Mężczyźni
po czterdziestce,
Patrzą
w światła nocy, nie mogą spać
Ciągle
dręczy ich myśl,
Kiedy
zrobili fałszywy ruch
I
czemu życie tak długo trwa
(Sissman)
Ciemność
nocy wypełniona szeptem ciepłego deszczu. Jakby Bóg kartkował w
zamyśleniu Księgę Stworzenia. Lady Pazurek odjeżdża w mrok
tramwajem. Rozświetlona bryła, pełna szkła i refleksów, sunąca
ponad skrzącymi się barwami chodnikami. Niczym płynący po
Missisipi parostatek z marzeń Twaina. Gorączkowy sen, zapach nowego
Orleanu, wampirów i komarów. Legend , Kreolek i bluesa.
Pada
od tygodnia, jest ciepło i spod samego dachu nieba, na który co
czas jakiś wjeżdżam z moich zimnych podziemi, w których zużywam
się ja i inne organiczne maszyny, widać jak coraz większe połacie
świata zaczynają się zielenić wiosennie. Każdy transfer Zaspa -
Brzeźno okupiony jest traumą obserwowania kopulacji rozlicznych
wiewiórek i pytających spojrzeń kotów. Mnie nie pytajcie. Nie ja
to wymyśliłem. Ja tylko siłą woli powstrzymuję śnieg, by nie
przespać dwóch miesięcy życia.
Choć
z drugiej strony muzyka nigdy nie smakuje tak, jak o 4 rano w ciepłym
samochodzie, jadącym przez opustoszałe Miasto, pomiędzy jednym
odśnieżaniem a następnym, gdy świeże zmęczenie i młode
niedospanie łączą się w miękki jak kocia sierść ekstrakt, a
światła i kształty roztapiają się w obejmującej w swe
posiadanie szyby parze. Każdy utwór staje się skrystalizowaną
przyjemnością mieszczącą ociężały od słodyczy świat. Z
każdym oddechem bardziej kocha się Sylwię Grzeszczak, czystą
miłością dziecka całującego alabastrowe stopy posągu Bogini
Babilonu, zaciska się uda mknąc przez ciętą błyskawicami
ciemność razem z Doorsami, Fiesto nie wydaje się podrygującym w
epilepsji kretynem a Armin van Buuren sączy wraz z głosem Sharon
den Adel płynne srebro wprost w wysokoprężne komory, wyrywającego
się z piersi serca.
Podróż
się liczy, nie jej cel, bo to w
podróży
mija nam czas. Cel jest na
końcu
i trwa chwilę.
(Emerson)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz