Pół nocy awantury z ojcem. Łatwo
mu to przychodzi w razie czego jakiekolwiek skutki i tak nie spadną na niego.
Najprościej rzecz ujmując gdy się wyniosę, to matka będzie musiała wziąć się za
sprzątanie, nie on. Łeb mnie boli od tego wszystkiego, a zamiast oczu mam dwa
pączki kolczastego drutu. To takie beznadziejne gdy osoba do której mówisz ,
nawet cię nie słyszy przez mgłę własnych myśli i teorii.
Jesień w końcu przyszła, ale jest
cicha i delikatna. Ja jestem z lekka zapadnięty w sobie , poszarzały i
zarośnięty. Wpisałem sobie w harmonogram działań przeprowadzkę i niniejszym
fakt ten przestał być rozważaną teorią. Czekam na wieści z Warszawy o
odłączeniu się Bajki od Obywatela. Coś jak obserwacja stacji Mir i statku
Progres. Gdańsk czeka w napięciu na pomyślne lądowanie.
Wieczorem wędruję z Małą na
Kabaret Hrabi, to popłuczyny po Potem, zobaczymy ile pary im zostało. Wlecze
nas tam Tau, która jest kabaretowym pasjonatem i jest zdecydowana nas tą pasją
zarazić.
Maleństwo ma już w środy
angielski, Awari jedzie szlajać się po stolicy, a mi się nie chce siedzieć
samotnie w herbaciarni z coraz bardziej zapadającym się w sobie Phantomem. Poza
tym dawno nie byłem na żadnym profesjonalnym wieczorku. Wybieram się więc jutro
z Lenn na Strych w Gdyni, gdzie Tadziu Dąbrowski będzie promował swój najnowszy
tomik.
Będę pił pod pochyłym dachem,
słuchał dobrych wierszy i starał się nie myśleć o powrocie do domu. Może coś
zgubię, a może coś znajdę. Może coś do mnie wróci a może o czymś zapomnę. W
każdym razie coś ulegnie zmianie. Bo jak mawiali starożytni Rosjanie: Trzeba
coś robić, bo jak coś się robi, to w końcu coś się zaczyna dziać. Jeśli piszesz
długo i wytrwale, to na 10 000 tekstów stworzysz w końcu ten jeden, który
pozostawi cię na zawsze w pamięci ludzkości. Jeśli malujesz to jeden z tysiąca
obrazów na pewno będzie arcydziełem, choć byś nie wiem jak się opierał. Jeśli
się upijasz, to w końcu trafisz na tę jedyną, pijaną i pełną przygód noc, która
przejdzie do legendy...
Gdy już wszystko się skończy;
wiersze, picie i ostatnie pociągi, ruszę piechotą przez noc, wzdłuż brzegu. A
gdy dotrę do Brzeźna wszyscy powinni już spać.
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz