Dobre
decyzje biorą się z doświadczenia,
doświadczenie
ze złych decyzji
Potwory
zasiedliły salę NaRogu i piją. Siedzę przy kominku, patrzę w
ogień i myślę o zębie. Od dwóch tygodni pęka niczym rozchodzące
się płyty tektoniczne. Zastanawiam się czy zgłosić się
dennegotysty z reklamacją, czy od razu wjebać im przez witrynę pęk
granatów ze wstążeczką. Potwory hałasują i rechoczą się, że
jest coraz mniej powołań do zakonów. Śmiech po pachy, jestem zły,
bo nic tak mnie nie boli jak hipochondria, a jak ja jestem
nieszczęśliwy, to wszyscy są nieszczęśliwi. Wstaję więc,
podchodzę do potwornego stołu, 3szklaneczki wykonuje ruch od baru
jakby zamierzała mnie powstrzymać. Za późno i niepotrzebnie.
Nachylam się nad nimi i cicho mówię: Ale by było śmiesznie,
gdyby te wszystkie siostrzyczki swoimi modłami utrzymywały świat
przy istnieniu. Byłby fun gdyby się okazało, że atomy stracą
spoistość wraz z ostatnią modlitwą, ostatniej zakonnicy...
Gazeta
wszechPolska znalazła się w stanie wojny z ojczulkiem
dyrektorulkiem, bo nieśmiało napomknęła o jego związkach z KGB.
Kto by pomyślał, że właśnie oni naruszą tabu i powiedzą to co
wie każdy mniej więcej zorientowany w topografi polskiej dżungli.
W końcu dlaczego prawosławni, przesiąknięci komunizmem Rosjanie
szkolą, dofinansowywują i dają sprzęt radiowy dla polskiego
księdza katolickiego, już nawet nie wspominając o tym że radyjo z
ryjem nadawano z ruskich nadajników wojskowych. a tatuś rzeczonego
od rosyjskich służb bynajmniej nie stronił. Przecież ten koleś
ma nawet nazwisko inne, a to grzybowe przybrał żeby brzmiało
bardziej swojsko.
Tiaaa,
dziś miałem mieć dzień wolny, bo w czwartek ma przyjść
kataklizm i dżadżment najt, kiedy to z nieba będą spadać zwarte,
piętnastotonowe bloki śniegu i pomniejsze lodowce. Teoretycznie
miałem więc odespać i odpocząć. Dzień wolny, hurrra! Skończyło
się jak zwykle, koncertem na dwie szufle, o piątej na Osowie. No,
ale nic, za oknem odwilż - minus dziesięć. Zaraz wychodzę, bo
idziemy ze Szponem Bojowym mierzyć paluchy do obrączek i sprawdzić,
czy starczy nam zgromadzonego złota. Szponiasta zapoznaje się
ostatnio z urokami stałej pracy i jest teraz popołudniami równie
zamulona jak ja. Przynajmniej nasze rozmowy się synchronizują.
Zaa
horyzontu zaś dochodzą echa mieszkaniowej epopei Lenn, pterodaktyle
o zachodzie słońca cichutko ćwierkają, że epicko umoczyła
robiąc interesy z trzema panami, którzy opuszczając wynajmowane
kwatery zabierają zwykle ze sobą na pamiątkę pralki i co
luźniejsze kaloryfery. Ale to dobrze. Najwyraźniej litościwy
Stwórca uchylił znad jej głowy parasol szczęścia, dochodząc do
jedynie słusznego wniosku, że jak nie dostanie w dupę to się
niczego nie nauczy.
-
Nie rozumiem czemu kobiety nie stoją
przez
cały dzień przed lustrem i nie bawią
się
biustami?
-
Czasami się bawią...
(My)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz