czwartek, 8 marca 2012

Zgorzkniała, w oparach dżinu staczała się przez dziesięciolecia

Gdybyśmy mieli wyskakiwać z
łóżek to spalibyśmy w tosterach

(Garfield)

Szóstego marca miałem jakiś taki dogłębny nastrój. Usiadłem więc nad moimi notesami i sprawdziłem co robiłem i myślałem wstecz rok po roku aż do 1996. Fascynująca lektura. Podążanie pod prąd ewolucji, ku rejonom prostszym i oświetlonych mniej przybrudzonym słońcem. To zadżebisty pomysł na książkę, "Moich 50 szóstych marca". Tylko przydałoby się przeżyć jeszcze te parę lat. Tymczasem znowu śnił mi się koniec świata. Tym razem nie była to jakaś sytuacja z jego cieniem w tle. Tym razem byłem z sobą aż do samego końca. Mogłem obserwować ostateczną gonitwę myśli, gdy próbujesz pomyśleć wszystko czego nie pomyślałeś, nim przestaniesz, a potem nagłe zapadnięcie ciemności. Tym razem przyjąłem to wszystko ze spokojem.
Dziś uziemiło mnie z lekka w domu, musiałem porzucić Dana zmagającego się z piętrami i całą utęsknioną społeczność 3żagli, która chciałaby powiedzieć mi "dzień dobry". Po południu muszę za to zmierzyć się z dentystą, mam cichą nadzieję, że do tego czasu będę chodzić. Dziś mamy też iść ze Szponiastą na polowanie na rajstopy, najbardziej goździkowe z komunistycznych świąt w końcu zobowiązuje.
Opowiadałem wam już, że Lenn uczyniła drugie podejście do wynajęcia wymarzonego mieszkania? Uczyniła. Miało być na Zasspie, dwupokojowe, z tym, że jeden pokój zamknięty na głucho i nie wolno go było pod żadnym pozorem otwierać. Znając Lenn jestem prawie pewien, że za tymi drzwiami kryło się coś potwornego, co nocami wychodzi na żer i wracając do siebie gubi niefrasobliwie okrwawione paznokcie i pokruszone trzonowce. Chociaż co ja tam wiem, może trzymali tam pobierającą ciągle rentę, zmumifikowaną babcię, ewentualnie dzieci w beczkach. W każdym razie sprawa i tak rozbiła się o kota. Pewnie martwili się, że cokolwiek egzystuje za drzwiami mogłoby nie zdzierżyć tuptającego tuż obok, włochatego, kalorycznego przysmaku.
Coś jeszcze? A, będę świadkiem na procesie. Tamara i Marko vs pięciu skinheadów. Tamara pochodzi z kazachstańskich Polaków i jest apetycznie śniada i czarnowłosa, a Marko, który się zwykle za nią snuje w nadziei na darmowe żarcie jest jakąś emo hybrydą hipisa z punkowcem. Trudno się więc dziwić, że ściągnął na siebie uwagę miejscowego "kułka gejowskiego" jak untermenszów nazywamy w Brzeźnie. Marko to tykowaty chuderlak, szybko więc zniknął pod butami, natomiast Tamara jako płeć słaba została tymczasem zignorowana, co okazało się błędem, ponieważ wyciągnęła z tylnej kieszeni nóż do tapet i urządziła niedorobionym pokaz wyższości rasowej oraz ogólnie wyraziła swoją dezaprobatę dla ich stylu ubierania się i szeroko pojętego światopoglądu, co z boku wyglądało nieco jak atak miksera na pięć niewinnych kalarepek. Gdy kolesie sadzili susami w kierunku wydm jednemu zdaje się powiewał na wietrze płat czoła. I wiecie co, ci bohaterowie poszli do sądu. Już nie mogę się doczekać miny sędziego jak zobaczy pięciu dwumetrowych, łysych byków skarżących się, że napadła ich śniada panienka metr pięćdziesiąt i dziecko kwiat, o aparycji uschniętego słonecznika.

SU - 76
Połączenie czołgu lekkiego T-70 z armatą
przeciwpancerną ZiS-3. Powstał szybki i
zwrotny, choć niewygodny dla załogi, ni-
szczyciel czołgów. W połowie 1945 r. prze-
mianowano go z niszczyciela czołgów na
działo samobieżne wsparcia piechoty.
Wyprodukowano 12,5 tyś. sztuk. Załogi
nazywały je Bladź.

(Encyklopedia czołgów i pojazdów bojowych)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz