środa, 11 lutego 2015

Takt

tygodnie jak dni
tętent chwil na bruku nocy
czas i wieczór jak granitowa płyta
cienie minut suną po wieku
idziesz  miarowo choćbyś zamknął oczy
grzechot palca kostuchy na oczku liczydła
nieważne będziesz czy nie będziesz
ptak i tak zaśpiewa o poranku

fuga

upadek i lądowanie
na powierzchni obcych światów
wyrzeźbionych w takt religii lub
osobistej refleksji
marsz ku odległym horyzontom
wśród wysokich traw
po krzywiźnie kul
zlepionech z naszych marzeń
upadek czyjejś łzy po policzka krzywiźnie

*

1 komentarz:



  1. ta sama myśl, którą pamiętam z Twoich notek jakiś czas temu o Matce Ziemi, która zdenerwowana naszym rozpasaniem weźmie i się podrapie rozgniatając naszą dumna cywilizacje.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń