Weźmiemy kauczukową, wydrążoną
w środku kulkę. Napełnimy tuszem i
puścimy w dół po schodach z szesna-
stego piętra, żeby odbijała się o tapety
i kafle... ciekawe czy dojdą do tego co
to było? Jestem geniuszem zła!
(Dan)
Okazało się, że czerwone oko Saurona jest zaraźliwe i teraz
ma je Pazuzkowata, znaczy oba ma, bo poraziło jej obydwa ślepia i teraz łzawi
fluidem z dwóch otworów otwartych wprost na gorejącą otchłań piekła. Strzeżcie
się więc, wy wszyscy, którzy się do mnie przytulacie.
Z tymi chorobami to w ogóle było zabawnie, przez cztery
tygodnie chodziłem z gorączką powyżej 38 i robiłem całą masę intrygujących
rzeczy: jak na przykład wzięcie pięciu robót naraz czy zakup paczki taśmy
klejące. Powtarzam paczki. Nie wiem co będę z tym robił, prawdopodobnie z tej
taśmy będą korzystać jeszcze moje wnuki, by owinąć nią moje zmurszałe ciało i
złożyć pod grządką pomidorów..
Staczając się ostatnio w dół Słowackiego trafiliśmy na
Marzana. On szedł w górę ja w dół, obaj tak spruci i zamyśleni, że gdyby nie
przytomna obecność Szponiastej to zapewne byśmy się minęli i nigdy o tym
spotkaniu nie dowiedzieli, a tak wylądowaliśmy na szczycie Olimpu ponad
rozświetlonymi arteriami Langfur i spijając piwo wsłuchiwaliśmy się w wieści z
nocnego świata grzejących swe stare kości w świetle księżyca poetów, kolorowych
alkoholi i nagłych ubytków hemoglobiny. Podobno Maier lądował w Kielcach,
spytał jakiegoś kolesia o drogę do knajpy. Ten pokazał mu wejście na jakieś podwórko.
Maier wszedł, furtka się zatrzasnęła. Wokół tylko gołe ściany, zamknięte drzwi
i małe okienko. Dzwoni więc do M: Jestem w potrzasku! M na to: Rób coś bo
zamarzniesz! Maier: No, tu jest takie kontynentalne powietrze... Ostatecznie
obrzucał śnieżkami okienko i wydostał się na świat przez kebabarnię. I tak miał
fuksa, że dowcipniś nie skierował go na zatrzaskujący się wybieg miejscowych,
żujących butapren zaślinionych sodomitów, tudzież farmę rottweilerów.
M ostatnio usiłował nie zasnąć w kolejce, z czego jest
znany. Wsiadł i myśli: Zamknę oczy, ale będę liczył stacje. Pociąg się
zatrzymał, a on liczy: Jeden. Nim powiedział dwa, zrobiło się nagle jasno a
pociąg hamował gdzieś w lasach za Rumią.
U mnie z kolei wpadł ostatnio z wizytą lokalny koloryt z jakimiś
przystawkami z ASP. Gadka szmatka, reaktywne płyny i toksyczne przystawki. Ktoś
poszedł do kibla i nie wraca. Poszedł drugi i nim się obejrzałem byłem sam na
sam z alkoholem, a trzeba wam wiedzieć, że mam kibel tak mały i przygnębiający,
że w porywie estetycznej zemsty na wszechświecie zacząłem wyklejać go zdjęciami
obrazów. Zerwałem się więc, nazwijmy to tak szumnie, i udałem się tropem
zaginionych, którzy jak się okazało wciśnięci między bezmiar wucetu a schody
dyskutowali zażarcie: Czy umiejscowienie Klimta za rurą a „Krzyku” obok
pokracznej malowanki człowieka kadłubka ma jakiś głębszy sens i metaforyczny
zamysł.
- Nergalątka...
- Nergalątka kojarzą mi się z tymi
zawodzącymi stworkami z reklamy
telefonii
- Nieplanowane minutki...
- Dokładnie.
(My)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz