poniedziałek, 21 lipca 2014

Heinleiowska dziewczyna

Niezależnie od merytorycznej
konieczności wiary w Boga,
celem religii jest okiełznanie
demonów ludzkiej natury

Widzieliście te reklamę Activi  w której Shakira gra wesołą, roztańczoną kupę? Shakira  czy raczej Ry śpią sobie rozkosznie pośród zielonych, powiewających łąk wnętrzności, a to nagle i znienacka, czy skądś, ścieka Activia... i wszyscy wstają, tańczą, śpiewają i znają kroki. Nie wiem jak wy, ja jednak wolałbym by moja kupa pozostała senna i spokojna aż do chwili rozpoczęcia jej fekaliodyseii, kiedy to ruszyłaby za horyzont zdarzeń  szaletu, kanałami mroku wprost ku kolektorowi zagłady i odległym i na wpół  legendarnym osadnikom obiecanym Oczyszczalni Wschód.
Ostatnio wpadłem na plażę pogapić się na cycki i poczułem się jak jakiś outsider, dermatologiczny James Dean. Wszyscy jak okiem sięgnąć mają tatuaże, nawet pomarszczone jak powierzchnia Merkurego babcie, przecież w ich przypadku trzeba je chyba było rozciągać na stelażu.
Pochodzę z innego świata, w tym w którym się znalazłem wszystko jest odwrotnie. Dawniej nikt nie miał tatuaż, może marynarze i przestępcy, teza nawet dzieci łażą pomazane henną  Byłem niegdyś walczącym ateistą teraz jestem praktykującym chrześcijaninem i w sumie dobrze, bo ta wielka niegdyś wiara ogółu okazała się maską, modą, która z czasem się zmieniła. Pamiętam,  że jak byłem w podstawówce matki kolegów pluły mi pod nogi, dziś zaś wszyscy śmieją się Bogu w twarz bezpiecznie zakładając że w naszym przyspieszającym świecie wszystko jest względne i podlega interpretacji. Mówię wam kochani trzeba być naprawdę złym człowiekiem i przepłynąć przez morze gówna by zrozumieć, że dobro to stała, określa się stałymi niezmiennymi zasadami i jeśli nie daj boże Bóg istnieje to, nie bójmy się tego powiedzieć, wszyscy mamy przejebane jak kapitan czołgu w filmie "Powrót Godzilli", ponieważ nikt nie będzie nas pytał o być może, czy nie całkiem. Pytania będą proste i konkretne do bólu.
Tydzień temu złożyłem sobie z nadgodzin wolny piątek. Skonstruowałem sobie pierwszy od lat dzień bez pośpiechu. Ubrałem się luźno, na bose stopy wciągnąłem klapki i przez lasy, zakamarki i uliczki poczłapałem do Sopotu. Posiedziałem na ławce, pogapiłem na wystawy i obrazy przy kościele. Przesiedziałem dwie godziny w antykwariacie i kupiłem plecak książek. Gdy nadeszło popołudnie zrobiłem dobry obiad żonie a potem czytałem słuchając muzyki. W nocy gdy wzeszedł księżyc wylazłem w samych gaciach podlać ogródek, posłuchać wiatru i świerszczy i czuć na skórze ciepły wiatr i drobny, wodny pył.
Tymczasem w firmie mamy nowego nowego. Koleś pierwszego dnia rozbił sobie wargę podkaszarką, nie pytajcie mnie jak, i chodził przez cały dzień okrwawiony jak nieboże. Najszczęśliwszy jest Gregory, poprzedni młody, dziś odwróciłem go w kierunku samochodu, gdzie nowicjusz był właśnie miażdżony przez wypadające kosiarki i mówię: Idź i posmakuj władzy..
Rak powrócił na chwilę do Miasta, zorganizował w sobotę spotkanie klasowe, wielu nas nie było, ale trafiło się parę istot z głębin odległej przeszłości. Większości z nich nie widziałem od ponad 23 lat. Ciekawie było obserwować ewolucję wyglądów i charakterów, niezwykle był zapuszczać się w czyjeś ścieżki życia, znając spetryfikowany gdzieś w przeszłości punkt startu patrzeć jak daleko ktoś zaszedł i gdzie skręcał. W niedzielę miałem kaca.

Putin stwierdził, że winę za katastrofę
samolotu ponosi państwo na teranie
którego do niej doszło... A Szponiasta
na to: No to już wiemy jak było w
Smoleńsku

*
]

2 komentarze:

  1. Najbardziej mnie zastanawia czy do bycia dobrym potrzebny jest ludziom Bóg? Jeżeli tak, to oznacza, że są z natury źli i nic im nie pomoże, nawet taki straszak w postaci wiecznego potępienia i wesołego skwierczenia na barbeque u czarnego na dole. Nie wierze w Boga jako takiego, może istnieje jakaś siła wyższa, ale jeżeli nawet to domyślam się, że mało ją obchodzi to czy ktoś jest dobry czy zły. Kluczem do sukcesu moim zdaniem jest żyć w zgodzie ze sobą i przede wszystkim trzeba chcieć być dobrym człowiekiem, czuć taką potrzebę w środku, a nie zmuszać się, żeby nie zajebać komuś krzesłem w twarz bo np. śmierdzi w tramwaju, czy krzyczy na kasjerkę w hipermarkecie. Jestem jaki jestem i nie mam zamiaru się zmieniać tylko dlatego, że wyższy byt będzie niezadowolony.
    Kiszczu - koniecznie ale to koniecznie trzeba się na piwku spotkać czy na plaży posiedzieć i pomarudzić jaki to świat zły i niedobry itd, czy pomóc swojemu cholesterolowi dobić wreszcie do poziomu zagrażającemu całej okolicy i po prostu zrobić grilla.

    OdpowiedzUsuń
  2. W naturze nic nie ginie, więc potencjał wiedzy, wspomnień i emocji jaki zbiera mózg przez całe życie nie może być po prostu kasowany, takie marnotrawstwo byłoby z punktu natury nielogiczne. Życie to obóz treningowy a śmierć to brama. Myślę, że bycie dobrym czy złym ustala kierunek, level czy też zakres możliwości jakimi będziemy dysponować w dalszej drogi. Bycie dobrym jest przecież o wiele trudniejsze niż bycie złym, niszczyć łatwiej jest niż tworzyć. Kiedyś żyło mi się łatwo i wspaniale, nie byłem ograniczony niczym, potem podjąłem świadomy wysiłek zmiany i z perspektywy czasu trudno mi nie uznać tego za rozwój. Zajebiście jest być złym ale ostatecznie to żadne osiągnięcie.
    A jeśli chodzi o żarcie, picie i ogólne zezwierzęcenie jestem za

    OdpowiedzUsuń