sobota, 26 lutego 2005

Madafaka


O 2 nad ranem ścinałem sobie włosy nad miską. Znowu spałem 2 godziny. Dziś imieniny ojca, impreza, stado wygłodzonych gości. Ojciec w sklepach, matka w gipsie, zgadnijcie kto to wszystko ma przygotować. Do tego piach w oczy, wszystko przeciwko mnie. Nic nie chce działać za pierwszym razem, sześć potraw kipi na raz, a jebany discman ciągle przerywa. Teraz zalać pieprzone nóżki, w gulaszu za mało papryki. Święci pańscy!!! Jeszcze muszę wstawić zupę grzybową. Ktoś chętny do krojenia pieczarek? Matka z bladym uśmiechem macha kikutem. Jasne, że to była ironia , do cholery! Decydenci obdarzają mnie cennymi komentarzami i wspominają mimochodem , że coś jeszcze trzeba zrobić, na przykład rozstawić dodatkowy stół. Między odkurzaniem a pójściem do piekarni trzeba jeszcze umyć łazienkę. Szlag! Kurestwo i pomór bogów! Na zewnątrz szaleje jebana śnieżyca...
kurwa
Niech mnie ktoś uśpi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz