Zapamiętasz
ten pierwszy pocałunek
na
zawsze i będziesz porównywał do
niego
wszystkie inne
(King)
Gdy
patrzysz w odchłań sieci, ona patrzy w twoją duszę. A
przynajmniej przegląda ci pliki, instaluje trojany i selekcjonuje
według wydumanych preferencji linki na Googlu i Tubie. Penetrując
miejsca ciemne i wilgotne sieci ostatnimi czasy, wychwytując
zmysłami posykiwania i fanfaronady oburzonych, wspominam jak to
powiedziałem niegdyś Awarii, że V jak Vendetta jest filmem
kultowym i jeszcze nie raz i nie dwa ludzie się do niego odniosą.
Wyśmiała mnie wtedy i z charakterystyczną dla siebie subtelnością
działającego kombajnu spadającego na demonstrację wegetarian,
zasugerowała mi lekkie wodogłowie i ogólne acotytamwiesz...
Właśnie
wróciłem z kolejnego odśnieżania. Było cudownie jak zwykle.
Ciemności nocy pachnące odrzuceniem i samotnością. Chłodne
płatki śniegu na rozpalonych policzkach, ruch na świażym
powietrzu... jakże się cieszę, że już tam nie jestem. Musi, po
prostu musi być jakiś sposób zbombardowania Osowej taktyczną
głowicą nuklearną. Nie musiałaby być duża, wystarczyłoby żeby
przez 50 lat nikt nie mógł tam zamieszkać. Choć jak znam życie
nasz szef od razu podłapałby okazję i musielibyśmy ten burdel
odgruzować i elegancko omieść miotłami z radioaktywnego pyłu.
Na
Zeusa gdzieś koło kościoła siedzi jakiś pieprzony słowik, który
wyśpiewuje nam hymny pochwalne dla przedświtu. Jestem prawie
pewien, że śpiewa: Jak zajebiście jest nie być człowiekiem, nie
mieć rąk, w których dałoby się utrzymać szuflę. Lalala
frajerzy.
Ostatnio,
napędzany kawą i ogólną rządzą grzechu nawiedziłem Na Rogu.
Była tam wesoła kompanija, która uzupełniwszy sążniste braki
promili wzięła się pod paszki i śpiewając ruszyła na pobliską
plażę. "Jęczała pod ścianą biorąc w kakao!" ryczał
pierwszy rzut wkraczając na plażę. "Przybywają już poeci.
Laskom śluz po nogach leci" zawodziłem zataczając się z
lekka pod rękę z Maherką niedoszły Bardem Pomorza i spawaczem z
zamiłowania. "W zimnej tej celi na zgniłym posłaniu..."
zanucił jakiś miły baryton zza wydm, a to był patrol policji. Na
szczęście było nas legion, a ci z przodu przebywali pod gościnnym
dachem 3szklaneczek zancznie dłużej co przełożyło się na ich
możliwości motoryczne i zubożyło tragicznie refleks, udało mi
się więc uniknąć kontaktu z władzami i zimną pryczą
najdroższego hotelu Europy.
Mam
nadzieję, że wszystko za mnie wyparuje do popołudnia, bo idę dziś
znowu do dentysty, a alkohol czasem zabawnie reaguje ze
znieczuleniem.
Wyjeżdzamy
z parkingu.
Dan
- Jedzie coś?
Ja -
Ta, ale jakby umarłego wiózł...
A to
był karawan.
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz