Ja –
Nienawidzę swojego ciała!
Popełnię
samobójstwo…
Szponiasta
– Pokaż
(My)
Inwazja
pierdolonych biedronek morderców. Obsiadają setkami ściany,
wypełniają tysiącami chodniki i powietrze, a do tego nakrapiane
dziwki gryzą jak wszyscy diabli. To nie wielkie fale, ani
niestrawność Kaldery Yellowstone przyniosą kres ludzkiej
cywilizacji i pizzy z dowozem do domu, To ci pieprzeni mali drapieżcy
pomnożą się jeszcze trochę, a potem, pewnej nocy wyniosą nas z
naszych własnych domów na jakąś wielką, wypełnioną krwią
orgię dzikiej konsumpcji. To dlatego są czerwone – żeby krwi nie
było widać… Ostatnio czekaliśmy w Nergalowie z Zaradkiem na Dana
i bestie zaczęły mnie obłazić. Zaradka omijały szerokim łukiem,
za to do mnie ciągnęły ze wszystkich stron, wyglądało to trochę
jak w tych filmach, gdy po obniżeniu pochodni naszym oczom ukazuje
się chrzęszczący chityną ruchomy dywan krwiożerczych
skarabeuszy, które nagłą, czarną falą uderzają w górę, by już
po chwili pozostawić tylko mały niknący kopczyk.
Starszy
ostatnio opowiadał, że Uzbekistanie trzeba płacić za przymusową
służbę wojskową. Biorą cię w kamasze, a ty musisz się wyżywić,
zapłacić za mundur, broń i amunicję. mam wrażenie, że uzbecka
armia charakteryzuje się fenomenalną wręcz celnością i
niespotykaną wytrzymałością sprzętu, tyle tylko, że w pobliżu
koszar tajemniczo znikają kurczaki. Ostanio jeden z pracowników
zaprosił ojca na „ślub niemowlaków” czymkolwiek jest. Żeby
uniknąć upałów impreza zaczęła się o 4:30 rano.
Stasiu
za to moknie pod Grunwaldem. Zawsze jak wraca i zrzuci już z siebie
to całe śmierdzące rdzą i Stasiem żelastwo to zadajemy mu
sakramentalne pytanie: I kto wygrał?
Szponiasta
miała dziś w nocy wieczorek panieński, to tłumaczy dzisiejszą
słabą aktywność dziewczyn na fb. Czekam teraz niecierpliwie na
zdjęcia obtaczanych czekoladą streaptiserów.
A
tak poza tym nuda panie. Robota i burze na przemian, albo jedno i
drugi jednocześnie. Mniej myjemy teraz hal garażowych, bo część
z nich jest zatopiona. Ostatnio trafił nam się obiekt stojący na
stoku góry i dopasowany do niego topografią. Sprzątanie go to
legenda, w hali garażowej wszędzie progi, żeby bachory nie
zjeżdżały na rolkach. Do tego latają nad nim samoloty, tak nisko
że można zajrzeć im w okna.
Coś
jeszcze? A Seba ma wpaść ze swoją czarną jak heban żoną i
kawową latoroślą. mam wrażenie, że po tygodniu w naszej
rozjaśnianej błyskawicami strefie klimatycznej, tylko on nie będzie
przeziębiony. W każdym razie wytoczyliśmy z piwnicy Borysa 50-cio
litrowy baniak wina. Ogarnęlismy go z pająków i innych bujnych
przejawów życia i teraz boimy się trochę przetestować leniwie
przelewającą się zawartość.
Rafaello
– jądra jednorożca
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz