sobota, 14 czerwca 2014

Bóg, płeć i ojczyzna

Są takie dni, gdy sprawy idą
naprawdę dobrze, idą świetnie!
- Ale nie wiadomo dokąd

(RMF)

No i nastąpiły nieuniknione i z dawna przewidywane zmiany personalne. Chirurgicznym tym aktem wymościł swe  terytorium Don Chichot jako nowy kierownik sił lotnych a niebezpiecznych naszej niepowstrzymanej firmy.  Przedstawił też zarysy planu co daje lekką nadzieję na okiełznanie postępującego burdelu i ostatecznej demoralizacji naszego pachnącego rozchlapanych chlorofilem hufca.. Miło by było gdyby ktoś faktycznie zainteresował się tym i co i jak robimy, a nie tylko wysyłał nas za horyzont bez instrukcji i środków za to ze słowami "jedźcie sobie i zróbcie" a potem dawał nam odczuć swoją głęboką irytację za ewentualne niedoróbki.
Z drugiej strony trochę szkoda, że ominęła mnie ta brzytwa Okchama, a już słyszałem jej świat, mimo ogólnie egzystencjalnych obaw miałem nadzieję na prawdziwe, wielomiesięczne wakacje i jakiś ogień pośród nocy na Mazurach i wiatr na szczycie góry i gotyki i renesansy i falafel na dworcu we Wrocławiu i fortecę na Srebrnej Górze. Na czas przez palce i gorący kadłub czołgu pod tyłkiem. Zapach zboża i kolejowych podkładów...
Nic to. Akapit ciszy dla utraconych współtowarzyszy, którzy  zniknęli z tyłu jak płatki wiśni wzburzone podmuchem przemykającej kosiarki, czy jakoś tak...

Zastępowałem niedawno Basiolindę w jednym z Żagli. Patrząc z 17 piętra  na odległe Brzeźno budzące się powoli do życia w porannym słońcu, widziałem złotą mgłę przykrywającą świat w dole. Ścieliła się mlecznie na łąkach, tuliła do ścian, wylewała na bulwary. Z dołu nie było jej widać. Tachając odkurzacz w dół, piętro po piętrze czułem się jakbym schodził jakąś szklaną wierzą w głąb złocistego oceanu. Ścigałem się z jej opadający powoli poziomem.
Nie dowlokłem się wczoraj na empikowo- poetycką imprezę u Lenn, a podobno była Toroj. Mam teraz wyrzuty sumienia. W takich chwilach naprawdę czuję na kartu stęchły oddech nadpełzającej starości.
Starszy wpadł do faterlandu z Uzbeklandu. zaproszono nas dziś na konsumpcję powitalną. Ciekawe jakie będą jego wzruszające, pierwsze słowa po dwóch miesiącach nieobecności... "znowu się upasłeś" czy "dlaczego nie skosiłeś dzisiaj trawników"?

Bip bip, intruz w ogrodzie!
Uruchamiam spryskiwacze
z naftą...

(Dan)

*

4 komentarze:

  1. nie przestawaj pisać, czytanie Cię to ogromna przyjemność :)

    OdpowiedzUsuń
  2. nie wyobrażasz sobie nawet jak bardzo twoja uwaga była mi potrzebna

    OdpowiedzUsuń
  3. czy dobrze wyczuwam nutkę ironii?

    OdpowiedzUsuń
  4. nei,czasem mam wrażenie że krzyczę w powietrze

    OdpowiedzUsuń