wtorek, 1 marca 2005

...a ludzie każdy nierozwiązany problem nazywali mitem...


Czytam „Szczurzycę” Grassa . To moja ulubiona książka Starego Zboczucha. Co prawda jest jeszcze „ Kot i mysz” , ale to o Brzeżnie i ulicach codziennych wprost spod moich stóp, mogę być więc stronniczy...Kurczę, na pewno jestem.
Wstawiałem kiedyś okno w mieszkaniu tuż nad dawnym mieszkaniem Grassa. Syf, liszaj i kibel na półpiętrze. Staliśmy z Kostkiem w wannie zajmującej całą szerokość kuchni , tynk sypał się jak deszcz a tuż za plecami rzygał ogniem piecyk gazowy Junkersa bez obudowy. Okna musieli tu wstawiać niedługo po wojnie, bo były uszczelnione podręcznikami do rosyjskiego z 49 roku. Gdy główna chmura już opadła , spojrzałem na pobielałą twarz Kostka i stwierdziłem: Ej stary , jesteśmy razem w wannie...
Przed tym domem jest teraz fontanna z baletnicą trzymającą parasolkę i ławeczka z metalowym Oskarem walącym w opanceżony bębenek. Obok niego miał siedzieć równie metalowy Grass , ale nie zgodził się na pomnik za życia. Parasolkę baletnicy zaś zagwiżdzili miejscowi. Jak to niegdyś stwierdził Marzan okolica ma mnóstwo bram i z każdej czuć grassem.
Opowiadałem Pannie Pazurek o mojej fenomenalnej pamięci,która działa na zasadzie „Amby”. Znaczy : czego nie zapiszę , to przestaje dla mnie istnieć. Jeśli mam wspomnienia to tylko dzięki pamięci emocjonalnej. Opowiadałem jej jak zapamiętałem ją po raz pierwszy. Szliśmy do kina na coś co, a jakże, już zapomniałem. Podszedłem do stojących dziewczyn gdy zawiał wiatr. Długie , jasne włosy Pazurkowatej roztańczyły się wokół jej głowy, a padające z dołu światła halogenów sprawiły , że wydawały się srebrne. Srebrna łuna włosów i perłowy odcień skóry, właśnie to światło zapamiętałem.
Gdy żegnaliśmy się w niedzielę u wylotu zaśnieżonej Tuwima pękło mi w kieszeni cynamonowe serce.

Coś się kończy?
To tylko kolejny początek
Ustalamy czas przeznaczenia
To takie proste
Cienie minut ciekną po szybie
Podobno dobrzy ludzie idą do nieba
Podobno ci najlepsi wracają

Wydawało mi się że ją widziałem
Była blada i oddychała wodą
Bóg rozmazał dla niej ulewę
Zimny bruk zamknął się nad nią
Ale może to nie była ona
Tylko moje przestrzelone myśli
Spadające w korkociągu
Na kostropaty blat stołu
*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz