poniedziałek, 15 lipca 2013

Heute Elbling morgen alle Pollen

- Daj mu spokój
- No co nie chcę by w czasie Armageddonu
zginął samotnie...
- Nie zginie samotnie. zginie ze wszystkimi

(Przyjaciel do końca świata)

Scena: wczesny poranek rozwija swe pastelowe skrzydła  ponad WhiteTown. Blask spływa ze stoków wzgórz, plącząc się w światłocienie pośród koron drzew. Wielki biały dom, przed nim wielki trawnik. Idę z ryczącą kosiarką a przed jej czołem posuwa się fala uciekających żab. W tle pośród porannej mgły niczym bocian kroczy po trawie Radosny zbierając grzyby.
Świat drży od muzyki silnika, obiekt za obiektem, pejzaż za pejzażem. Dziś byliśmy na Przeróbce, tnąc świat wzdłuż ośmiu niesamowitych, odrapanych budynków, pamiętających zdaje się jeszcze reformy społeczne Forstera. Mnogie okna i przybudówki, w oknach kobiety pokrzykujące i rozmawiające ze sobą jak w starych bajkowych czasach. Ciepły wiatr niosący żagle wywieszonego prania. Zadziwiające, masywne, betonowe słupy i murki wyrastające nagle z trawników, labirynty blaszanych garaży. Podwórko z jednej strony otwarte na  ocienioną potężnymi drzewami pętlę tramwajową, gdzie motorniczy siedzą leniwie na progach pojazdów i popijają spokojnie piwko z miejscową żulią. Pętla owija się wokół placu z którego sterczą, rozrywając trawę kostropate piszczele bunkrów. Zapach benzyny i ekipa ocieplająca fasady styropianem "Dalmatyńczyk". Przez drugą stronę podwórka przejeżdżają nawołując się tęsknie pociągi. Pojawiają się pośród łubinów i traw zupełnie niespodziewanie i absurdalnie jak nagła wizja Salvadora Dali.
Radek poszedł z kosą wykończyć podwórko pod jakimś zapomnianym krzakiem, siedzę na progu otwartej paki wozu i jest mi dobrze na pachnącym latem wietrze. Nagle podjeżdża odrapany Opel kombi, wyskakuje dwóch typów. Łysy ze złotym łańcuchem otwiera garaż i wynosi 50-cio litrowy baniak wachy, po czym leją go razem do baku. Pieniądze wędrują z rąk do rąk i Opel znika. Zapewne pokłosie nocnych robót wiertniczych, gdzieś pośród pobliskich łąk i dziełek, gdzie nisko pod glebą żarzą się żyły Rafinerii. Aż trudno uwierzyć, że przez tyle lat żaden kopacz nie wywołał eksplozji. Kumpel opowiadał, że nocami toczy się tam cicha i krwawa wojna, między ochroną Rafinerii a podbieraczami, żadna ze stron, ze względu na bliskość benzyny nie używa broni palnej, co wbrew pozorom czyni sytuację jeszcze paskudniejszą.
A tak poza tym byłem Z Avatarro na wystawie Human Body, do której użyto chińskich "ochotników". Nic ze sztuki, brutalna i opisowa ekspozycja pociętych precyzyjnie preparatów. Sala płodów, w gablotkach przegląd od zbitku komórek do niemowlęcia. Niektóre przygotowane tak i podświetlone, że pośród czerwieni widać małe szkieleciki. Wbija w ziemię sala układu krwionośnego, W szklanych sześcianach czerwone, puchate przytulanki w kształcie organów i postaci ludzkich. Wypreparowany układ nerwowy, zaraczone płuca a obok gablota z otworem w której piętrzą się pogniecione paczki papierosów. Długo stałem patrząc na splątki mięśni które bolą mnie najczęściej.
Jutro idziemy na World War Z, w czwartek na Pacific Rim, w sobotę na ślub Kudłatej i Cyborga, w poniedziałek na Now you see me, nazwane przez jakiegoś.polskiego geniusza "Iluzją", choć jakby się zastanowić ma to jakiś pokrętny sens.

Brzeźno, wieczór - tramwaje i
fale zagłuszają krzyki

*  

1 komentarz:

  1. po co oczekiwać?
    noc wzywa
    jej moc drży w żyłach,
    swędzi tuż za granicą gałek ocznych
    strach niknie w konglomeracie
    ciemności i zapachu moczu wypełniającym bramy
    oduczony czekać sunę miękko po bruku
    spijając światło z waszych okien
    nie ma was już na liście moich potrzeb
    każdy dzień, trywialnie jest darem
    każdy świt nową obietnicą
    smak potu, snu, krwi i bólu
    skrzy się oleiście
    w wilczym świetle księżyca

    *

    OdpowiedzUsuń