wtorek, 24 stycznia 2012

Apokalipsa- pętla sprzężenia zwrotnego dodatniego

Zapamiętasz ten pierwszy pocałunek
na zawsze i będziesz porównywał do
niego wszystkie inne

(King)

Gdy patrzysz w odchłań sieci, ona patrzy w twoją duszę. A przynajmniej przegląda ci pliki, instaluje trojany i selekcjonuje według wydumanych preferencji linki na Googlu i Tubie. Penetrując miejsca ciemne i wilgotne sieci ostatnimi czasy, wychwytując zmysłami posykiwania i fanfaronady oburzonych, wspominam jak to powiedziałem niegdyś Awarii, że V jak Vendetta jest filmem kultowym i jeszcze nie raz i nie dwa ludzie się do niego odniosą. Wyśmiała mnie wtedy i z charakterystyczną dla siebie subtelnością działającego kombajnu spadającego na demonstrację wegetarian, zasugerowała mi lekkie wodogłowie i ogólne acotytamwiesz...
Właśnie wróciłem z kolejnego odśnieżania. Było cudownie jak zwykle. Ciemności nocy pachnące odrzuceniem i samotnością. Chłodne płatki śniegu na rozpalonych policzkach, ruch na świażym powietrzu... jakże się cieszę, że już tam nie jestem. Musi, po prostu musi być jakiś sposób zbombardowania Osowej taktyczną głowicą nuklearną. Nie musiałaby być duża, wystarczyłoby żeby przez 50 lat nikt nie mógł tam zamieszkać. Choć jak znam życie nasz szef od razu podłapałby okazję i musielibyśmy ten burdel odgruzować i elegancko omieść miotłami z radioaktywnego pyłu.
Na Zeusa gdzieś koło kościoła siedzi jakiś pieprzony słowik, który wyśpiewuje nam hymny pochwalne dla przedświtu. Jestem prawie pewien, że śpiewa: Jak zajebiście jest nie być człowiekiem, nie mieć rąk, w których dałoby się utrzymać szuflę. Lalala frajerzy.
Ostatnio, napędzany kawą i ogólną rządzą grzechu nawiedziłem Na Rogu. Była tam wesoła kompanija, która uzupełniwszy sążniste braki promili wzięła się pod paszki i śpiewając ruszyła na pobliską plażę. "Jęczała pod ścianą biorąc w kakao!" ryczał pierwszy rzut wkraczając na plażę. "Przybywają już poeci. Laskom śluz po nogach leci" zawodziłem zataczając się z lekka pod rękę z Maherką niedoszły Bardem Pomorza i spawaczem z zamiłowania. "W zimnej tej celi na zgniłym posłaniu..." zanucił jakiś miły baryton zza wydm, a to był patrol policji. Na szczęście było nas legion, a ci z przodu przebywali pod gościnnym dachem 3szklaneczek zancznie dłużej co przełożyło się na ich możliwości motoryczne i zubożyło tragicznie refleks, udało mi się więc uniknąć kontaktu z władzami i zimną pryczą najdroższego hotelu Europy.
Mam nadzieję, że wszystko za mnie wyparuje do popołudnia, bo idę dziś znowu do dentysty, a alkohol czasem zabawnie reaguje ze znieczuleniem.

Wyjeżdzamy z parkingu.
Dan - Jedzie coś?
Ja - Ta, ale jakby umarłego wiózł...
A to był karawan.

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz