poniedziałek, 26 grudnia 2016

A w mych żyłach smuży się czysta coka cola

- Zobacz, mój pieprzyk robi
się coraz większy...
- może to ty robisz się  coraz
mniejszy. kurczysz się ze starości.
- Dzięki, pomogło

(My)

Lenn jest ceniona w nowej pracy, ostatnio naprawiła faks, który stał zepsuty od pięciu lat. pół Akademii jest w szoku ( reszta się boi i układa w pokoju socjalnym stos z kartonów po insulinie ).. Słuchałem ostatnio przy świątecznym stole jak dwie szare eminencje tej szacownej instytucji, ważyły lennonkowe losy i myślę, że już nie musi się obawiać że kiedykolwiek będzie musiała oddać swoje stanowisko, kobiecie, którą teoretycznie zastępuje.
Ostatnio wysłano nas z maszyną byśmy doskrobali niemytą od 10 lat podłogę Wojewódzkiego Związku Pszczelarzy. To tam na górce ponad centrum gdzie był kiedyś urząd zdzierców podatkowych. Przyznam, że skamieniały cukier który równą warstwą utrwalił ślady pokoleń miodożerców ustanowił nam nowy wymiar naszego osobistego Stalingradu, natomiast sporo złośliwej radości przysporzyło nam czyszczenie wylanych lastryko wewnętrznych bebechów budynku, gdzie miejscowi, skarlali mieszkańcy odrywali z chrzęstem od podłogi przedpotopowe wycieraczki, ujawniając białe plamy i rechotali, że ma być o tak czysto. Po czym śmiejąc się w głos znikali w ciemnościach. Byłem tego dnia  naprawdę w przekornym nastroju i im to lastryko naprawdę wyskrobałem do białości, a potem staliśmy z Boh i patrzyliśmy chichocząc pod nosem jak autochtoni zataczają się i odbijają od ścian oślepieni.
Biskupia Górka o świcie jest przepiękna. to jedna z tych dzielnic, korą władza ludowa, jako zbyt burżuazyjną, skazała na zagładę przez zapomnienie. Niczego tam nie remontowano, jak coś się rozpadało i zbyt nachylało nad ulicą to burzono. Za to co zostało do dzisiaj jest pięknie obdarte i stężałe w brunatny kryształ nostalgii, czas przeszły zalega po kątach wraz z kurzem porzuconych wspomnień i popiołem wojen. Z czasem mało co mnie wzrusza, ale gdy tak stałem na górze i patrzyłem jak róż i czerwień wchodzącego słońca wlewa się między stare ściany, skrzy się po zmatowiałych szybach, jak rozlewa się oleiście po wyślizganym bruku, to znów poczułem się przez sekundę młody, samotny i wspaniały jak anioł zagłady dopijający ostatnie krople słonecznego wina ponad płonącą Atlantydą... czy coś.
Byliśmy na "Łotrze". Z pewnością wielu ludzi się ze mną nie zgodzi, ale dla mnie to najlepszy odcinek od czasów starej trylogii. Wymęczona Szponiasta przysnęła na końcówce. Powiedziałem jej że wszyscy zginęli, zawsze jej tak mówię jak zaśnie na filmie. Więc ciii, nic jej nie mówcie niech ma dziewczyna niespodziankę.
A poza tym święta panie. mamy choinkę na baterie. dużo łazimy i przeraźliwie dużo jemy. Dziś po południu jedziemy zobaczyć iluminację Parku Oliwskiego, podobno w tym roku zrobili coś wyjątkowego.

Boha użarł pies sąsiadki:
- a szczepiony ten pies?
- Szczepiony, sąsiedzie, szczepiony.
- Ale i tak go spalę...

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz