niedziela, 15 lipca 2012

Urzeczywistnij mnie

Ja – Nienawidzę swojego ciała!
Popełnię samobójstwo…
Szponiasta – Pokaż
(My)

Inwazja pierdolonych biedronek morderców. Obsiadają setkami ściany, wypełniają tysiącami chodniki i powietrze, a do tego nakrapiane dziwki gryzą jak wszyscy diabli. To nie wielkie fale, ani niestrawność Kaldery Yellowstone przyniosą kres ludzkiej cywilizacji i pizzy z dowozem do domu, To ci pieprzeni mali drapieżcy pomnożą się jeszcze trochę, a potem, pewnej nocy wyniosą nas z naszych własnych domów na jakąś wielką, wypełnioną krwią orgię dzikiej konsumpcji. To dlatego są czerwone – żeby krwi nie było widać… Ostatnio czekaliśmy w Nergalowie z Zaradkiem na Dana i bestie zaczęły mnie obłazić. Zaradka omijały szerokim łukiem, za to do mnie ciągnęły ze wszystkich stron, wyglądało to trochę jak w tych filmach, gdy po obniżeniu pochodni naszym oczom ukazuje się chrzęszczący chityną ruchomy dywan krwiożerczych skarabeuszy, które nagłą, czarną falą uderzają w górę, by już po chwili pozostawić tylko mały niknący kopczyk.
Starszy ostatnio opowiadał, że Uzbekistanie trzeba płacić za przymusową służbę wojskową. Biorą cię w kamasze, a ty musisz się wyżywić, zapłacić za mundur, broń i amunicję. mam wrażenie, że uzbecka armia charakteryzuje się fenomenalną wręcz celnością i niespotykaną wytrzymałością sprzętu, tyle tylko, że w pobliżu koszar tajemniczo znikają kurczaki. Ostanio jeden z pracowników zaprosił ojca na „ślub niemowlaków” czymkolwiek jest. Żeby uniknąć upałów impreza zaczęła się o 4:30 rano.
Stasiu za to moknie pod Grunwaldem. Zawsze jak wraca i zrzuci już z siebie to całe śmierdzące rdzą i Stasiem żelastwo to zadajemy mu sakramentalne pytanie: I kto wygrał?
Szponiasta miała dziś w nocy wieczorek panieński, to tłumaczy dzisiejszą słabą aktywność dziewczyn na fb. Czekam teraz niecierpliwie na zdjęcia obtaczanych czekoladą streaptiserów.
A tak poza tym nuda panie. Robota i burze na przemian, albo jedno i drugi jednocześnie. Mniej myjemy teraz hal garażowych, bo część z nich jest zatopiona. Ostatnio trafił nam się obiekt stojący na stoku góry i dopasowany do niego topografią. Sprzątanie go to legenda, w hali garażowej wszędzie progi, żeby bachory nie zjeżdżały na rolkach. Do tego latają nad nim samoloty, tak nisko że można zajrzeć im w okna.
Coś jeszcze? A Seba ma wpaść ze swoją czarną jak heban żoną i kawową latoroślą. mam wrażenie, że po tygodniu w naszej rozjaśnianej błyskawicami strefie klimatycznej, tylko on nie będzie przeziębiony. W każdym razie wytoczyliśmy z piwnicy Borysa 50-cio litrowy baniak wina. Ogarnęlismy go z pająków i innych bujnych przejawów życia i teraz boimy się trochę przetestować leniwie przelewającą się zawartość.

Rafaello – jądra jednorożca

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz