sobota, 1 marca 2014

Odwaga to wdzięk w warunkach stresu

...i wtedy wszechświat skończył się
pośród eksplozji światła i wspaniałości

Byliśmy jakiś czas temu na próbie CDNów. Wieczór w zużytym budynku dawnej Macieży Szkolnej w Frei Stadt Danzig. Szanty pośród zwojów opuszczonych kurtyn, Kudłaty podpięty do żył basu wciąż na nowo godzący się z innym wyważeniem gitary, piwo, zachrypnięte głosy i papierosy w odrapanym kiblu z oknem z widokiem na wały i stary polder wojenny. Oddech umykających w noc pociągów i buszowanie pośród teatralnych rekwizytów. "Coś dzisiaj będzie" spytały dwie laski opuszczające budynek, gdy nasza wesoła gromadka wkraczała do środka. "Tylko my" mówię, "...i nie będziemy się dziś rozbierać".
W pracy nadal oglądamy świat od spodu. W czułych ramionach Dana maszyna spłonęła, wspominałem już o jakiejś jego protoplastce na Titanicu? A o tym, że w wojsku udało mu się popsuć wóz opancerzony którym jeździł. Jedyny dziurawy BRDM w całej kompani. No więc maszyna jęcząc potępieńczo gasnącymi wirnikami oddała bohatersko krew, a my wylądowaliśmy pod glebą z ciśnieniówką w inspirującym naszą wrodzoną pomysłowość oraz skłonności samobójcze towarzystwie niedrożnych studzienek odpływowych. Można więc powiedzieć, że przez ostatnie dni głównie brodziliśmy niczym jakieś obleczone w robocze łachy, zmechanizowane bociany zagłady. Dodam tylko, że oprócz nas w tej wodzie znajdowały się też maszyny oraz intrygująco skomplikowana sieć przedłużaczy, skutkiem czego co jakiś czas Dan krzyczał, podskakiwał tudzież wykonywał skomplikowane figury taneczne. Raz wpadł nawet na pomysł by podwieszać kabel na metalowej listwie pod sufitem. Z zapartym tchem obserwowałem jak stojąc po kostki w wodzie i mokry po kolana wyciąga dłoń ku szynie a między nią a jego dłonią przeskakuje pięć różowych błyskawic.
Oczywiście rozpuściłem zaraz tą opowieść. Wczoraj schodzi do mnie Gregory i pyta"Gdzie jest Zeus?". Ja myślę "Zeus, Zeus, AHA!", "Na górze" odpowiadam.
Do Bossa zadzwoniła jakaś kobiecina, że trzeba jej w ogródku przyciąć krzaczki. Wzięliśmy więc sekator, Dan poszedł z rzeczoną obejrzeć ogródek. Wraca i chichra się pod nosem. "Co jest?" zainteresowałem się. "Krzaczki" zarechotał Dan. Okazało się że to pieprzone pięciometrowe tuje i świerki wielkie jak baobaby rozciągające się puszczą pierwotną na sąsiednie parcele. Bez drabiny i piły łańcuchowej możemy co najwyżej się pod nimi położyć by kontemplować upływ pór roku tudzież powolne przesuwnanie się ramion galaktyki.
Żona znowu na wykładach, mam wolną chatę i właśnie rozważam konsekwencje tego faktu. Dzwoniła 3szklaneczki z Canady, że mieszka teraz w miejscu, w którym idąc do kibla zabiera się strzelbę z amunicją na niedźwiedzie. Siostra Szponiastej urodziła miesiąc przed terminem kolejnego potomka. To już powoli staje się rodzinną tradycją..Ciesząc się słońcem na spacerze mało nie wdepnąłem w jakąś entuzjastycznie kopulującą pośród lasu parkę, znaczy się wiosna. Dziewczyna była na dole. Zauważyła mnie i puściła do mnie oko.
Tymczasem Zachód ujawnia swoją tradycyjną ignorancję w kwestiach rosyjskich, Mówią o prawach i ostrożności, tak jak w 20, 39, 45,68, 81 itd. Oni naprawdę niczego się nie uczą. Przecież najmniejszy rosyjski osesek słysząc słowa:: ostrożność, respektowanie praw czy rozmowy, od razu wie, że ma do czynienia ze słabością i tym samym wszystko mu wolno. Rosja rozumie i szanuje tylko siłę, prawa i układy to jedynie środki do celu potrzebne jedynie przez chwilę. Jak tak dalej pójdzie to spokojnie i bez pośpiechu odbiorą Ukrainie Krym a przy odrobinie finezji jeszcze spory kęs terytorium, a Europa i Stany będą szczęśliwe, że tylko tak się skończyło. Zali.

Mam swoje praw! Zapisane w karcie,
cały dzień nie dostałem wody
- Właściwie - Rzekła zimno Lessa -
Karta nie wspomina o wodzie pośród
praw człowieka

(McCaffrey

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz