poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Pies który szczeka jest po prostu niedogotowany

- Chodź wymasuję ci gałki oczne
- NIE!!!
-  Ale ich tak nie zaciskaj...
- Będę! Kto mi zabroni!

(My)

Urlop, urlop. Zawsze to ja robię śniadanie gdy Szponiasta zapada na godzinę w łazienkę na dole. Dziś budzą mnie odgłosy, wpływam do kuchni a tu żona ma jedyna robi śniadanie w samych koronkowych majtasach. Przyssałem się zaraz od tyłu łapiąc za to co wystawało i mruczę - Tak to mi możesz gotować.
Wam też jest tak gorąco? Ja jestem rasa północna, poruszam się w tej rozżarzonej zawiesinie, która wypełnia powietrze umierając z przegrzania piętnaście razy na minutę. Od miesiąca dobrze nie spałem. Brodzę w morzu i przytulam się do ścian.
Krzaczki pomidorów i papryki, które adoptowaliśmy od Meave, obrodziły owocami, szykujemy się właśnie na ceremonię konsumpcji naszego pierwszego, osobistego chili
W pracy mamy kolejnego najnowszego, nowego nowego, a i ten wygląda jakby popadł w zadumę nad kondycją ludzką i zawiłymi meandrami polskiego kapitalizmu. Jego poprzednik wyleciał bo był wolnym człowiekiem, bardzo wolnym. Poza tym nie słuchał. Mówiło mu się gdy idą ludzie przerwij na chwilę podkaszanie bo maszyna wyrzuca przedmioty z prędkością 400 km na h, ale nie. Dwóch przechodzących kolesi dostało piachem po oczach, gdy robił skarpę na Myśliwców, a na koniec spiaskował jakiejś lasi na Pryszczu rajstopki z nóg. Przyznam wyglądało to zadżebiście, najpierw małe, pojedyncze kropeczki dziur, narastające lawinowo i łączące się by eksplodować nagle strzępami materiału w przestrzeń ulicy. Przez pół dnia czekałem z duszą na ramieniu czy kobita nie wróci z policją. Jakby co nie przyznałbym się do nich. - Ekipa? Jaka ekipa? ja tylko wyprowadzam tą wspaniałą, siedemdziesięciokonną kosiarkę na spacer...
Wczoraj w przypływie obłędu wyszliśmy na plażę w pełni dnia. Najpierw przez zwały ciał i sprzętów przedzieraliśmy się do wody a później operację tę odtwarzaliśmy w odwrotnym kierunku. Kurcze, to lepsze niż jogging i siłka razem wzięte. Gdy wróciliśmy doma zamknęliśmy szczelnie drzwi, zasłoniliśmy okna roletami i leczyliśmy traumę przegrywając resztę dnia na kompach. To swoją drogą ciekawe; ja wolę strategie w których palę krainy i posyłam dziesiątki tysięcy w otchłanie szeolu a moja słodka żonka preferuje walkę bezpośrednią. Ubiera się w parę pancernych opasek, które odsłaniają właściwie wszystkie istotne dla życia organy, zapuszcza skrzydła, ujmuje w czułe dłonie wielki, dwumetrowy miecz i idzie na spacer w jakieś podziemia siejąc ból i zagładę. To nie ludzkie! czyż te istoty nawet potworne nie mają swych żyć, marzeń, aspiracji? Czyż nie mają słodkich dzieciaczków, którym po dniu ciężkiej pracy przynoszą udziec barbarzyńcy i opowiadają o swym pełnym żmudnych, ale jakże pożytecznych obowiązków dniu? Pomyślał z oburzeniem Kiszczak wysyłając kolejnych 120 armat pod oblężoną Aleksandrię...

Ja - Dzwoni Dan, że jest z małą na plaży,
pyta czy przyjdziemy pokąpać się...
Pazurek - W tej napromieniowanej wodzie?
- Mówi, że jest ciepła...
- To reaktor sprawia, że jest ciepła.

(My)

*

3 komentarze:

  1. Lepiej 120 armat niż biały konwój humanitarny...

    OdpowiedzUsuń
  2. urlop tez od pisania???? :) na pewno masz coś gotowego w jakiejś "szufladzie" na dysku.. wrzuć, bo czytelnicy głodni :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaraz zaczne, pieprzone 4 strony a4 do przepisania. Przedtem musieliśmy zredukować liczbę 1700 zdjęć do jakiejś strawialnej liczby Trochę nam to zajęło bo chcemy zgrać notkę z fb i picassą.

    OdpowiedzUsuń