piątek, 19 marca 2010

Niewypowiadalnie



Weźmiemy kauczukową, wydrążoną
w środku kulkę. Napełnimy tuszem i
puścimy w dół po schodach z szesna-
stego piętra, żeby odbijała się o tapety
i kafle... ciekawe czy dojdą do tego co
to było? Jestem geniuszem zła!

(Dan)

Okazało się, że czerwone oko Saurona jest zaraźliwe i teraz ma je Pazuzkowata, znaczy oba ma, bo poraziło jej obydwa ślepia i teraz łzawi fluidem z dwóch otworów otwartych wprost na gorejącą otchłań piekła. Strzeżcie się więc, wy wszyscy, którzy się do mnie przytulacie.
Z tymi chorobami to w ogóle było zabawnie, przez cztery tygodnie chodziłem z gorączką powyżej 38 i robiłem całą masę intrygujących rzeczy: jak na przykład wzięcie pięciu robót naraz czy zakup paczki taśmy klejące. Powtarzam paczki. Nie wiem co będę z tym robił, prawdopodobnie z tej taśmy będą korzystać jeszcze moje wnuki, by owinąć nią moje zmurszałe ciało i złożyć pod grządką pomidorów..
Staczając się ostatnio w dół Słowackiego trafiliśmy na Marzana. On szedł w górę ja w dół, obaj tak spruci i zamyśleni, że gdyby nie przytomna obecność Szponiastej to zapewne byśmy się minęli i nigdy o tym spotkaniu nie dowiedzieli, a tak wylądowaliśmy na szczycie Olimpu ponad rozświetlonymi arteriami Langfur i spijając piwo wsłuchiwaliśmy się w wieści z nocnego świata grzejących swe stare kości w świetle księżyca poetów, kolorowych alkoholi i nagłych ubytków hemoglobiny. Podobno Maier lądował w Kielcach, spytał jakiegoś kolesia o drogę do knajpy. Ten pokazał mu wejście na jakieś podwórko. Maier wszedł, furtka się zatrzasnęła. Wokół tylko gołe ściany, zamknięte drzwi i małe okienko. Dzwoni więc do M: Jestem w potrzasku! M na to: Rób coś bo zamarzniesz! Maier: No, tu jest takie kontynentalne powietrze... Ostatecznie obrzucał śnieżkami okienko i wydostał się na świat przez kebabarnię. I tak miał fuksa, że dowcipniś nie skierował go na zatrzaskujący się wybieg miejscowych, żujących butapren zaślinionych sodomitów, tudzież farmę rottweilerów.
M ostatnio usiłował nie zasnąć w kolejce, z czego jest znany. Wsiadł i myśli: Zamknę oczy, ale będę liczył stacje. Pociąg się zatrzymał, a on liczy: Jeden. Nim powiedział dwa, zrobiło się nagle jasno a pociąg hamował gdzieś w lasach za Rumią.
U mnie z kolei wpadł ostatnio z wizytą lokalny koloryt z jakimiś przystawkami z ASP. Gadka szmatka, reaktywne płyny i toksyczne przystawki. Ktoś poszedł do kibla i nie wraca. Poszedł drugi i nim się obejrzałem byłem sam na sam z alkoholem, a trzeba wam wiedzieć, że mam kibel tak mały i przygnębiający, że w porywie estetycznej zemsty na wszechświecie zacząłem wyklejać go zdjęciami obrazów. Zerwałem się więc, nazwijmy to tak szumnie, i udałem się tropem zaginionych, którzy jak się okazało wciśnięci między bezmiar wucetu a schody dyskutowali zażarcie: Czy umiejscowienie Klimta za rurą a „Krzyku” obok pokracznej malowanki człowieka kadłubka ma jakiś głębszy sens i metaforyczny zamysł.

- Nergalątka...
- Nergalątka kojarzą mi się z tymi
zawodzącymi stworkami z reklamy
telefonii
- Nieplanowane minutki...
- Dokładnie.

(My)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz